Ten weekend był inny niż pozostałe - chłopcy musieli się wykazać dużą dozą samodzielności i sami zorganizować sobie jakieś atrakcje, bo ja zostałam powalona przez paskudne choróbsko. Dopadło mnie znienacka w czwartkowe popołudnie i zwaliło z nóg. Piątek udało mi się przetrwać dzięki magicznym niebieskim tabletkom, ale wieczorem stwierdziłam, że weekendu w taki sposób nijak nie przetrwam i trzeba poświęcić sobotnie koniowanie i niedzielny spacer do lasu na rzecz zalegnięcia w łóżku.
poniedziałek, 29 stycznia 2018
środa, 24 stycznia 2018
Las daje siłę
W poniedziałek z przerażeniem stwierdziłam, że ogarnia mnie totalna, zimowa apatia i dosłownie nic mi się nie chce. Tępo patrzyłam w monitor i zastanawiałam się, za co się zabrać najpierw, a co zostawić na zaś. Ale robota mi się ślimaczyła okrutnie i nic nie szło tak prosto jak bym chciała. Za oknem świeciło słońce, był lekki mróz i leżał śnieg. Pomyślałam, ze może dobrze byłoby się przejść i przewietrzyć umysł w niepowtarzalnym klimacie krakowskiego smogu. I kiedy doszłam do wniosku, że nawet iść mi się nie chce, to stwierdziłam, że tak dalej być nie może - najwyższa pora, aby ustawić się do pionu i zmobilizować do działania, bo będzie coraz gorzej - zima minie, a mnie nic-nie-chcenie pozostanie. A to byłoby straszne. Do spaceru dołożyłam sobie dodatkową motywację - powinnam wpaść do babci i zapalić jej lampkę; wszak dzień wcześniej miała swoje święto. Co prawda na zawsze mam ją w swojej pamięci, ale i cmentarz można od czasu do czasu odwiedzić. Zwłaszcza, jeżeli idzie się do niego przez lasek.
poniedziałek, 22 stycznia 2018
Zasypało świat w niedzielę
Po śniegu, który utrzymał się przez dwa dni w środku ubiegłego tygodnia, pozostały tylko wspomnienia i zdjęcia, ale w nocy z soboty na niedzielę sypnęło świeżym puchem i sypało bez ustanku do popołudnia. Kiedy chłopcy, po obudzeniu zobaczyli, co się dzieje za oknem, nie było opcji innego spaceru niż saneczkowy. Nie wiadomo przecież, czy będzie jeszcze taka okazja tej zimy, żeby skorzystać z zimowego sprzętu. Najchętniej pojechałabym na ten spacer gdzieś za Kraków, do lasu, ale samochód, do którego można spakować sanki, stoi od tygodnia w warsztacie, więc pozostawało zorganizować coś na miejscu.
czwartek, 18 stycznia 2018
Galopem po śniegu
Już całe dwa dni tegorocznego stycznia mamy w Krakowie śnieżne! Oczywiście padający śnieg był dla wszystkich (a w szczególności dla kierowców i tych, którzy powinni odśnieżać, posypywać i tak dalej) niebywałym zaskoczeniem, bo któż by się spodziewał, że sypnie.;)
Latona też była zaskoczona - kiedy po wyczyszczeniu (ze względu na trzymający od kilku dni mróz i brak błota, czynność ta przebiegła nadzwyczaj szybko i sprawnie) i osiodłaniu, wyprowadziłam ją przed stajnię, stanęła jak wryta. Fuknęła rozszerzając chrapy i zaczęła obwąchiwać to białe coś, jakby pierwszy raz w życiu widziała takie dziwa. Rozśmieszyła mnie tym swoim stracho - zainteresowaniem, bo przecież już ma prawie 11 lat i niejeden raz śnieg widziała. Zresztą nawet całkiem niedawno, w grudniu trochę było posypane przez kilka dni.
wtorek, 16 stycznia 2018
Przyszedł mróz
Zima przez dłuższy czas rozpieszczała nas wysokimi, jak na nią, temperaturami, zimowe grzybki rosły jak szalone, a my korzystaliśmy z tych dobrodziejstw podczas leśnych spacerów. Jasnym było, że kiedyś ta łagodna zima pokaże jeszcze pazury i tak się stało - w weekend przymroziło konkretnie. W niedzielę zastanawialiśmy się chwilę nad miejscem na spacer i po krótkiej porannej debacie Michaś i Krzyś stwierdzili, że dobrze byłoby sprawdzić, czy zamarzł zalew na Zakrzówku. A Krzysiowi przypomniało się, że w ubiegłym roku w Jaskini Twardowskiego wyrosły lodowe grzyby i trzeba zobaczyć czy są również teraz. Tym samym decyzja została podjęta. Po śniadaniu chłopcy chwilę się pobawili, a później poszliśmy.
niedziela, 14 stycznia 2018
Rzymskie zero
Soboty tradycyjnie przeznaczone są na wizyty w stajni i zajęcie się naszymi czworonogami, ale końmi zajmuję się ja, a chłopcy palą ognisko i chodzą na wycieczki do sklepu, w którym kupują samo niezdrowe jedzenia, na które ja przez cały tydzień nie wyrażam zgody. Ponieważ Michaś i Krzyś i tak nie chcą ani czyścić swoich kucorów, ani na nich jeździć, nie protestuję, kiedy w sobotę, zamiast do koni, jadą z tatą Pawełkiem na warsztat. Późną jesienią i zimą, kiedy pada deszcz albo wieje lodowaty wiatr (jak na przykład wczoraj), sama im proponuję, żeby nie jechali ze mną do koni, tylko zajęli się sobą w swoim własnym, męskim gronie. Podrzucam ich na miejsce, zostawiam i zgarniam wracając od koni. Ja mogę spokojnie i bez rozglądania się za nimi, zająć się tym, co kocham robić, a oni mają czas dla siebie, o co w ciągu tygodnia jest trudno.
czwartek, 11 stycznia 2018
Grzyby w ogrodzie zoologicznym i jego pobliżu
Podczas niedzielnej wycieczki do Krakowskiego Ogrodu Zoologicznego nasza uwaga skupiała się nie tylko na zwierzętach, ale również na potencjalnych miejscach występowania grzybów. A miejsc tych trochę było, bo do zoo i z powrotem na parking szliśmy przez kawałek Lasku Wolskiego, oczywiście wybierając dwie różne trasy. Okazało się, ze zimowe grzybki mają się całkiem dobrze - po raz kolejny wytropiliśmy całą trojkę zimowych jadalniaków, stwierdzając, ze niektóre z nich wybrały sobie bardzo ciekawe miejsca do wzrostu. Zobaczcie zresztą sami.
wtorek, 9 stycznia 2018
Co się zmieniło w krakowskim zoo?
Główkowałam od soboty nad terenem niedzielnego spaceru i wymyśliłam! Kiedy w niedzielny poranek Michaś zapytał, gdzie pójdziemy, odpowiedziałam, ze wystartujemy sprzed klasztoru na Bielanach i Laskiem Wolskim pójdziemy sobie w kierunku zoo. Michaś natychmiast zadał pytanie, czy możemy iść do zoo, a nie tylko w jego kierunku, a Krzyś wykrzyknął:"Tam są te delfiny, które jedzą ryby!!!" Trochę mnie przytkało - Jakie delfiny??? "No, te, co wyskakują i pan im daje ryby." Przypomniałam sobie, ze kiedyś tam obserwowaliśmy karmienie uchatek; Krzyś przerobił je na delfiny... Najwyższa pora była, aby odświeżyć wiadomości. Zapytałam więc cała trójkę, czy chcą iść do zoo i po potwierdzeniu szybko przerobiłam plan - odstawiłam koszyk przeznaczony na zimowe grzybki, a do plecaka włożyłam dodatkową siatkę "na wszelki wypadek." Doszliśmy też do wniosku, ze trzeba będzie podjechać na inny parking niż ten zaplanowany, żeby do ogrodu zoologicznego było nieco bliżej. Pogoda nie była rewelacyjna, a miała się jeszcze pogorszyć - prognozy przewidywały nadejście mżawki. Długi spacer przez Lasek Wolski i zwiedzanie zoo mogłyby być zbyt męczące dla dzieciaków. Wszak samo oglądanie zwierząt jest wystarczająco emocjonujące.:)
niedziela, 7 stycznia 2018
Jeszcze jeden grzybek z Białej Wody - uszak skórnikowaty
Po rezerwacie Biała Woda buszowaliśmy podczas świątecznego pobytu w Szczawnicy. O naszym spacerze i spotkanym tam bogactwie grzybów już pisałam, ale jeden gatunek zostawiłam sobie na deser, ponieważ chciałam z nim poeksperymentować. Wreszcie miałam chwilę czasu na to, żeby na spokojnie sprawdzić doświadczalnie niejadalność uszaka skórnikowatego i mogę podzielić się z Wami zarówno radością ze znalezienia tego grzybka, jak i wrażeniami smakowymi.
czwartek, 4 stycznia 2018
Uszaki zakończyły stary i rozpoczęły nowy rok
Rok 2018 rozpoczął się dokładnie takimi samymi grzybkami, jak się skończył 2017. Może już macie przesyt uszaków, ale ja się bardzo cieszę z ich obfitości, bo wiem, że po latach tłustych przychodzą lata chude, a wtedy, kiedy z trudem można pozyskać pojedyncze sztuki, zapasy okazują się bezcenne. Na sylwestrowy spacer nie zabrałam sobie koszyczka, bo nie liczyłam na obfity zbiór, ale po końcoworocznych doświadczeniach już byłam przezorniejsza i na spacer pierwszego stycznia zabrałam odpowiedni zasobnik.
W noworoczny poranek Pawełek obudził się rześki i gotów do działania. Sam zaproponował, żebyśmy jechali do Lasku Wolskiego na uszaki, bo na pewno będzie ich "nie do wyniesienia". Gorzej było z młodszą menażerią, która zarwała sporą część nocy na świętowanie nadejścia Nowego Roku i rano była mało aktywna. Pojawił się nawet krótkotrwały bunt na pokładzie, bo Michaś z Krzysiem stwierdzili, ze najchętniej to bawiliby się w domu, a przecież spacer był wczoraj. A za oknem świeciło słoneczko i wzywało do wymarszu... Pohamowałam się trochę z poganianiem chłopaków do wyjścia, chociaż bardzo, bardzo chciało mi się już wypruć. Pobawili się trochę w domu i już bez protestów zaczęli się zbierać do wyjścia, upewniając się jedynie, czy zrobiłam im kanapki wedle życzeń - dla Michałka z oliwkami, a dla Krzysia "plasterek" chleba bez niczego. Wiedząc już, że nie zginą z głodu i pragnienia, wpakowali się do samochodu i wreszcie, koło dziesiątej, ruszyliśmy w drogę do lasu.
wtorek, 2 stycznia 2018
Fajerwerki nad Krakowem
Nasz balkon jest doskonałym punktem widokowym. Czasem, choć rzadko się to zdarza, przy dobrej widoczności, widać Tatry. Znacznie częściej jednak widok przesłania smog; też go dobrze widać. A w wyjątkową, sylwestrową noc, można oglądać fajerwerki, których popularność nie słabnie, mimo kampanii na rzecz zwierząt. W ostatniego Sylwestra również mieliśmy możliwość oglądania pokazu sztucznych ogni. Pawełek już po południu ustawił sobie statyw.
poniedziałek, 1 stycznia 2018
Pożegnanie roku 2017
Żegnanie 2017 roku rozpoczęliśmy od leśnego spaceru. Sylwester wypadł w niedzielę, więc nie było problemu z dniem wolnym i mogliśmy iść do lasu w czwórkę. Na teren ostatniego spaceru 2017 wybraliśmy Las Tyniecki. Pogoda była zdecydowanie bardziej wiosenna niż zimowa, sprzyjająca rozwojowi zimowych grzybków, więc liczyliśmy na grzybowe zakończenie roku, ale nie spodziewaliśmy się aż takiego pozysku, jaki wpadł w nasze pazerniacze łapki.:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)