Jadąc z Krakowa do Nidy, patrzyłam na poziom nawodnienia mijanych terenów. W Małopolsce i Świętokrzyskim nie jest źle - widać, że trawy i zboża rosną bujnie, a w kilku miejscach widać było, że nocą padało, bo na poboczach stały świeżutkie kałuże. Im dalej na północ, tym bardziej widać było suszę - zatrzymywaliśmy się w dwóch miejscach na leśnych parkingach i widziałam, że ściółka jest mocno przesuszona; po grzybach nie ma ani śladu. W Radomiu, na trawnikach, było więcej brązu wysuszonej do cna trawy niż zieleni...
Taka sama sytuacja czekała nas na Mazurach, na które przywieźliśmy z sobą trochę deszczu. Na następne dni zapowiadane są przelotne opady i burze, więc jest szansa, że w ciągu naszego pobytu tutaj, wyrośnie coś więcej, niż parę grzybków znalezionych wczoraj.