Kiedy zakładałam blog, wspominałam, że Pawełek kiedyś tam, w mrocznej przyszłości coś będzie chciał napisać i opublikować. No i stało się - mroczna przyszłość została oświecona wakacyjną tęsknotą za nami i Pawełek powrócił do przeszłości. Plan taki zrodził się w jego głowie już w maju, kiedy czytał mój tekst "Dlaczego koń lubi biegać?", a teraz nadeszła pora na realizację i oto macie przed sobą historię Pawełkiem spisaną. Zapraszam do lektury!
piątek, 31 lipca 2015
czwartek, 30 lipca 2015
Lekcja poglądowa
Udało się wreszcie znaleźć tyle grzybków, że spód małego koszyka był zakryty. Z prześwitami co prawda, ale i tak sukces to był niebywały, po ponad miesięcznym codziennym penetrowaniu orawskich lasów. Aż chce się napisać, ze teraz to już może być tylko lepiej, ale już kilkakrotnie tak sobie myślałam i na myśleniu się kończyło.
środa, 29 lipca 2015
W granicznym lesie
Granica towarzyszy nam nieustannie podczas lipnickich wakacji, chociaż od kilku lat właściwie nie istnieje. Jest jednak ważnym punktem odniesienia w określaniu kierunków i miejsca naszych spacerów grzybowych i konnych. Wystarczy powiedzieć, że idzie się do lasu na granicę i wszystko staje się jasne.
Byliśmy już dwukrotnie w lesie pogranicznym w Chyżnem, gdzie sprawdzaliśmy stan zagrzybienia na początku lipca i w połowie tegoż miesiąca. Tam jednak trzeba dojechać samochodem, więc nie bywamy tam zbyt często. Zdecydowanie intensywniej penetrujemy natomiast nasz pobliski graniczny las, po którym Michaś i Krzyś, podobnie jak po Grapie, wędrują na końskich grzbietach.
Podczas poszukiwań grzybów (których nadal jest tyle, co na lekarstwo), mamy możliwość spotkań z różnymi stworzeniami zamieszkującymi orawskie lasy. Pisałam już o stworach na Grapie napotkanych, a dzisiaj zobaczcie kogo zaskoczyliśmy swoją obecnością w lesie granicznym.
wtorek, 28 lipca 2015
Borówkowe Święto
Z kieratu codziennych, wakacyjnych zajęć wyrwaliśmy się w niedzielę na Święto Borówki, organizowane corocznie na terenie skansenu w Zubrzycy Górnej. Po Pastyrskim Świncie na Lipnicy, hej, jest to druga orawska impreza, na której trzeba być obecnym.
W Borówkowym Święcie najbardziej podoba mi się brak wszelkiego kolorowego badziewia z Chin, które zdominowało tego typu imprezy. W Parku Etnograficznym są za to stare chałupy, stroje orawskie, sprzęty sprzed lat i pokazy ich użytkowania. Zobaczcie zresztą sami.
poniedziałek, 27 lipca 2015
Coś drgnęło
Wreszcie spadł spokojny, grzybowy deszcz. Padało w nocy, siąpiło o poranku i pomoczyło nie tylko wierzchołki wysokich traw, ale i ziemie nimi porośniętą. Wilgoć dotarła pod gałęzie rozłożystych świerków i jodeł, a z gałęzi ściekała powolutku życiodajna woda.
W takich to okolicznościach zmoczonej porządnie przyrody wyruszyliśmy na niedzielny spacer. Po raz pierwszy od dawna Michaś i Krzyś założyli zamiast koszulek przeciwdeszczowe kurteczki, a kucyki trzeba było osuszyć z deszczu, a nie potu. Zabraliśmy też koszyk, tak bardziej pro forma, ale jak się okazało, tym razem się przydał.:) Aha! Byłabym zapomniała! Krzyś zabrał ze sobą miecz do walki z chwastami. Ostatnio na każdy konny spacer zabiera jakąś broń, aby zwyciężać w kolejnych potyczkach z ostami (tylko one, dzięki umiejętności kłucia, są godnymi przeciwnikami).
sobota, 25 lipca 2015
Prawie bezgrzybowy spacer
Nareszcie chłodniej! Krótkotrwała ulewa dnia poprzedniego schłodziła rozpaloną ziemię i uczyniła atmosferę przyjaźniejszą leśnemu wędrowaniu. Kiedy zaparkowaliśmy na leśnym parkingu, Michaś i Krzyś wystrzelili ze swoich fotelików jak z procy i pognali pod górkę. Aż się zdziwiłam, że potrafią takie dynamiczne ruchy wykonywać, bo przez ostatnie upalne dni w lepkim od upału powietrzu przemieszczali się w tempie ślimaczym.
Ja sobie szłam po wilgotnej ściółce, a chłopcy dokazywali, ścigając się między drzewami. Od czasu do czasu wzrok nasz padał na żółte i pomarańczowe punkciki wśród opadłych igiełek świerkowych i jodłowych umieszczone. To jaskrawożółte wykwity piankowe, które natychmiast skorzystały z namiastki wilgoci i pięknorogi, których coraz więcej się pojawia, cieszyły oczy swoimi kolorkami.
piątek, 24 lipca 2015
W nagłych wypadkach
Nie myślcie sobie, że podczas wakacji to my tylko się bawimy, spacerujemy, pozyskujemy czy ujeżdżamy konie. Dzieciaki podwórkowe uczą się też wielu przydatnych rzeczy. A nauka w formie świetnej zabawy sprawia, że sporo zostaje zapamiętane i w przyszłości okazać się może wiedzą bezcenną.
Ostatnio, jednym z ciekawszych szkoleń były zajęcia z udzielania pierwszej pomocy. I chociaż reanimacja nie wzbudziła specjalnych emocji, to już bandażowanie okazało się hitem jednego popołudnia.
czwartek, 23 lipca 2015
Babiogórski las chłodził nas
Plany spaceringowe zostały zdeterminowane przez lejący się od świtu żar. Nie zabraliśmy kucyków, które zostały w domu ziając okrutnie, a my podjechaliśmy na skraj babiogórskiego lasu i poczłapaliśmy w kierunku strumienia, który dawał nieco ochłody i sprawiał, że odczucie przebywania w naturalnej saunie nieco słabło.
środa, 22 lipca 2015
W lesie ostatniej nadziei
Pojechaliśmy do lasu ostatniej szansy, do lasu w magicznej krainie, z którego jeszcze nigdy nie wyszłam bez grzyba w koszyku. Drogi ujechać trzeba było kawałek, więc chłopcy urządzili sobie konkurs "Śpiewać każdy może", ale o to, który robi to piękniej, pokłócili się na szczęście dopiero w chwili, kiedy dobijaliśmy do celu, więc łatwo było spór rozsądzić. poganiając towarzystwo w zarośla, gdzie trzeba było się skupić na marszu, przedzieraniu i pokonywaniu przeszkód terenowych wyrastających przed nami w sposób magiczny.
wtorek, 21 lipca 2015
Na Grapie napotkane
Po nocnej burzy, która głośno poburczała, jak to w górach tylko potrafi, ale niewiele wody wylała, poranek był rześki i przyjemny, w sam raz na kolejny spacer po stromych wzniesieniach. Po grzybowych miejscach wokół Grapy wędrowaliśmy na jednym z pierwszych spacerów, tym razem celem był szczyt oraz sprawdzenie grzybowych miejsc na większej wysokości niż podnóża naszej zadomowej górki. Michaś i Krzychu wędrowali oczywiście na końskich nogach, jak podczas wszystkich wyjść w pobliżu lipnickiego domku.
poniedziałek, 20 lipca 2015
Sobotni spacer z osobistym fotoreporterem
W sobotę planowany był pożegnalny spacer dla Marcina i Natalki, którzy musieli wracać już do Krakowa. Okazało się jednak, że nasi goście są tak przemęczeni po tygodniowym spacerowaniu w naszym towarzystwie, że wolą te ostatnie lipnickie chwile przesiedzieć na podwórku niż popatrzeć na piękne widoki rozpościerające się niezmiennie przed oczami wędrowca przemierzającego granicę.
Ja ze spaceru nie miałam zamiaru rezygnować, więc posiodłałam Żółtego i Feliksa, wyposażyłam Pawełka w mały koszyczek (na wszelki wypadek - wszak grzyby są nieprzewidywalne, więc mogły wyrosnąć specjalnie dla nas, tam, gdzie kroki nasze skierujemy. Sam Pawełek dociążył się dodatkowo pokaźnej wagi aparatem i postanowił, że będzie uwieczniał nasze poczynania na nieśmiertelnej karcie pamięci.
sobota, 18 lipca 2015
Od życzenia do spełnienia
Zamarzyły się dzieciarni pierogi z borówkami. Takie polane śmietanką i posypane cukrem. Doskonale ich rozumiałam, bo pierogi z borówkami to jeden ze smaków mojego dzieciństwa, który do dziś świetnie pamiętam. A niech tam, czemu moi chłopcy nie mieliby mieć takich wspomnień na podniebieniu czarnym sokiem jagodowym zapisanych?
piątek, 17 lipca 2015
W oczekiwaniu na Pawełka
Jedynym minusem lipnickich wakacji jest rozłąka - ja z Michałkiem, Krzychem i konikami wakacjujemy się u stóp Babiej, a Pawełek w tym czasie smaży się w grubych krakowskich murach i ciężko pracuje. W Lipnicy melduje się w piątki i zostaje z nami do poniedziałkowego poranka.
czwartek, 16 lipca 2015
Żółty i Feliks w szkole życia - kolejny semestr zaliczony:)
Żółtego i Feliksa zabieramy do pracy w terenie co drugi dzień. W dzień "odpoczynkowy" uczą się różnych przydatnych w końskim życiu rzeczy na padoku, myjni czy w stajni. Ale dzisiaj nie będziemy odpoczywać, tylko wybierzemy się na trening terenowy i sprawdzimy jakie nowe umiejętności udało się nabyć członkom menażerii o najkrótszym stażu.
Kucyki, które niedawno zaczęły pracować pod siodłem, kapitalnie chodziły ze mną na spacery, niosąc Michałka i Krzycha na swych grzbietach. Maszerowały sobie równo, nie płosząc się i nie ciągnąc linki, na której, dla bezpieczeństwa dzieci, są cały czas przypięte do mnie. Problem pojawił się, kiedy poszedł z nami Pawełek - koniki były niespokojne, kiedy koło nich przechodził, zatrzymywały się lub przyspieszały znienacka. W związku z tym, Pawełek, podczas pamiętnej kucykowej wyprawy do bacówki, podążał z tyły lub z przodu, aby nie niepokoić koni.
W tym tygodniu mam sporo towarzystwa, które chce nam towarzyszyć w spacerach, więc skorzystałam z tej okazji i stopniowo przyzwyczaiłam Żółtego i Feliksa do towarzystwa innych ludzi. Na tym polu osiągnęliśmy pełny sukces - na ostatnim spacerze kucyki nie zwracały w ogóle uwagi na biegające wokół nich dzieci i dały się nawet potrzymać i poprowadzić kilka kroków mojemu bratu (ale rozglądały się nerwowo za mamą przewodniczką).
środa, 15 lipca 2015
Ciągle cieniutko, ale...
Popędziliśmy do lasu, gdzie poprzednio nawilżenie było największe i widzieliśmy największą ilość grzybów od początku wakacji. Największą nie znaczy oczywiście powalającą, ale jak na obecną sytuację grzybową, tam było najlepiej. Jechaliśmy w siąpiącym deszczu, ale na miejscu okazało się, że pogoda tym razem będzie dla nas łaskawa i zza chmur wyjrzało nieśmiało słoneczko, a chmurzyska ustąpiły miejsca skrawkom błękitu.
wtorek, 14 lipca 2015
Jak wilgoć z nieba szczytowanie udaremniła
Dzień wcześniej na niebie zgromadziło się sporo pięknych obłoczków, które najwyraźniej miały się k'sobie, bo przez noc połączyły się w szczelnie zakrywającą nieboskłon warstwę, z której nad ranem zaczęło wyciekać. Siąpiło, kiedy wypuszczałam konie na padoki, ale później ustało i nawet słońce nieśmiało zaczęło miejscami wyzierać. Na takie dictum z góry, ja, mądra matka, odłożyłam kurtki przeciwdeszczowe i wychodząc z założenia, że w tym roku urodzaju na deszcz nie było, nie ma i nie będzie, ubrałam dzieciom tylko dresowe bluzy.
poniedziałek, 13 lipca 2015
Ach, jak tu pięknie!
Zjechało się do nas gości, oj zjechało! Na podwórku zaroiło się od małych stworzeń, które zajęły się same sobą, dając rodzicom chwile wytchnienia od swojego cudownego, ale męczącego towarzystwa. Znają tu każdy zakamarek, więc od momentu opuszczenia samochodu, czują się jak władcy należnego im terytorium pełnego dziecięcych atrakcji.
Wujek Marcin z Natalką i ciocia Inga z dziewczynkami przyjechali do Lipnicy nie pierwszy raz i zostają na dłużej - Michaś z Krzychem mają zapewnione towarzystwo na najbliższe tygodnie. Dojechali do nas jednak goście, którym się nie udawało dotrzeć tu od czterech lat, przez które usilnie namawialiśmy ich do złożenia nam wakacyjnej wizyty. I tak, sobotnim porankiem, na podwórko wyprysnęła Ania, która pognała do dzieci, a za nią, wydając okrzyki zachwytu nad pięknym, ukwieconym podwórkiem, wysiadła Urszulka i Wojciech - znajomi, prowadzący pensjonat dla koni w Krakowie. To u nich mieszkają moje kopytne, kiedy nie są na wakacjach.:)
piątek, 10 lipca 2015
Koński trening kondycyjny
Lipnickie wakacje to czas, kiedy moje konie pracują najwięcej - to teraz mam czas, żeby zabierać je na codzienne, długie spacery. A tereny do treningu kondycyjnego wymarzone - trochę płaskich łąk, sporo górek, pagórków i wzniesień, strumyczki, rzeczki, zwalone drzewa i rowy do skoków. No i oczywiście cały czas cudne widoki z każdej strony, w którą padnie wzrok.
Koniska wcale nie są zmartwione koniecznością odbywania wędrówek w moim towarzystwie - w czasie jazd mają możliwość zaspokojenia "naturalnej potrzeby ruchu":). Wiedzą ponadto, że po pracy czeka je relaks na zielonych pastwiskach, a w stajni żłób pełny smacznego jedzonka - owsa i pachnącego, górskiego sianka.
czwartek, 9 lipca 2015
Z braku grzybów...
....zapełniamy słoiki innymi "dobrościami". Od przyjazdu do Lipnicy, w jednym kącie pokoju stają pudła, w których przywiozłam puste słoiki na grzybki. Stoją te pudła i mnie drażnią - tak jeszcze nie było, żeby przez półtora tygodnia nie wyjąć i nie zapełnić grzybami ani jednego słoiczka. Najwyższa pora była, aby coś temu zaradzić, a ponieważ sezon ogórkowy się zaczyna, zakupiliśmy ich cały worek i już mam jedną skrzyneczkę zapełnioną gotowymi przetworami.:)
środa, 8 lipca 2015
Trochę wody dla ochłody!
Mimo żaru spływającego z nieba, nie odpuściliśmy sobie spacerku - wybrałam trasę przez las i po otwartych łąkach, na których zawsze troszeczkę powiewa. Michaś i Krzychu poczyścili swoje kucyki, żeby mieć zapewniony transport w czasie wędrówki i wyruszyliśmy.
wtorek, 7 lipca 2015
Rekonesans w Małej Lipnicy
Na kolejny las przyszedł czas... Upały straszliwe wysuszają ostatki wilgoci z twardej jak beton ziemi i uniemożliwiają grzybkom pojawienie się na świecie. Nie dajemy jednak za wygraną i codziennie przemierzamy kolejne lasy, aby pospacerować i wydrapać ze ściółki cokolwiek.
Tym razem wybór padł na babiogórski las od strony Lipnicy Małej. Jest tam sporo miejsc bagiennych, a z parkingu idzie się od razu do lasu, gdzie można skryć się w cieniu. Poza tym teren płaskaty, więc i chodzenie w upale nie jest tak męczące jak po pagórkach.
poniedziałek, 6 lipca 2015
Pastyrskie świnto na Lipnicy hej!
Już po raz 41 Gminny Ośrodek Kultury z Lipnicy Wielkiej zorganizował na polanie u stóp Babiej Góry Pasterskie Święto. Ja z Pawełkiem byliśmy na tej imprezie po raz ósmy, dzieci, odpowiednio do swojego wieku, mniej. Z roku na rok widoczny jest smutny trend - stoiska z regionalnymi wyrobami, ciekawe konkursy wypierane są przez odpustowe stragany wabiące dzieci kolorową chińszczyzną. Ale i tak warto tam być, żeby zobaczyć występy zespołów regionalnych, a przede wszystkim spotkać się ze znajomymi.
sobota, 4 lipca 2015
Spacer na miarę setnego wpisu
Na genialny plan przegonienia menażerii na konkretnym spacerze wpadłam w środę wieczorem. O moim pomyśle poinformowałam Pawełka telefonicznie - biedak nie miał wyjścia i z radością przystał na propozycję pójścia do "naszej" bacówki na piechotę. Jest to jedno z naszych kultowych miejsc, do którego zawijamy, jak do znanego i lubianego portu, podczas każdej wizyty na Orawie, ale na własnych nogach z lipnickiego domku jeszcze tam nie szliśmy.
Nadszedł wreszcie ten dzień - od rana upalny i pełen słońca. Obawiałam się nieco, czy nasze kucyki, niedawno wdrożone do pracy pod siodłem, podołają temu wyzwaniu i dowiozą małych pasażerów do celu i z powrotem. Wyruszyliśmy z założeniem, że jeżeli którykolwiek uczestnik wycieczki będzie miał jakiekolwiek problemy z dalszym marszem, zawrócimy w stronę domu i odłożymy realizację mojego planu na bliżej nieokreślony czas przyszły.
Tak się złożyło, że wpis o dzisiejszym spacerze zajmie zaszczytne, setne miejsce wśród postów na moim blogu, więc w pewnym sensie, jest szczególny. Przynajmniej dla mnie.:)
piątek, 3 lipca 2015
Grzyby z pogranicza
Tajemniczy szpieg z Krainy Deszczowców doniósł nam, że w niedzielę, kiedy u nas zaledwie pokropiło, nad Chyżnem przeszła ulewa. Zrobiliśmy użytek z tej informacji i pojechaliśmy sprawdzić jakie są efekty tego deszczu w przygranicznym lesie.
czwartek, 2 lipca 2015
Pławienie manażerii
Przygrzało nam dziś, przygrzało... Pierwszy raz od przyjazdu do Lipnicy, czyli od tygodnia. Dla grzybków taka pogoda jest fatalna, ale za to umożliwia korzystanie z szeregu innych letnich atrakcji. Dzisiaj, od rana do nowego basenu ogrodowego lała się powolutku źródlana woda z lipnickiej studni. Zanim wyruszyliśmy na poranny spacer w poszukiwaniu grzybków (relacja w oddzielnym wpisie),Krzychu włożył rękę do basenowej wody i stwierdził, ze jest gorąca. Cały spacer upłynął więc pod hasłem pytań, czy już woda wypełniła basen, czy już wracamy, czy od razu będziemy się kąpać... Ufff... Powiem krótko - to nie było miłe. Nie było też możliwości wytłumaczenia dzieciom, że woda w basenie jest lodowata i nie wytrzymają w niej zbyt długo. Oni wiedzieli przecież lepiej.:)
środa, 1 lipca 2015
Babiogórskie skarby
Przyszła pora na odwiedziny w nieco odleglejszych od domu lasach. Dzisiaj wybór padł na Babią Górę, a właściwie to jej podnóża porośnięte grzybodajnymi lasami. Po kilku dniach penetrowania orawskich lasów mieliśmy świadomość, że na Babiej cudów nie będzie, ale liczyłam na znalezienie kilku rzadkich gatunków, które o tej porze roku spotykałam na znanych mi miejscówkach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)