poniedziałek, 30 listopada 2020

Ostatnie grzybki przed pierwszym śniegiem

 

    W listopadach lat poprzednich Menażeria miała zupełnie inne kierunki leśno - grzybowe niż  Orawa. Ten rok jednak wszystko zmienił i zamiast szukać uszaków, boczniaków i płomiennic po lasach nizinnych, nadal uganiam się za resztkami grzybowego życia, jakiemu udało się przetrwać w trudnych górskich warunkach. To konsekwencja kluczowej decyzji, jaką podjęliśmy - to na Orawie powstanie menażeryjne siedlisko-schronisko, do którego będzie można uciec przed wszystkimi pandemicznymi strachami i innymi niedogodnościami życiowymi. Jak już klamka zapadła, to trzeba swojej ziemi pilnować i dbać o nią chociaż weekendowo, co wiąże się z wyjazdami tylko w jednym kierunku od Krakowa. W sobotę było mroźno, ale nie zasypało grzybowych resztek śniegiem. Dało się jeszcze coś wyszperać w leśnej ściółce.

niedziela, 22 listopada 2020

Ostatnie dziecko jest już przeszłością

 

    Stało się! Nie ma już w mojej Menażerii dziecka! Najmłodszy Krzyś skończył 10 lat i jest już nastolatkiem. Nie wiem sama, czy cieszyć się, czy smucić, ale już myślę o zastępstwie dla najmłodszego, żebym miała z kim na spacery chodzić, kiedy moje nastolatki całkiem odmówią współpracy. Na razie jeszcze Krzychowi się chce, ale Michał już coraz częściej ma napady lenistwa i woli zostać w domu i czytać książki albo konstruować wynalazki niż włóczyć się z matką po lasach, łąkach czy bezdrożach. Tak było na przykład w dniu urodzin Krzysia, czyli w ostatnią sobotę, 21 listopada. Te dziesiąte urodziny Krzysiowe inne były od dotychczasowych. Wiadomo czemu... Nie było imprezy z kolegami, urodzinowych atrakcji, wielu prezentów ani tortu. Ale za to bł wspaniały dzień i długi spacer sam na sam z mamą.

środa, 18 listopada 2020

Muzycznie się zrobiło na Orawie


     Połowa listopada i kolejny weekend na Orawie, u stóp Babiej Góry. Niesamowity ten tegoroczny listopad - piękny, słoneczny, ciepły i przyjemny. Niektóre grzyby go wyczuły i opóźniły swój wzrost o miesiąc albo i dwa. Zazwyczaj o tej porze było już po solidnych przymrozkach, a często i po kilku pierwszych śniegach. Jakieś grzyby znaleźć można było tylko w super osłoniętych, cieplutkich miejscach. I były to jakieś stare, zapomniane owocniki, którym udało się kilkakrotnie zamarznąć, rozmarznąć, a przy okazji nie skapcanieć zupełnie. Ten rok jest zdecydowanie inny. Pieprzniki trąbkowe, które zawsze można było zbierać już od sierpnia, dopiero teraz dorosły do rozmiarów pozyskowych. Nie brakuje też innych grzybów, które kolorują las, choć niekoniecznie nadają się do koszyka. Trafiają się też całkiem młode sztuki gatunków, które w listopadzie w orawskich lasach tylko sporadycznie się ujawniają.

piątek, 13 listopada 2020

Co się udało spazerniaczyć 11 listopada :)

 

     Podczas patriotycznego grzybobrania z doborową ekipą nie tylko przemaszerowaliśmy przez las machając flagami, ale i napełniliśmy koszyk. Właściwie to ja napełniłam koszyk, bo reszta towarzystwa nie nastawiła się na wielkie pazerniactwo. A ja owszem - jechałam do lasu nie tylko z myślą o spacerze i robieniu zdjęć rzadkim gatunkom grzybów, ale i o napełnieniu koszyka. A napełnić go chciałam boczniakami, które co roku w tym lesie na mnie czekają. Wszystko udało się zrealizować zgodnie z planem, a jak było, patrzcie sami.

czwartek, 12 listopada 2020

Leśny marsz niepodległości


    Patriotyczne grzybobrania w dni 11 listopada maja bardzo długą tradycję, której kultywowanie przerwał na dwa lata Pawełek. Las przestał mu wystarczać i nosiło go po wielkich marszach miejskich. Rok korony sprowadził go jednak na właściwą drogę i mogliśmy wszyscy razem pójść do lasu. Pojechaliśmy do Jaworzna, a następnie, już na dwa samochody, do Katowic, gdzie rośnie piękny bukowy las.  Równocześnie z nami, na parking dotarła reszta śląskiej ekipy.

wtorek, 10 listopada 2020

Cudny listopadowy weekend


     Tak pięknej pogody w listopadowy weekend to ja nie pamiętam. Sobota zaczęła się co prawda od gęstej mgły, która towarzyszyła nam podczas jazdy z Krakowa pod Babią, ale kiedy dotarliśmy na miejsce, zniknęła zupełnie, a na niebie zagościło słońce, które grzało wcale nie po listopadowemu, ale raczej kwietniowo, wiosennie. Można było zapomnieć, że to listopad. Sobota została przeznaczona na prace gospodarskie będące przygotowaniem do działań rolniczych, jakie będziemy podejmować w przyszłym roku wiosną. Po południu zrobiliśmy objazdową wycieczkę na drugą stronę Babiej, gdzie przeraziły nas nieco tłumy turystów i szybciutko wróciliśmy do naszej spokojnej Lipnicy. 

    W niedzielę nawet mgieł nie było; co prawda na trawie osiadł delikatny przymrozek, ale już parę minut po ósmej słoneczne promienie zamieniły go w niebyt. Od razu zrezygnowaliśmy z jednej warstwy ubrania, a ja nawet rękawiczki zostawiłam w domu, stwierdzając, że nawet moje wrażliwe na zimno łapki nie zmarzną przy takiej wspaniałej pogodzie.Chłopcy wybrali na spacerowy teren las babiogórski. Mnie było tym razem w zasadzie obojętne gdzie pójdziemy, byle iść.:)

poniedziałek, 2 listopada 2020

Jak chłopaki zwalczyły ostry cień mgły

 

    Decyzja o zamknięciu cmentarzy w żaden sposób nas nie dotknęła ani nie wprowadziła chaosu w planach, bo już od dawna mieliśmy zamiar spędzić ten dzień inaczej niż w latach ubiegłych. Miś i Krzyś bardzo się cieszyli na ten inny scenariusz pierwszolistopadowy, bo w planach było spotkanie z Mikołajem i Nikodemem, a chłopaki przepadają za sobą, mimo że dzieli ich różnica ładnych paru lat.  Chcąc więc jak najszybciej rozpocząć wspólne harce, obudzili się jeszcze, kiedy było ciemno. Jak się już rozwidniło, okazało się, że za oknem nadal nic nie widać, bo cały świat zasłania gęsta mgła. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w tę mgłę, a Michał stwierdził, ze będą walczyć z ostrym cieniem mgły i natychmiast zaczęli obydwaj rapować, prezentując rozmaite przeróbki znanego już tekstu. Nie miałam pojęcia, że są w tym zakresie tacy wyszkoleni.