czwartek, 30 lipca 2020

Zbliżamy się do końca lipca

      Wakacyjny czas umyka jeszcze szybciej niż normalny czas. Doświadczają tego przede wszystkim dzieci chodzące do szkoły, ale i dorosłym się udziela. Dopiero co zaczynał się lipiec, a już się kończy i jesteśmy na półmetku wakacji. Nad chłopakami powoli zaczyna krążyć widmo szkoły, a nade mną niepewności, co z tą szkołą po wakacjach będzie. Ale zostawmy na razie te drażniące sprawy edukacyjne i chodźmy zerknąć do orawskich lasów. Ostatnio deszcze i burze nas omijają, więc ściółka się przesuszyła i można śmigać po lesie w adidasach, a nie w gumowcach. No chyba, że trzeba gdzieś przejść przez łąkę (w większości łąki nie są wykoszone, więc trawa sięga do szyi, a miejscami kryje człowieka mającego mniej niż metr osiemdziesiąt). W trawie rosa utrzymuje się nawet do południa, więc po przejściu takich zarośli trawiastych, buty inne niż gumowce są przemoczone. Doświadczył tego kilkakrotnie Krzychu, który za wszelką cenę stawia na swoim i ubiera na spacery takie buty, na jakie ma ochotę. A później chodzi w mokrych, twierdząc, że są suchuteńkie. Dla własnego zdrowia psychicznego przestałam ingerować w Krzysiowe wyposażenie leśne, jeżeli tylko nie stanowi ono poważniejszego zagrożenia. A swoją drogą, to już by się jakiś opad przydał; niekoniecznie burza, ale taki całonocny, spokojny deszczyk. Jakby co,, to zamawiam.:)

piątek, 24 lipca 2020

Babia po raz kolejny

     W tym szalonym roku 2020 już trzeci raz zabieram Was na wyprawę na Babią Górę. Raz byliśmy w połowie maja, drugi raz w ostatnim dniu majowym, a teraz po raz trzeci stanęłam na szczycie Babiej, tym razem lipcowej. Prawdę mówiąc,  nie bardzo mi się chciało iść na szlak, kiedy w lesie można poszaleć grzybowo, ale Renia bardzo chciała pójść w naszym towarzystwie, Miłosz chciał, Eryk chciał i Michałek z Krzychem też chcieli. Nie było więc uproś - musiałam porzucić grzybowe lasy na jeden dzień i pomaszerować po górskich szlakach. 

    Posprawdzałam prognozy pogody, którym jakoś specjalnie nie wierzę, ale inni wierzą i ustaliliśmy, ze najdogodniejszym dniem będzie środa. Kiedy poranek wstał zachmurzony i szary, gospodarz lipnickiej przystani stwierdził, ze kiepską mamy pogodę, ale odpowiedziałam mu tylko, ze później na pewno będzie lepsza. Pojechaliśmy pod górę o 7:30 trzema samochodami. Ja zostaawiłam mój na parkingu Stańcowa, gdzie mieliśmy zejść szlakiem zielonym, a Zibi i babcia Eryka pomknęli Rajsztagiem na przełęcz Krowiarki, skąd startowaliśmy.

poniedziałek, 20 lipca 2020

Z ostatniego tygodnia

      Przez ostatni tydzień jakieś złe pożera nam nieustająco internety i uniemożliwia regularne donosicielstwo z orawskich lasów. Wreszcie wczoraj nastąpił jakiś przełom w przepędzaniu złego i powolutku udało się wstawić fotki z paru ostatnich dni. Codzienny koszyk menażeryjny wygląda podobnie jak na zdjęciu powyżej - mogę się wreszcie cieszyć nieco większą ilością moich ulubionych kureczek. Drugim gatunkiem, którego tegoroczne zbiory są ponadprzeciętne jest muchomor czerwieniejący. Bywały lata, w których sporo muchomorków rosło, ale takich mega ilości jak obecnie nigdy nie odnotowałam. I nie jest to jeden rzut owocników; rosną w tych samych miejscówkach już od ponad trzech tygodni i cały czas pojawiają się młode owocniki. Dzięki temu, ze jest ich aż tyle, można bez problemu zapełnić koszyk dorodnymi i pozbawionymi dodatków białkowych grzybkami. Korzystam z tego bogactwa i zapełniam kolejne słoiki marynowanymi muchomorami. Następny rok na pewno taki obfity nie będzie, więc zapasik w spiżarni nie zawadzi.:) Z innymi gatunkami pozyskowych grzybków już tak pięknie nie jest - rosną pojedyncze sztuki borowików, podgrzybków, koźlarzy i gołąbków, ale większość z nich ma tak bogate życie wewnętrzne, że zostają od razu w lesie, czasem nawet bez rozstawania się ze ściółką. W sobotnie popołudnie na przykład idę ja sobie lasem na Grapie, patrzę na bok drogi leśnej, a tam w pięknych okolicznościach przyrody otulony mchem zieleniutkim, stoi sobie idealny borowik szlachetny w wieku średnim - okrąglutki, brązowiutki, nienaruszony przez ślimaka... Zachwyciłam się, ale czar prysł, kiedy dotknęłam tego idealnego, brązowego łebka - był miękki od wypełniającego go robaczego farszu. Już dalej nie badałam jego stanu; został na swoim miejscu, wyścielonym zielonym mchem.

sobota, 11 lipca 2020

Przed kilkudniową przerwą

     Znowu jesteśmy na kilka dni w Krakowie. Grzyby zostały w orawskich lasach i muszą na nas chwilę poczekać. Dostały prikaz dalszego rośnięcia oraz instrukcję jak chować się i chronić przed naszą konkurencją, która zalała lasy falą tsunami. Pogoda w tym roku sprzyjała rozmnożeniu się ślimaków oraz muchówek,które uwielbiają atakować każdy grzybowy kształt wykryty w zasięgu. W związku z tym trudno jest trafić na całego, nie wygryzionego przez ślimaki grzybka, a jeszcze trudniej znaleźć takiego, który nie jest nafaszerowany w środku białkiem. Te z pierwszego zdjęcia to wybrańcy spaceru - najpiękniejsi, bez specjalnych ran zewnętrznych po starciu ze ślimaczymi zębami. To jakieś 20% znalezisk borowikowych z tego dnia; większość od razu zostawała w lesie, nawet bez wyciągania ze ściółki. Jeśli myślicie, że te w całości można było zjeść, to się mylicie - piękne po zewnętrzu, w środku miały tylu mieszkańców, że tylko skrawki do sosu udało się uratować. Miejmy nadzieje, że kolejne pokolenia prawdzikusów będą odporniejsze na robactwo i ślimactwo, a teraz chodźmy zobaczyć, co oprócz jadalnych borowików można znaleźć.

poniedziałek, 6 lipca 2020

Kurki, muchomory i inne ciekawe grzybki

     Grzyby na Orawie nieco przystopowały, mimo, że pogoda jest dla nich idealna - mokro i ciepło. To znaczy, my uważamy, ze jest idealna, ale grzybki najwidoczniej twierdzą inaczej. ;) Trudno jest zapełnić koszyk, ale za to wystartowały niektóre gatunki rzadkie i chronione. Michałkowi i Krzysiowi za bardzo nie chce się ich poszukiwać, bo o ile bawi ich pozysk, o tyle mozolne sprawdzanie znanych miejscówek, jest dla nich nieco nudne. Druga sprawa, to towarzystwo innych dzieci, które zaczęły wakacje i przyjechały do Lipnicy. Spędzają całe dnie na podwórku i moje chłopaki chcą wykorzystać jak najwięcej czasu na zabawę z rówieśnikami, których przez ostatnie miesiące bardzo im brakowało. Ponieważ zatem do lasu się nie rwali, a tata Pawełek przyjechał na weekend i też nie miał ochoty na spaceringi, mogłam sobie samotnie i spokojnie przemierzać kolejne kilometry leśne.:)

środa, 1 lipca 2020

2020 - rok korony


     Rok dwa tysiące dwudziesty przejdzie do historii jako rok korony. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ja też miałam swoje spotkanie z koroną, a właściwie dzięki jednej koronie, mogłam spotkać inne korony.:) To ogłoszone wszem i wobec pandemia wygoniła mnie z Krakowa na Orawę już w kwietniu. Miałam więc możliwość przeszukiwania tutejszych lasów znacznie wcześniej niż w czasie wakacji. Wykorzystałam tę możliwość, dzięki czemu udało mi się spotkać setki koron. To zdecydowanie ich rok.:)