Temperatury i długość, a właściwie krótkość dnia wywołały na świat zimowe grzyby. Prawdę mówiąc, na moich stałych miejscówkach nie miałam kiedy ich w tym roku poszukać, bo różne zajęcia w ciągu tygodnia zabierają cały czas, a weekendy, ze względu na prace budowlane, spędzamy wszystkie pod Babią. Nie jeździło się na Orawę w listopadzie czy grudniu, bo to był czas na spacery w innych lokalizacjach. Ale teraz się wszystko pozmieniało i koniecznością jest poszukanie stanowisk zimowych grzybków tam, gdzie jest szansa pochodzić. Orawa nie sprzyja zimowym gatunkom, bo mało tu drzew liściastych, a temperatury też sporo niższe niż na przykład w okolicy Krakowa. Niemniej, w sobotę udało się znaleźć miejscóweczkę zimówkową. To pierwszy gatunek z zimowej trójcy, jaki poznała Zołza.