Jak już odpaliłam archiwalny dysk z fotkami, nie oparłam się pokusie powrotu do przeszłości i oglądaniu zdjęć z moimi chłopakami, którzy nie byli jeszcze tacy duzi, tacy przemądrzali i pyskaci jak teraz. Patrząc na nich nie po raz pierwszy pozazdrościłam im dzieciństwa spędzanego w lesie, na wycieczkach, przy zbieraniu grzybów i między końmi. Ja takiego dzieciństwa nie miałam, a Michaś i Krzyś innego nie znają. Stwierdziłam, ze na pewno z przyjemnością zobaczycie grzybowe początki dzieciaków, które poznaliście, kiedy już te pierwsze leśno-grzybowe doświadczenia mieli dawno za sobą.
Na pierwszy ogień rzucam Michałka, z czasów, kiedy nie miał jeszcze brata i był tym jedynym. Oto pierwszy leśno-grzybowy rok jego życia.
Michałek zjawił się na świecie w marcu, więc pierwszymi grzybami, jakie poznał, były smardzówki. Miał wtedy ze dwa tygodnie.
Niewiele później nawiedził słowacką Orawę, łąki pokryte dywanem krokusów i pierwsze swoje czarki.
...i zmierzył się z hubiakiem.
Na drugą mieięcznicę Michaś dostał od cioci odpowiedni dla grzybiarza strój.
Teraz był już doskonale przygotowany do poznawania lasu z bardzo bliska.:)
Tam, gdzie dało się przez las jechać Michałkowozem, rezygnowałam z noszenia go w chuście, bo z dnia na dzień robił się coraz cięższy.
A wózek mieliśmy terenowy - z dużymi pompowanymi kółkami i amortyzatorami. Bez trudu pokonywał leśne ścieżki, błoto i mniejsze strumienie.
Później były już wakacje. Pojechaliśmy do Lipnicy i wyprawy do lasu stały się Michałkową codziennością. Każdego dnia poznawał nowe gatunki.
Poznawał też ciepło nagrzanej słońcem ziemi, powiewy wiatru, deszczową wilgoć, ciepło, zimno, zapachy, kolory i milion innych rzeczy, tak prostych i oczywistych dla dorosłego człowieka.
Trudy grzybobrań odsypiał spokojnie, kiedy tylko nadarzyła się okazja.
Pełzać i raczkować (po orawsku - pieskować) uczył się pod grzybkami.:)
Na półrocze - 16 września, zrobiłam Michałkowi koszykową sesję.
Jesienią pożegnaliśmy orawskie lasy i wróciliśmy do Krakowa. Zaraz jednak trzeba było szykować się do kolejnego wyjazdu - pierwszego dla Michasia grzybiarskiego zlotu w Zbąszyniu.
Oczywiście w Krakowie też każdą okazję wykorzystywaliśmy na wypad do lasu.
Było też patriotyczne grzybobranie w Tychach. Listopadowa pogoda nas wtedy nie rozpieściła - lało jak z cebra przez cały dzień.
Nadeszła zima. Michaś spacery spędzał w wózku lub na sankach - ciepło ubrany, a w większe mrozy okryty baranicą. Oprócz zimowych grzybów miał okazję obejrzeć pracę ornitologów i obrączkowanie ptaszków.
Udało mu się też pojeździć po lesie na nartach...
...i poleżeć na śniegu.
Zimowe grzyby poznawał bardziej w domu, już po powrocie z lasu niż w czasie spacerów.:)
Tak upłynął pierwszy rok Michałkowej edukacji grzybowej. Na dziś koniec wspomnień.:)
rozczuliłam się oglądając te Twoje wspomnieniowe fotki, czas tak szybko upływa i dobrze że utrwalamy go w fotkach bo ułatwiają przybliżyć pamięci różne momenty z życia.
OdpowiedzUsuńJa się rozczulam za każdym razem, kiedy wracam pamięcią do tych dni, kiedy moje chłopaki były takie nieporadne i całkowicie zależne ode mnie.:)A zdjęcia to jeden z najlepszych wynalazków ludzkości.:)
UsuńMichaś ty miałeś maluszku bombowy pierwszy rok zycia.Ile ci mama cudeńków pokazała.Wiem jak mamy dmuchają i chuchają na dzieciaczki swoje a nie myślą żeby w drugim miesiącu życia brać dziecko na grzyby.to zdarza sie bardzo rzadko i miałes wielkie szzcęście że tego doswiadczyłeś ze swoimi wspaniałymi rodzicami.A jakie dorotko piekne zdjęcia,a jak podrosnie Michał to sie będzie cieszył z tych fotek
OdpowiedzUsuńMichaś, oglądając siebie na fotkach już teraz nie może się nadziwić, że to jest on. Długo mówił o sobie z fotek - "on":)
UsuńJa nigdy nadmiernie nie chuchałam na moich chłopaków i nigdy nie zdarzyło się, żeby pochorowali się po spacerze w deszczu czy przemoknięciu na śniegu. Do tej pory praktycznie nie chorują - raz, dwa razy do roku jakieś mocniejsze przeziębienie i na tym koniec.
Poza tym zawsze uważałam, że dzieci mają inspirować do nowych działań, a nie ograniczać, więc najzwyczajniej, od urodzenia, zabierałam ich tam, gdzie sama chadzałam zanim pojawili się w moim życiu.:)