W listopadach lat poprzednich Menażeria miała zupełnie inne kierunki leśno - grzybowe niż Orawa. Ten rok jednak wszystko zmienił i zamiast szukać uszaków, boczniaków i płomiennic po lasach nizinnych, nadal uganiam się za resztkami grzybowego życia, jakiemu udało się przetrwać w trudnych górskich warunkach. To konsekwencja kluczowej decyzji, jaką podjęliśmy - to na Orawie powstanie menażeryjne siedlisko-schronisko, do którego będzie można uciec przed wszystkimi pandemicznymi strachami i innymi niedogodnościami życiowymi. Jak już klamka zapadła, to trzeba swojej ziemi pilnować i dbać o nią chociaż weekendowo, co wiąże się z wyjazdami tylko w jednym kierunku od Krakowa. W sobotę było mroźno, ale nie zasypało grzybowych resztek śniegiem. Dało się jeszcze coś wyszperać w leśnej ściółce.