sobota, 11 lipca 2020

Przed kilkudniową przerwą

     Znowu jesteśmy na kilka dni w Krakowie. Grzyby zostały w orawskich lasach i muszą na nas chwilę poczekać. Dostały prikaz dalszego rośnięcia oraz instrukcję jak chować się i chronić przed naszą konkurencją, która zalała lasy falą tsunami. Pogoda w tym roku sprzyjała rozmnożeniu się ślimaków oraz muchówek,które uwielbiają atakować każdy grzybowy kształt wykryty w zasięgu. W związku z tym trudno jest trafić na całego, nie wygryzionego przez ślimaki grzybka, a jeszcze trudniej znaleźć takiego, który nie jest nafaszerowany w środku białkiem. Te z pierwszego zdjęcia to wybrańcy spaceru - najpiękniejsi, bez specjalnych ran zewnętrznych po starciu ze ślimaczymi zębami. To jakieś 20% znalezisk borowikowych z tego dnia; większość od razu zostawała w lesie, nawet bez wyciągania ze ściółki. Jeśli myślicie, że te w całości można było zjeść, to się mylicie - piękne po zewnętrzu, w środku miały tylu mieszkańców, że tylko skrawki do sosu udało się uratować. Miejmy nadzieje, że kolejne pokolenia prawdzikusów będą odporniejsze na robactwo i ślimactwo, a teraz chodźmy zobaczyć, co oprócz jadalnych borowików można znaleźć.

    Ten szlachetniak osiągnął niemal idealny kształt kuli. Cóż z tego, kiedy z trudem dopadłam go, żeby zrobić zdjęcie. Był tak wypełniony wewnętrznym życiem, że uciekał żwawo sprzed obiektywu.
     A ten z kolei był całkiem jędrny i Krzyś miał wielką nadzieję, że jego znalezisko trafi całościowo do gara. Szybko wyszło jednak na jaw, że twardość była jedynie powierzchowną cechą tego okazu, który skrywał w środku bardzo urozmaicone towarzystwo.
     Borowiki żółtopore też są robaczywe, co widać doskonale na owocnikach wyrwanych i porzuconych na ściółce przez innych ludzi chodzących po lesie. My ich nie ruszamy i jedynie podziwiamy. Sporadycznie się trafi, że jakiś żółtopory tak dobrze udaje inny gatunek, że udaje mu się zwieść nawet wprawne oko Krzysia. Borowiki żółtopore rosną obecnie w pięknych grupach rodzinnych.
     Równie uroczo i bogato prezentują się muchomory twardawe, które powoli zaczynają wypierać z lasu muchomory czerwoieniejące i zajmować ich miejsce - ze dwa tygodnie temu zaczęły rosnąć muchomorki czerwieniejące i było ich coraz więcej. Po tygodniu ich  wzrostu dołączyły muchomory twardawe i obecnie to ich jest w lesie więcej niż czerwieniejących. Bardzo często rosną na tych samych miejscówkach, w pobliżu siebie, więc łatwo jest prowadzić obserwacje ilościowe tych dwóch gatunków.:)
      Miejscówka borowika orawskiego została zdewastowana. Głównymi niszczycielami były ślimaki, które w tempie ekspresowym wróciły do grzybów, mimo, że wyniosłam je około 50 metrów dalej. Do działań ślimaków dołączył jakiś dwunożny stwór, który powyrywał owocniki i porzucił na ściółce. Szkoda, że do badań oglądowych nie wystarczyła mu jedna sztuka, tylko potrzebował aż trzech....
     Tak wygląda pobojowisko na stanowisku borowika orawskiego.:(
     Doskonale radzą sobie w tym roku kolczakówki wonne. Nie mają już co prawda kropelek gutacyjnych, ale rosną w tempie ekspresowym i wyjątkowo intensywnie pachną. To chyba zasługa wilgotnej i ciepłej aury.
     Siatkoblaszki maczugowate pojawiają się w kolejnych miejscówkach. Wygląda na to, ze w tym roku powinno ich być na bogato.:)
     Z gatunków, których w tym roku nie spotkałam wcześniej, udało się trafić na rodzinę gąbkowca północnego. Młodziutkie owocniki porastały spróchniały pniak świerkowy.
    I pojawiły się pierwsze tegoroczne kolczakówki kropliste - gatunek, który chyba nigdy nikomu się nie znudzi, ani do oglądania, ani do fotografowania.
     Kolekcję zamyka maleńka, ale urocza włośniczka.:)
     W niedzielę wybieramy i wracamy na wieś. W nowym tygodniu doniesiemy uprzejmie, co nowego w orawskich lasach słychać.

4 komentarze:

  1. Slimory w tym roku wygrywają konkurencję. Prawie każdy grzybek który widzę na leśnych fotkach jest zjedzony. Wiem że one też chcą jeść ale żeby aż tyle żarły. Czekalłam na kolczakowki kropliste one są takie piękne. Powodzenia w następnych miesiącach. Niby wakacje dopiero się zaczęły a zaraz sierpień i koniec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, jak to jest, ze te letnie miesiące znacznie szybciej mijają niż pozostałe? I zawsze za krótkie są... Przed ślimakami nie ma sposobu się uchronić, ani grzybów, ani sałaty w ogródku.:( Pozdrawiamy deszczowo!

      Usuń
  2. W Bydgoszczy zastępy ślimakowe liczymy na miliony:-(. Grzyby ruszyły ale pierwsze borowiki jeszcze przed wyrośnięciem trzon miały przejedzony po prostu na wylot i kapelutki leżały na leśnym runie:-(. Ale bardzo się cieszę,że w tym roku pojawiło się dużo moich ulubionych gołąbków zielonawych(w poprzednim sezonie 1 sztuka, mam kilka pewnych miejscówek, nikt oprócz mnie ich tam nie zbiera ale po prostu nie wyrosły z powodu straszliwej suszy). Ze znalezionych połowa nadaje się do spożycia, bezmięsna jest:-). No i moje ukochane lejkowce, właśnie przed chwilą oczyściłam dzisiejszą partię.Rok temu też ich nie było a tydzień temu nawet odkryłam nową miejscówkę! Serdeczności z grzybowej Bydgoszczy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że ten rok jest lepszy od poprzedniego! Gołąbki zielonawe są przepyszne, a lejkowce wystartowały bardzo wcześnie.:) Pozdrawiam serdecznie spod Babiej!

      Usuń