Podczas niedzielnego spaceru na Zakrzówek znaleźliśmy nie tylko "prawdziwe" grzybki w lesie porastającym Skałki Twardowskiego, ale również przepiękne lodowe grzyby w Jaskini Twardowskiego. Może dla miłośników i bywalców jaskiń takie twory nie są niczym szczególnym, ale na nas, jaskiniowych laikach, zrobiły spore wrażenie. Zapraszam do galerii lodowych stalagmitów.:)
wtorek, 31 stycznia 2017
poniedziałek, 30 stycznia 2017
Cicho w domu i pusto
Stało się. Michałek i Krzyś pojechali sobie daleko, daleko, na swoje pierwsze w życiu zimowisko. Kiedy ponad dwa miesiące temu zaproponowałam im wyjazd bez mamy i taty, zareagowali jak zawsze wcześniej - wczepili się we mnie i oświadczyli, że nigdzie nie pojadą. Przypomniałam im wtedy jak bardzo spodobała im się jesienna, dwudniowa wycieczka szkolna do Owieczki i jak bardzo chcieli taki wyjazd powtórzyć. Zaczęli się zastanawiać i dyskutować z sobą, a następnie po dwóch dniach podjęli decyzję - jadą. No i nadszedł ten dzień, do którego od powrotu z Muszyny Krzyś odliczał dni.
niedziela, 29 stycznia 2017
Desperackie poszukiwania czegokolwiek grzybowego
Bardzo, ale to bardzo chciało mi się już znaleźć jakoweś grzybki, nieważne czy jadalne, czy nie. Podczas ostatnich wypadów saneczkowych do lasu nie mogłam nawet nadrzewniaków spod śniegu wykopać i za grzybami innymi niż suszone, marnowane czy mrożone, okrutnie mi się stęskniło. Do moich tęsknot dołączył Krzyś, któremu wczoraj wieczorem marzyły się wiosenne smardze, czarki, a później borowiki. I to ja musiałam go brutalnie sprowadzić na ziemię, bo już sam siebie niemal przekonał, że na niedzielnym spacerze na Zakrzówku wypatrzy maleńkie główki pierwszych smardzówek. Musimy na nie poczekać jeszcze z półtora miesiąca... Niemniej to chyba właśnie te marzenia o smardzówkach ostatecznie wyznaczyły kierunek niedzielnej wędrówki, obrany przez dzieciaki.
Pawełek porzucił nas o poranku i pojechał sobie popracować, bo przez trzydniowy pobyt na robotach wyjazdowych w Gdańsku, nazbierało mu się zaległości krakowskich. Zatem nie miał się kto podśmiechiwać z moich i Krzysia wizji grzybowych. Nie zważając na mróz (-10 było jeszcze o godzinie dziewiątej) i smog, ruszyliśmy na spacer.
sobota, 28 stycznia 2017
Styczniowy piknik
Już tydzień temu wydawało się, że śnieg zniknie całkowicie i zrobi się bardziej wiosennie niż zimowo. Tymczasem przez cały tydzień mróz trzymał i resztki śniegu jak były w ubiegłą sobotę, tak są do teraz. Przed siódmą było 15 stopni mrozu, a kiedy wychodziliśmy z domu, temperatura wzrosła do -10. Ile było w Węgrzcach, nawet nie sprawdzałam, ale ręce w pojedynczych rękawiczkach natentychmiast mi zgrabiały. Ale nie było szarych chmur, tylko słoneczko. Węgrzce leżą na górce, więc cały smog wędruje sobie stąd spokojnie do niżej położonego Krakowa, a konie mają lepsze powietrze. No i my, kiedy tam jesteśmy, też. A dzisiaj mieli do nas dołączyć wujek Marcin z Natalką i też skorzystać z uroków stajennego bytowania.
czwartek, 26 stycznia 2017
Resztki styczniowego śniegu
Dni zrobiły się znacznie dłuższe, co widać zwłaszcza po południu. Ostatnio wyszłam z chłopakami z basenu i jeszcze nie było całkiem ciemno; po raz pierwszy od końca października! I ptaszki śpiewają chwilami już całkiem wiosennie. Wydawałoby się, że powinna w człowieka wstąpić jakaś siła i chęć do działania, ale pomimo dłuższej jasności dziennej, brak słońca działa na mnie depresyjnie. Statystycznie to mamy w Krakowie i okolicach pięć-sześć dni szaro-burych i jeden, w czasie którego przez niskie chmury przebija się słoneczko. Do tego dochodzi wszędobylski smog, dzięki któremu szarość staje się jeszcze bardziej ponura i miejscami aż namacalnie gęsta. Gdyby nie możliwość "odgalopowania" tych niemiłych codziennych wrażeń atmosferycznych, tegoroczna zima wpakowałaby mnie chyba do łóżka.
wtorek, 24 stycznia 2017
Moje dzieciaki, las i grzyby - rok 2010
Krzyś pooglądał sobie fotki z wpisu o pierwszym roku Michałkowego wędrowania po lasach i poznawania grzybów i był mocno zniesmaczony faktem, że na zdjęciach są same Michałki, a Krzysia nie ma. A przecież to on, Krzyś, jest prawdziwym grzybiarzem i pazerniakiem! W związku z tym oglądaliśmy przez ponad godzinę leśne fotki z moim młodszym synkiem w roli głównej. Obiecałam mu również, że na pewno napiszę również o jego grzybiarskich początkach, ale żeby zachować chronologię, przypomnę dziś rok, w którym Krzychu pojawił się dopiero jesienią, więc siłą rzeczy będzie znowu głównie o Michasiu. Ponieważ leśnych zdjęć z roku 2010 mam tysiące, z trudem udało mi się ograniczyć do tych, które możecie zobaczyć poniżej.
niedziela, 22 stycznia 2017
Powtórka z ubiegłotygodniowych szaleństw
W sobotę, kiedy wyjeżdżaliśmy od koni, zadzwoniła ciocia Agata z wiadomością, że wraz z całą rodziną pójdą z nami na niedzielny spacer. Z tylnych siedzeń, na wieść, że Robuś będzie z nami na spacerze, nastąpiła eksplozja entuzjazmu. Krzyś aż piszczał z zachwytu, a Michaś postanowił, że tym razem nie pozwoli sobie na to, by Krzyś z Robertem zrobili sobie z niego cel w kolejnych wojnach śnieżkowych.
Udało nam się zatem powtórzyć dzisiaj śnieżne szaleństwo sprzed tygodnia w tym samym, doborowym towarzystwie. Tylko miejsce było inne; tym razem pojechaliśmy do Lasu Bronaczowa.
czwartek, 19 stycznia 2017
Szmaciakowo - siedzuniowe historie
Siedzunie to grzyby budzące wiele emocji wśród miłośników grzybobrań. Powodów jest kilka - po pierwsze są niezwykle piękne i zupełnie odmienne od "zwykłych" grzybów kapeluszowych, po drugie osiągają spore rozmiary, po trzecie są przepyszne, po czwarte przez wiele lat były uznawane za bardzo rzadkie i znajdowały się pod ścisłą ochroną, a teraz już nie są chronione... Można byłoby pewnie wymienić wiele jeszcze przyczyn, które sprawiają, że grzybiarze cieszą się spotkaniami z tymi grzybkami. Jedni spotykają je dość często, inni sporadycznie, bo w niektórych rejonach grzyb ten występuje bardzo licznie, w innych jest rarytasem. Zapraszam do poczytania o tej grupie grzybów i pooglądania ich na wspomnieniowych fotkach. W zimie niestety nie rosną.:(
wtorek, 17 stycznia 2017
Niedzielne szaleństwo na śniegu
Przez dwa dni śnieg sobie topniał i topniał. W sobotę wieczorem zostało go już naprawdę niewiele. A dzieciakom wciąż było mało i mało zabawy na śniegu... Trzeba było wybrać się gdzieś dalej od Krakowa, żeby chłopcy mogli jeszcze poszaleć w zimowej scenerii. Umówiliśmy się z naszymi znajomymi i ich dzieciakami na wspólny spacer w "ich" lesie. Mieliśmy tam być po raz pierwszy, więc spotkaliśmy się w ustalonym miejscu po drodze i dalej jechaliśmy razem.
niedziela, 15 stycznia 2017
Jak wykorzystać resztki śniegu?
Okrutne mrozy odeszły precz, a wraz z nimi zaczął w błyskawicznym tempie odchodzić śnieg, którego i tak za wiele nie było. W mieście zniknął całkowicie, pozostawiając po sobie brud, jaki zdążył wchłonąć z krakowskiego powietrza. Jadąc w sobotę do stajni miałam pewne obawy czy za Krakowem świat nie będzie wyglądał równie szaro-buro. Co prawda dzień wcześniej było jeszcze sporo śniegu, ale widziałam go koło południa, a później było ciepło... A brak śniegu uniemożliwiłby realizację tajnego planu uatrakcyjniania życia stajennym dzieciom.
Na szczęście okazało się, że "na wsi" białego jeszcze trochę jest i trzeba z niego szybko korzystać, bo temperatura zrobiła się przyjazna dla życia.;)
piątek, 13 stycznia 2017
Moje dzieciaki, las i grzyby - rok 2009
Jak już odpaliłam archiwalny dysk z fotkami, nie oparłam się pokusie powrotu do przeszłości i oglądaniu zdjęć z moimi chłopakami, którzy nie byli jeszcze tacy duzi, tacy przemądrzali i pyskaci jak teraz. Patrząc na nich nie po raz pierwszy pozazdrościłam im dzieciństwa spędzanego w lesie, na wycieczkach, przy zbieraniu grzybów i między końmi. Ja takiego dzieciństwa nie miałam, a Michaś i Krzyś innego nie znają. Stwierdziłam, ze na pewno z przyjemnością zobaczycie grzybowe początki dzieciaków, które poznaliście, kiedy już te pierwsze leśno-grzybowe doświadczenia mieli dawno za sobą.
Na pierwszy ogień rzucam Michałka, z czasów, kiedy nie miał jeszcze brata i był tym jedynym. Oto pierwszy leśno-grzybowy rok jego życia.
czwartek, 12 stycznia 2017
W maślakowej rodzince
Ostatnie mrozy spowodowały, że okrutnie zatęskniłam do zieleni, lasu i grzybów, których teraz na próżno w lesie szukać. Wybrałam się zatem na wędrówkę po moich zasobach foto. I muszę Wam się przyznać, że odpłynęłam daleko, daleko. Zamiast powspominać chwilę i wrócić do zimowej rzeczywistości, dwa wieczory odwiedzałam znajome miejsca i znajome grzybki. Wyciągnęłam tez parę wniosków; jednym z nich, wraz ze zdjęciami, dzielę się z Wami.
Maślaki to jedne z lepiej znanych i chętnie zbieranych grzybków. Są tak pospolite, że rzadko kiedy je uwieczniałam. Z trudem znalazłam kilka fotek z nimi. Tak to już jest - jak się znajduje jakąś grzybową rzadkość, robi się dziesiątki zdjęć i jest z czego później wybierać, a pospoliciaki pakuje się po prostu do koszyka.:) Niemniej znalazłam zdjęcia kilku gatunków maślaków i zapraszam do poczytania o nich, bo maślak maślakowi nierówny pod wieloma względami. Ponadto wielu grzybiarzy zna te grzyby pod nazwami regionalnymi, nie znając ich imion atlasowych, a czasem warto wiedzieć, co tak naprawdę pozyskujemy i zjadamy. Zauważyłam też, że grzybiarze często mylą gatunki maślaków, co nie ma większego znaczenia pod względem konsumpcyjnym, bo wszystkie grzyby z tej grupy są jadalne. Wiedzy grzybowej jednak nigdy nie jest zbyt wiele, więc w ramach przygotowań do maślakowego sezonu 2017 - parę wskazówek do rozpoznawania, szukania i obróbki.
poniedziałek, 9 stycznia 2017
Jak konie radzą sobie z mrozem
Od kilku dni mamy zimę z mrozem. Miałam napisać nawet, że zimę jak za dawnych lat, lat mojego dzieciństwa. Ugryzłam się jednak w klawiaturę, bo nie byłaby to prawda; wtedy oprócz mrozu było dużo więcej śniegu. Niemniej mamy tej zimy mrozy większe niż przez ostatnie lata (w Krakowie poniżej 20 stopni dawno nie było). A straszą nimi tak, że aż strach się bać.
Ludziom pozostaje warstwowe ubranie i ogrzany domek, a co ze zwierzakami?
sobota, 7 stycznia 2017
Z górki na pazurki!
Od początku tygodnia ze wszech stron dobiegały wieści o mających nadejść straszliwych mrozach. My się zimy nie boimy, więc plan na piątek uzależnialiśmy tylko od wielkości mrozu. Pawełek oświadczył, że pójdzie sobie pracować, bo w wolny dzień wreszcie nikt nie będzie do niego wydzwaniał co pięć minut, nie dając się skupić na robocie. ja z chłopakami mieliśmy się spotkać z wujkiem Marcinem i Natalką. Jeżeli mróz byłby mniejszy niż 10 stopni, mieliśmy zrobić sobie kucykowy kulig, jak w zeszłym roku, a w przypadku większego mrozu iść na jakiś krótszy saneczkowy spacer.
Rankiem na termometrze było minus 16. Doszłam do wniosku, że dzieciaki mi zamarzną w stajni zanim wyruszymy na spacer, bo trzeba trochę czasu na samo przygotowanie takiej atrakcji. Dlatego ustaliliśmy, że pobawimy się na śniegu w pobliżu domu, tak, żeby można było w miarę szybko wrócić do ciepełka.
czwartek, 5 stycznia 2017
Odwiedziny u orzechówki
Podczas noworocznego spacerku zostawiłam chłopaków przy ptasiej stołówce, a sama zanurkowałam w krzaki, w których pod koniec listopada znalazłam stanowisko orzechówki mączystej. Obiecałam wtedy sobie i Wam, że przy najbliższej okazji sprawdzę jak miewają się znajome owocniki. Liczyłam też na to, że orzechówki pojawią się również na sąsiednich drzewach.
środa, 4 stycznia 2017
Noworoczne poszukiwania grzybów
Tradycyjnie, jak co roku, pierwszego dnia stycznia wybraliśmy się na noworoczny spacer do lasu. Oczywiście, oprócz pochodzenia w pięknych okolicznościach przyrody, celem było wytropienie jakichkolwiek grzybków. Rok 2016 rozpoczęliśmy spacerem po Zakrzówku, gdzie z grzybami było marniutko, więc tym razem pogoniłam menażerię nieco dalej - do Lasku Wolskiego, w którym ZAWSZE coś się udaje znaleźć. Poza tym Zakrzówek "zaliczyliśmy" z dzieciakami kilka dni wcześniej. Oczywiście nie liczyłam na gigantyczne pozyski, ale tradycyjnie zabrałam z sobą mały koszyczek. Pawełek z dezaprobatą kręcił głową, mówiąc: "Przecież wiesz, że nic nie znajdziesz!" Takie słowa zawsze działają na mnie baaardzo motywująco - uwielbiam, kiedy później "wychodzi na moje".:)
poniedziałek, 2 stycznia 2017
"Rewelacyjny" początek roku 2017
Drugi dzień stycznia 2017 roku na długo pozostanie w mojej pamięci. Gdybym była Michałkiem, mogłabym stwierdzić, że to "najgorszy dzień mojego życia" albo chociaz jeden z tych najgorszych ;).
niedziela, 1 stycznia 2017
Spacerowo - grzybowe zakończenie roku
Rok 2016 pożegnał nas dwoma pięknymi, słonecznymi dniami. Nawet znad Krakowa zniknęła szaro-bura smogowa czapa i całkiem dobrze było widać błękitne niebo i świecące na nim słoneczko. Te dwa dni wykorzystaliśmy na najprzyjemniejsze z przyjemnych czynności - piątkowy spacer po terenie parkowo - leśnym i sobotnie koniowanie. Z perspektywy Nowego Roku, który już jest, stwierdzam, że było to bardzo udane i intensywne zamknięcie rozdziału z numerem 2016.
Subskrybuj:
Posty (Atom)