poniedziałek, 31 grudnia 2018

Puszcza Niepołomicka raz jeszcze

Puszcza Niepołomicka, zabawa w lesie
     Kiedy, podczas spaceru w Puszczy Niepołomickiej, ja skupiałam się na wypatrywaniu grzybów, Pawełek asystował dzieciom i utrwalał ich szaleństwa. Wczoraj wieczorem wręczył mi z dumą kartę pamięci z obrobionymi już zdjęciami. Utrwalił na nich wiele momentów, które mnie umknęły, więc stwierdziłam, ze warto na chwilę jeszcze wrócić do puszczańskich klimatów.:)

niedziela, 30 grudnia 2018

Puszcza Niepołomicka - doskonała szkoła grzybowa i leśno - zabawowa

Puszcza Niepołomicka, rezerwat Gibiel, grzyby zimowe, grzyby nadrzewne, trzęsaki, kisielnice, galaretnice, grzyby nadrzewne
      Spacer do Puszczy Niepołomickiej w przedostatni dzień 2018 roku był zaplanowany jeszcze przed naszym świątecznym wyjazdem do Szczawnicy. Jego celem były nie tylko grzybki i spacer, ale również spotkanie towarzyskie. Michaś i Krzyś mieli do wypełnienia bardzo ważne zadanie - pokazać młodszym kolegom- Mikołajowi i Nikodemowi, jak się wchodzi na drzewa, skacze przez rowy, pokonuje leśne parkury. Co prawda chłopcy w lesie bywają i te klimaty nie są dla nich żadną nowością, ale zupełnie czym innym jest spacerowanie z rodzicami, a czym innym podziwianie trochę starszych dzieci, które mogą więcej od nich.:)

czwartek, 27 grudnia 2018

Ostatni dzień w Szczawnicy

Pieniny, Szczawnica, Palenica, kolejka na Palenicę, zabawa na śniegu, budowanie bałwana
     W ostatni dzień pobytu w Szczawnicy chłopakom bardzo się już nie chciało chodzić po górach. Od nocy znowu się ociepliło i śnieg topniał błyskawicznie, zamieniając się miejscami w śnieżną breję. Ja, mimo to, najchętniej pohulałabym jeszcze po jakichś pagórkach, ale widząc, ze reszcie nie będzie to już sprawiało przyjemności, przystałam na ich plan.

środa, 26 grudnia 2018

Szaleństwo w ośnieżonym lesie

Pieniny, zima w Pieninach, zimowy spacer, zabawa na śniegu, jazda na sankach
    Główną bohaterką świątecznego spaceru była ZIMA. Taka prawdziwa, z dużą ilością śniegu pokrywającego ziemię, drzewa i sypiącego się z nieba. To było spełnieniem marzeń Michałka i Krzysia. Ponieważ nie mieli w tym roku jeszcze okazji porządnie wyjeździć się na sankach, stwierdziliśmy, że nie będziemy się pchać nigdzie pod górę, tylko wybierzemy trasę po w miarę płaskim terenie, na którym bez większych problemów będzie można ciągnąć sanki. Po analizie mapy wybór padł na dolinę Sielskiego Potoku. Nie trzeba było nigdzie podjeżdżać samochodem; wystarczyło przejść kawałek wzdłuż głównej ulicy, odbić w Szlachtowej w lewo i po pokonaniu trasy przez wioskę, wpaść w las.

poniedziałek, 24 grudnia 2018

Wigilijne grzybobranie i Jarmuty zdobywanie

Pieniny, Jarmuta, grzyby 2018, grzyby zimowe, grzybobranie w zimie, uszaki bzowe
      W górach, jak to w górach, pogoda zmienia się czasem bardzo dynamicznie. W niedzielę cały śnieg, jaki zastaliśmy po przyjeździe do Szczawnicy, spłynął, odsłaniając szaro-burość zimowej przyrody i ukryte w niej grzybki. Nie do końca wierzyłam prognozom przepowiadającym na poniedziałek opady śniegu i mróz, zwłaszcza, że kiedy w sobotę przed północą kładłam się spać, o dach ciągle bębnił deszcz. A jednak! Poniedziałkowy poranek był już porządnie poprószony śniegiem, który cały czas padał. Tylko temperatura przewyższała nieco prognozy i oscylowała w okolicy zera. 

    Pawełek przypomniał po przebudzeniu stary przesąd zgodnie z którym przez cały rok miało się darzyć tak, jak w wigilię. Zaśmiałam się i stwierdziłam, że skoro tak, to Michał z Krzychem przez cały rok będą się budzić przed czasem, a ja będę się do nich przytulać rano dłużej niż w powszedni dzień.:) Kierunek spaceru też był trochę podporządkowany przesądowi - wiedziałam, ze na Jarmucie rosną uszaki, a tam mieliśmy właśnie iść. Podarzyło się na tyle dobrze, ze teraz już wiem, co będę w przyszłym roku robić - pół dnia zbierać grzyby, a drugie pół dnia zajmować się ich obróbką.:) I na pewno będę się starać, żeby przesąd miał swoją moc.

niedziela, 23 grudnia 2018

Grzybowo-kolorowo nad Dunajcem

przełom Dunajca, Pieniny, grzyby zimowe, grzyby 2018, grzyby w grudniu, uszak bzowy, płomiennica zimowa, czarka, trzęsak pomarańczowożółty, trzęsak listkowaty, łzawnik, fałdówka kędzierzawa, kisielnica, czyreń
     Przy śniadaniu Pawełek, obgadując mnie z naszą świąteczną gospodynią,  stwierdził, że ja to tylko grzyby na spacerach widzę, a on tych grzybów wcale nie widzi, bo zupełnie się za nimi nie rozgląda. Później wyraził jeszcze żal z powodu niewykorzystywania jego uroczych zdjęć we wpisach na blogu. A przecież te jego zdjęcia są piękniejsze od moich, bo obrabiane na tysiąc sposobów. I to właśnie ta obróbka tyle czasu zajmuje, że ja nie mam cierpliwości na te jego fotki czekać. Wykorzystałam dziś te Pawełkowe wynurzenia i faktycznie patrzyłam  na spacerze głównie za grzybami, a nie innymi okolicznościami przyrody i dzisiaj sobie napiszę własnie o grzybach znad Dunajca, a nie o spacerze jako takim. Zaczekam na obrobione, cudne zdjęcia Pawełkowe i dopiero wtedy pokażę co, oprócz grzybów, widzieliśmy.:)

     W sobotę po południu popadało konkretnie. Deszcz bębnił po dachu również w nocy i wcale nie zamierzał przestać rano. Śnieg zniknął, a temperatura była bardzo przyjazna, czyli powstały idealne warunki dla zimowych grzybków. Zaraz po śniadaniu pan Jurek, miejscowy taksówkarz, zawiózł nas na Słowację, skąd mieliśmy zamiar, od Czerwonego Klasztoru, dojść do Szczawnicy przełomem Dunajca. 

sobota, 22 grudnia 2018

Przedświąteczna zaprawa bojowa

zima w górach, zimą na górskim szlaku, Pieniny, Biała Woda, wąwóz Homole, grzyby 2018, grzyby w grudniu, grzyby zimowe, uszaki bzowe, płomiennice zimowe, uszak skórnikowaty, kisielnica wierzbowa, ciżmówka
      Pawełek zaraz na pierwszy dzień  zaplanował całkiem długi spacer, stwierdzając, że nie będziemy się przecież obijać, bo przyjechaliśmy do Szczawnicy po to, żeby się męczyć. W planie było przejście 15, 3 km (według mapy). Chcieliśmy przejść przez Białą Wodę, a dalej szlakiem na Wysoką i zejść do drogi w Szlachtowej, skąd jest już rzut beretem do naszego noclegu. Nie chcieliśmy być zmuszeni do powrotu na parking, więc do punktu wyjścia dojechaliśmy taksówką z panem Jurkiem, a później byliśmy już wolni. Co prawda pierwotny plan zakładał, że skorzystamy z busa, ale po sprawdzeniu rozkładu jazdy, okazało się, że poza okresem wakacyjnym, busy jeżdżą bardzo rzadko i nie uda nam się nimi dostać do wejścia do rezerwatu Biała Woda. Pan Jurek podjechał przed umówioną godziną i ekspresowo dowiózł nas na miejsce.

wtorek, 18 grudnia 2018

Zamiast niedzielnych grzybów - turniej


piłka nożna, turniej piłkarski w hali
    Niedziela, dzień standardowo przeznaczony dla lasu i grzybków, w tym tygodniu został poświęcony piłce. Co prawda pierwotnie plan zakładał, że to tata Pawełek pojedzie z Krzychem na turniej, a ja z Miśkiem ruszymy na leśny spacer, ale okazało się, że Pawełkowi nie udało się w sobotę wykonać warsztatowej normy naprawczej i najchętniej kontynuowałby pracę w niedzielę. Widząc, ze zależy mu bardzo na warsztatowaniu, poświęciłam zimowe grzybobranie na rzecz wyjazdu na turniej piłkarski.

    W nocy nasypało śniegu i kiedy rano Krzyś i Michaś zobaczyli, że za oknem jest biało, najchętniej obydwaj pognaliby na dowolny spacer, w czasie którego można byłoby się pobawić na śniegu. Ale zobowiązania wobec drużyny też są ważne. Krzyś jest trochę przeziębiony, więc dostał syrop na lepsze samopoczucie i kropelki odtykające nas, a następnie ruszyliśmy przez śnieżne zaspy do podkrakowskich Świątnik Górnych, gdzie młodzi piłkarze mieli próbować swoich sił.

niedziela, 16 grudnia 2018

Tak wygląda Kraków "po ciemności"

Kraków, świąteczne iluminacje w Krakowie
     Od rana nad Krakowem wisiała smogowa czapa, która została przewidziana przez specjalistów, dzięki czemu od samego rana można było za darmo jeździć komunikacją miejską. To chyba jedyny plus smogu, odczuwalny przez przeciętnego obywatela - zawsze parę złotych w kieszeni zostanie, jesli akurat w tym dniu ma się potrzebę dojechać gdzieś, gdzie można dostać się tramwajem czy autobusem. Ten smog i szarość otoczenia napawała wystarczającym smutkiem i ponuractwem, a na dodatek w tym dniu Pawełek wracał samochodem z przyczepą z Gdańska. Zawsze się martwie, kiedy wyrusza w taką daleką trasę, a jak jeszcze dzień jest krótki i pogoda śnieżno-deszczowo-gołoledziowo-mglista, martwię się podwójnie, a może nawet potrójnie. Te moje martwienia w połączeniu z cuchnącym powietrzem, sprawiły, ze miałam serdecznie dość tego dnia. Atu jeszcze trzeba było odstawić Michałka na zajęcia z robotyki i później go odebrać... Może to śmieszne, ale ta darmowa komunikacja była w tym wszystkim jakimś pozytywem. To,że nie wydam 5,60 na tramwaj w jedną i druga stronę, nieco rozjaśniło mroki mojego czwartkowego przygnębienia. Po południu powiało trochę wiatrem i rozpędziło to najgęstsze powietrze. Zawieźliśmy Michałka na zajęcia i poszliśmy z Krzychem "na miasto", żeby pofocić świąteczne iluminacje. W sumie, to jakby tej smogowej mgły więcej zostało do wieczora, to zdjecia mogłyby być bardziej klimatyczne.

piątek, 14 grudnia 2018

Pobieliło Borkowski Lasek

grzyby 2018, grzyby w grudniu, grzyby w krakowskim lesie, trzęsak pomarańczowożółty, trąbka zimowa, grzyby nadrzewne
    Pogoda w tym tygodniu zdecydowanie nie zachęcała do długich spacerów, więc łatwiej było znieść brak czasu. Kiedy jednak wygospodarowałam chwilę, nie odstraszył mnie padający deszcz ze śniegiem, który później zmienił się w sam śnieg. Na dalsze wyprawy nie było godzin, ale szybkie przelecenie Borkowskiego Lasku znajdowało się w zasięgu czasowych możliwości. Chwilę po wyjściu spod dachu pożałowałam, ze czapka została w bezpiecznym i suchym schronieniu szufladowym, zamiast moknąć na mojej głowie. Spadający z szarych chmur mokry śnieg natychmiast topił się na mojej osobie, co było szczególnie nieprzyjemne było dla głowy, na którą mogłam co prawda naciągnąć kaptur, ale tak się złożyło, że zapomniałam o posiadaniu tegoż ustrojstwa zamkniętego w kołnierzu, bo już myślałam o tych grzybach, które na pewno czekały na mnie w lasku. A liczyłam na spotkanie uszaków i płomiennic. Miałam nawet w plecaku dwie siateczki, żeby ich nie mieszać, co zdecydowanie usprawnia późniejszą obróbkę.

czwartek, 13 grudnia 2018

Ile kosztuje utrzymanie niezwykłej istoty?

     Michałek już kilkakrotnie zadał mi pytanie, czy jestem szczęśliwa, że ich mam. Ich, czyli moje dzieci, Michałka i Krzysia. Oczywiście, że najprościej byłoby odpowiedzieć "tak" i mieć święty spokój, bo dziecko zostałoby utwierdzone w przekonaniu, że jest takim wielkim szczęściem dla swojej matki i zajęłoby się swoimi sprawami, nie zadając dalszych pytań i nie zgłębiając tematu. 

sobota, 8 grudnia 2018

Zimowe trio z Lasku Wolskiego

grzyby 2018, grzyby w grudniu, grzyby zimowe, uszak bzowy, płomiennica zimowa, boczniak ostrygowaty
      W tym tygodniu nastąpiła zamiana przeznaczenia weekendowych dni - sobota została przeznaczona dla grzybków,a w niedzielę będziemy się koniować. Plan optimum zakładał znalezienie wielkiej trójcy zimowych grzybów - płomiennic, boczniaków i uszaków oraz pofocenie uroczych nadrzewniaków. Prawdę mówiąc, bardziej wierzyłam w realizację drugiej części planu, bo nadrzewne grzybki są przecież zawsze, a sprzęt miałam przygotowany. Tymczasem, jak to często bywa, nieprzewidziane okoliczności sprawiły, że niewiele z tych planów zdjęciowych wyszło - po zrobieniu sześciu zdjęć bateria odmówiła posłuszeństwa, stwierdzając, ze jest rozładowana... Coś z nią jest nie tak, bo doładowałam ją rano na full. A nie jest przecież stara. Dobrze, ze miałam drugi aparat, który umożliwił udokumentowanie znalezisk, których nie spodziewałam się w aż takiej obfitości i, jak się okazało, wzięłam za mały koszyk.

czwartek, 6 grudnia 2018

Już po wizycie Mikołaja :)

     To oczekiwanie, ta niecierpliwość połączona z wiarą w spełnienie marzeń to chyba najlepsze wyznaczniki dzieciństwa pozbawionego problemów, trosk i konieczności myślenia o tym, co będzie jutro, za tydzień czy za rok... Dzieci uświadamiają nam jak bardzo zmieniliśmy się od czasu, kiedy mieliśmy po kilka lat. Przyznam szczerze, że z zazdrością patrzyłam na Michałka i Krzysia, którzy od kilku dni nieustannie wypatrywali na niebie sań Mikołaja i przekonywali mnie, że naprawdę byli grzeczni, że inni rodzice to mają gorzej, bo są dzieci bardziej niegrzeczne od nich... Przy każdej sposobności umacniali się w przekonaniu, że im się na pewno te prezenty wymienione w listach należą.:) 

    Wczoraj, 5 grudnia nastąpiła eskalacja oczekiwania i niecierpliwości. W drodze ze szkoły, jakby mogli, to pchaliby samochód, żeby tylko być szybciej w domu i zacząć poszukiwania prezentów. Nie wiem, czemu, ale byli przekonani, że Mikołaj podrzucił podarunki, kiedy oni mieli lekcje. Chyba z dziesięć razy zadawali mi pytanie, czy Mikołaj był i nie chcieli przyjąć do wiadomości, ze nie było nie w tym czasie w domu, bo wyszłam razem z nimi i tak samo wracamy... Wpadli do domu jak burza i rzucili się do przetrząsania wszystkich zakamarków, w których, według nich, można było schować prezenty. Musiałam ich niemal siłą oderwać od poszukiwań, żeby zjedli obiad. Posiłek zniknął ekspresowo, bo była motywacja - jeszcze parę schowków zostało niesprawdzonych.:) Niestety, okazało się, że żaden Mikołaj, elf, renifer ani też inny pomocnik, niczego nie podrzucili. Trzeba było iść a basen. Krzyś wpadł na doskonały pomysł, że Mikołaj na pewno przyjdzie wtedy, kiedy oni będą mieć pływacki trening.:)

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Pierwsze grudniowe grzybobranie

grzyby 2018, grzyby w grudniu, grzyby na Ponidziu, gąski, wodnichy, grzyby nadrzewne
    W sobotę, pierwszego grudnia, kończył się Pawełkowi sanatoryjny wypoczynek, który spokojnie można byłoby nazwać obozem treningowym o zaostrzonym rygorze. Proponowałam Pawełkowi, żeby został jeszcze tydzień, ale oświadczył, że się za nami stęsknił, a poza tym ma już dość biegania po piętrach, basenu, kąpieli siarczkowych, a przede wszystkim codziennej gimnastyki, zwanej fachowo kinezyterapią. Ponieważ jeszcze w dniu zakończenia turnusu, do południa wszystkie zajęcia były realizowane, a pobyt kończył się obiadem, mieliśmy od rana czas do 13.30, kiedy trzeba było Pawełka zgarnąć z sanatorium. Umówiłam się zatem z Zibim na wspólny spacer do lasu. Oprócz Michałka i Krzysia miał do nas dołączyć Miłosz, ale w ostatniej chwili dowiedział się, że ma w sobotni poranek trening pływacki. Moi chłopcy nie byli tym faktem zachwyceni, ale obietnica odwiedzin w Miłosza domu po spacerze, nieco poprawiła im humory.

    Zakończenie Pawełkowego sanatorium i nasz zaplanowany spacer przypadły na najmroźniejszy dzień tegorocznej jesieni. W Krakowie o siódmej rano było minus 12, a Zibi zadzwonił przed ósmą, z informacją, że w busku jest -16. Trochę miałam wyrzuty sumienia, że będziemy ciągać Zibiego do lasu przy takiej temperaturze, więc powiedziałam mu, że się wcale nie pogniewam, jak mu się nie będzie chciało włóczyć z nami po tym mrozie. Zabił mnie śmiechem przez telefon.:) Widząc, że nie ma szans, by nas puścił samopas do swojego królestwa, nie próbowałam go więcej przekonywać, że wcale nie musi się nami zajmować. Wyjechaliśmy z Krakowa o ósmej i bez przeszkód dotarliśmy do Buska. Po raz pierwszy w czasie tegorocznego kursowania między Krakowem, a Buskiem, na trasie nie było kontroli trzeźwości.

piątek, 30 listopada 2018

W oczekiwaniu na Mikołaja

listy do Mikołaja, prezenty mikołajowe
    Zbliżająca się zima to nie tylko codzienne poranne wyglądanie przez okno w celu sprawdzenia, czy aby przypadkiem nie nasypało śniegu, ale również oczekiwanie na ten najwspanialszy okres w roku, kiedy to prezenty wpadają przez kominy, okna i balkony. To jest po prostu niesamowite, jak spodziewane cuda potrafią owładnąć sferę myślenia, emocji i wyobraźni. Przelatujący po ciemnym niebie samolot, który przez jedenaście miesięcy w roku jest tylko zwykłym samolotem, teraz nie może być niczym innym, jak saniami Mikołaja, który przecież musi co najmniej miesiąc przed tym właściwym dniem, pozbierać wszystkie listy, jakie dzieci do niego napisały. Michałek i Krzyś, jak co roku, również i tej jesieni wystąpili do Mikołaja z prośbami o spełnienie swoich marzeń. I jak sobie tak przypominam ich listy i życzenia na przestrzeni ostatnich lat, to zauważam, ze listy są coraz bardziej dopracowane, a prezentowe marzenia sięgają coraz wyższych półek. Tegoroczne listy są tak pięknie przygotowane, że musiałam je uwiecznić. I niechaj pozostaną pamiątką dla potomności.:)

wtorek, 27 listopada 2018

Pełne koszyki z włości hrabiego Popiela


zespół pałacowy w Kurozwękach, hodowla bizonów, grzyby 2018, grzyby w listopadzie, grzyby na Ponidziu, grzyby nadrzewne, grzyby zimowe, boczniak ostrygowaty, gąsówka dwubarwna
     Nie liczyłam co prawda na jakieś pokaźne zbiory grzybowe na Ponidziu, bo przecież tydzień wcześniej wydawało się, że to już są ostatki, ale dwa koszyki do bagażnika spakowałam.:) Tak na wszelki wypadek. Jeden z koszyków to całkiem nowy nabytek (ten okrągły); po raz pierwszy był ze mną na wyprawie. Dostałam go od Reni, tylko dlatego, że powiedziałam, że jest ładny.:) A jak już trafił w moje pazerniacze łapy, to trzeba go było wziąć na najbliższą wycieczkę. Tak więc dojechaliśmy do Buska Zdroju z dwoma koszykami, a stamtąd, po zabraniu Pawełka z sanatorium i Miłosza z domu, ruszyliśmy w kierunku Kurozwęk.

poniedziałek, 26 listopada 2018

Na włościach hrabiego Popiela

Pałac w Kurozwekach
    Już tydzień upłynął odkąd wywieźliśmy Pawełka na kurację do buskiego sanatorium. W połowie turnusu należały mu się odwiedziny, żeby mógł się przez chwilę nacieszyć dzieciakami, a po naszym odjeździe odetchnąć z ulgą, że jeszcze przez tydzień odpocznie od codziennych pisków, wrzasków i krzyków. Uzgadnialiśmy przez telefon, gdzie pójdziemy na spacer i Pawełek zaproponował wizytę w kompleksie pałacowym w Kurozwękach. Nie byłam tym zachwycona, bo liczyłam na wypad do lasu, ale jak Michaś i Krzyś usłyszeli o pałacu, to oczywiście poparli projekt spacerowy taty. Jak się później okazało, ja byłam zadowolona z tej wycieczki chyba najbardziej, bo grzybów znalazłam więcej niż w lesie tydzień wcześniej.:) Tym razem Zibi nie mógł nas oprowadzać po swojej ziemi, ale zabraliśmy na wyprawę Miłosza. Przejechaliśmy przez kilka wsi i miasteczek i po dziesiatej zameldowaliśmy się przed pałacem hrabiego Popiela.

piątek, 23 listopada 2018

Koszmarne zakupy

    Od dwóch dni zastanawiałam się, czy podzielić się z Wami moimi koszmarnymi przeżyciami z zakupów, czy też lepiej tę historię przemilczeć. W wyniku tych dogłębnych zastanowień doszłam do wniosku, że warto napisać, bo może parę osób się pośmieje, a może znajdzie się ktoś, kto miał tak samo jak ja i moja opowieść złagodzi jego traumę po zakupach?

poniedziałek, 19 listopada 2018

Koszyk mrożonek z Ponidzia

grzyby 2018, grzyby w listopadzie, grzyby na Ponidziu, grzyby mrożone, gąski, wodnichy, gąsówki, podgrzybki, wchodzenie na drzewa w lesie
      Zacznę nietypowo - wiecie, że wczoraj, 18 listopada był Światowy Dzień Ofiar Wypadków Drogowych? Ja już wiem, ale wczoraj, kiedy ruszaliśmy w trasę do Buska, nie miałam o tym bladego pojęcia. Tym samym, nie wiedziałam, że taki dzień może być doskonałą okazją do wzmożonego polowania policji na drogach. Najpierw, jeszcze w Małopolsce, było dmuchanie w alkomat. Przy okazji policjant sprawdził, czy dzieci są zapięte pasami, uśmiechnął się, pożyczył miłego dnia i pojechaliśmy dalej. Na Ponidziu trzeźwości nie pilnowali, ale za to polowali na piratów drogowych. W Wiślicy okazało się, że ja też jestem takim piratem i to dopiero tam, dziesięć kilometrów od Buska, dowiedziałam się, jakie to "święto" wygnało mundurowych na polowanie. Ja rozumiem i popieram sprawdzanie, czy kierowcy nie są pijani; sama po pijoku nie jeżdżę i wolałabym nigdy innego kierowcy na bani na swojej drodze nie spotkać, ale ustawianie się w terenie zabudowanym pięcioma chałupami i polowanie na Dorotkę, to mi się już wcale nie podobało. Pogoda była dobra, widoczność doskonała, droga sucha, a ruch samochodowy i pieszy niemal zerowy. Takie warunki same sprawiają, że koła kręcą się szybciej niż pokazują znaki.;) Mimo to panowie policjanci nie przystali na moją propozycję pouczenia mnie i wlepili mi mandat.:( Plusem całej tej sytuacji była nabyta wiedza o istnieniu Dnia Ofiar Wypadków Samochodowych, a także ostrzeżenie o licznych patrolach w okolicy. Przyjęłam mandat (bo cóż miałam zrobić), nie życzyłam panom policjantom udanych łowów i pojechałam dalej. Więcej policji w tym dniu nie widziałam, ale to pewnie dlatego, że się strzegłam.

     Do Buska Zdroju jechaliśmy nie tylko na spotkanie z Zibim i po grzyby, ale przede wszystkim po to, żeby odstawić Pawełka do sanatorium. Nie dziwcie się, że nam się trochę spieszyło, bo dzień teraz krótki, a atrakcji mieliśmy do zaliczenia sporo.:)

czwartek, 15 listopada 2018

Zimowe, wiosenne i jesienne grzyby niepodległościowe

grzyby 2018, grzyby w listopadzie, grzyby zimowe, grzyby wiosenne, boczniaki, uszaki, płomiennice zimowe, czarki, kustrzebki, czernidłaki, kruchaweczki, śluzowce
    Dopiero w ostatnim dniu długiego weekendu udało się dopaść grzyby. Bezgrzybowe spacery - sobotni i niedzielny został wynagrodzony przez grzyby w Lasku Wolskim, koło Kopca Kościuszki. Nietypowa listopadowa aura sprawiła, że mieliśmy piękny przegląd grzybów późnojesiennych, zimowych i pierwsze zwiastuny wiosny.

    W tym dniu pierwotny plan był inny - ja z Pawłęm mieliśmy jechać do Puszczy Niepołomickiej na szukanie, focenie i nagrywanie ciekawych grzybów nadrzewnych, a Iwonka z dziewczynkami i Pawełek z moimi chłopakami mieli iść na Wawel, gdzie można było 12 listopada zwiedzać wszystko za darmo. Plany się zmieniły, bo Pawełek z Pawełkiem, po powrocie z marszu w Warszawie, w szybkim tempie poświętowali w środku nocy i żaden z nich nie był o poranku gotów do podjęcia wytyczonych celów. Na Wawel nie chciałam iść, bo wyobrażałam sobie, jakie tam będą tłumy, skoro wejście jest za darmo. Zaproponowałam wiec spacer w Lasku Wolskim i zdobycie Kopca Kościuszki.

wtorek, 13 listopada 2018

Świętowanie niepodległosci

spacer po Krakowie, Zakrzówek, jaskinia, kręgle, zabawy w domu
     Wyjątkową rocznicę odzyskania niepodległości Pawełek umyślił sobie świętować wyjątkowo... Kiedy pierwszy raz oświadczył, że jedzie do stolicy na marsz, byłam przekonana, że żartuje. Ale on mówił całkiem poważnie. Nie pomogły prośby, tłumaczenia, mój strach, że z łbem rozbitym wróci, jeżeli w ogóle wróci... Stwierdzenie, że idzie na wojnę walczyć o wolną Polskę, a kobiety i dzieci zostają w domu, podziałało oczywiście bardzo budująco, pocieszająco i tak dalej... 

    Realizację swojego planu Pawełek rozpoczął od zaproszenia na cały "niepodległościowy" weekend naszych przyjaciół z Jaworzna, bo przecież sam walczył nie będzie, skoro może mieć u boku drugiego bojownika. Jeszcze w sobotę wieczorem, razem z Iwonką, próbowałyśmy wybić naszym rycerzom z głów ich waleczne plany, ale nic z tego nie wyszło. Pawełek z Pawłem pojechali w niedzielny poranek do Warszawy, a my zostałyśmy z czwórką dzieci i naszymi obawami o zdrowie i życie ojców tychże dzieci. Przy takiej gromadce nie da się myśleć jedynie o tym, że zostałyśmy, nie po raz pierwszy, niezrozumiane i porzucone. Trzeba się zająć zapewnieniem atrakcji małolatom.

poniedziałek, 12 listopada 2018

Jak się Wawel zdobywa i smoka wawelskiego pokonuje

wycieczka po Krakowie, Wawel, smok wawelski, zabawa w mieście
     W sobotę od rana, ze wzrastają częstotliwością padały pytania, kiedy przyjadą dziewczyny, ile jeszcze do przyjazdu dziewczyn, gdzie teraz są, co robią.... I tak bez końca. Kulminacyjny punkt nastąpił po powrocie do domu od koni i zjedzeniu obiadu. Powiedziałam chłopakom, żeby się przebrali w czyste rzeczy, bo pójdziemy z gośćmi "do miasta", czyli do centrum Krakowa. Krzyś przy wybieraniu ubrania rozbawił mnie okrutnie, bo idąc do szafy, oświadczył, ze ubierze się elegancko, po czym popatrzył z niechęcią na wszystkie dżinsy i wybrał ulubione spodnie dresowe moro. Na pytanie, czy są eleganckie, odpowiedział, ze oczywiście.:) Niedługo okazało się, że w sumie, to mogli się w ogóle nie przebierać z pobrudzonych stajennych rzeczy, bo do zdobywania Wawelu i smoka, byłyby wystarczająco "eleganckie".

czwartek, 8 listopada 2018

Hubertus w Żukowicach Starych

Hubertus 2018, hubertus w Starych Żukowicach, pogoń za lisem, pokazy rycerskie, pokaz łucznictwa konnego
     Nasłuchałam się od znajomych jakie wspaniałe hubertusy odbywają się w stajni Furioso w Starych Żukowicach i stwierdziłam, że w tym roku warto przekonać się o tym na własnej skórze. We wrześniu zarezerwowaliśmy sobie pokój i konia dla mnie. Nie chciałam zabierać mojej Latony, bo ona nie przepada za podróżowaniem, a w nowych miejscach bardzo się stresuje. Musiałabym później cały czas być przy niej, żeby nie denerwowała się aż tak bardzo. A wyjazd w pogoń za lisem na zupełnie nieznanym mi koniu był dodatkowym zastrzykiem emocji. Jak się wsiada i jeździ tylko i wyłącznie na swoich koniach, człowiek tak się przyzwyczaja do ich indywidualnych chodów i charakterów, że w pewnym momencie traci czujność i zapomina, ze nie wszystkie kopytniaczki są dokładnie takie same. 

     Wstaliśmy przed świtem i ruszyliśmy w trasę. Do Tarnowa pruliśmy autostradą i na miejscu zameldowaliśmy się po godzinie i piętnastu minutach jazdy. Na miejscu powitali nas znajomi, którzy imprezowali już od piątku.

wtorek, 6 listopada 2018

Początek końskiego weekendu w Bosutowskim Lesie

konie, kucyki, jazda konna w lesie
     Żółtemu i Feliksowi ciągle się udaje wykpić od roboty, bo czas mnie goni nieustannie. W związku z tym kucory robią za moje maskotki do wyczyszczenia, dopieszczenia i nakarmienia smakołykami. Im to oczywiście w niczym nie wadzi, bo życie bez jakichkolwiek obowiązków z zawsze pełnym brzuchem to jest to, co kucyki kochają najbardziej. Stwierdziłam jednak, że trzeba przerwać to nieróbstwo i słodkie lenistwo, bo się im we łbach totalnie poprzewraca. Okazja do podjęcia działań mających zmusić kucunie do wysiłku, nadarzyła się w drugim dniu listopada. Chłopcy nie szli do szkoły, a Pawełek miał pracować dopiero po obiedzie. Pogoda była zachęcająca, bardziej letnia niż listopadowa, więc wymyśliłam, że zabierzemy Żółtego i Feliksa na spacer do lasu w Bosutowie. Krzyś zdecydował się na odbycie spaceru na grzbiecie swojego rumaka, a Michałek, zgodnie z moimi przewidywaniami, wolał chodzić na własnych nogach, które są "najbezpieczniejszym środkiem transportu."

poniedziałek, 5 listopada 2018

Roller coaster w Lasku Wolskim

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby w Lasku Wolskim, zabawy w lesie
     Nadmiar atrakcyjnych zajęć spowodował opóźnienie w relacjach menażeryjnych dokonań, ale postaram się nadrobić zaległości. Co prawda mglisty u nas, ale ciepły listopad zagościł już na dobre, a my na chwilę cofniemy się do ostatniego dnia października,kiedy to z Michałkiem i Krzysiem byliśmy w zoo podglądać "wieloryby". Najlepsze atrakcje czekały w Lasku Wolskim, gdzie nie brakowało grzybów dla mnie i leśnych atrakcji dla chłopaków. Nie trzeba było już chodzić spokojnie alejkami i zachowywać ciszy, żeby nie przeszkadzać zwierzaczkom.

piątek, 2 listopada 2018

Jak poszliśmy oglądać wieloryby w krakowskim zoo

ogród zoologiczny w Krakowie, zoo, atrakcje dla dzieci, Lasek Wolski
     Michałek i Krzyś, z okazji Wszystkich Świętych, mieli wolne już w środę,ostatniego dnia października. Mogłam ich co prawda odstawić do szkolnej świetlicy, nawet na cały dzień, ale takie siedzenie w pomieszczeniu, jak nie ma lekcji, uważam za bezsensowne. Zaproponowałam chłopakom przedpołudniową wycieczkę do Lasku Wolskiego. Na hasło "Lasek Wolski" Krzyś wykrzyknął - chodźmy do zoo!Nie do końca mi taka opcja pasowała, bo raczej chciałam poszukać grzybów, ale po chwili miałam już dwóch wrzaskunów optujących za zwiedzaniem zoo. Krzyś argumentując swoją głęboką potrzebę pójścia do ogrodu zoologicznego, oświadczył, że chce bardzo zobaczyć znowu "te wieloryby". Jakie wieloryby??? O ile dobrze pamiętam, to nigdy takowych w krakowskim zoo nie było. Zaczęła się indagacja Krzycha i wyciąganie z niego informacji o wielorybach, żeby odkryć, o jakie zwierzęta Krzysiowi chodziło. Ustaliliśmy wkrótce, że celem mają być uchatki, które od przedwczoraj w naszej rodinie są wielorybami. I tak już chyba zostanie.:)

środa, 31 października 2018

Grzybobranie w strugach deszczu

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby na Śląsku, grzyby jesienne, grzyby zimowe, boczniaki, czubajki, borowiki, grzyby nadrzewne
     Soplówki zostały obejrzane i obfocone na tyle, na ile pozwalał padający deszcz, ale koszyki mieliśmy ciągle puste. A to przecież tak nie może być, żeby iść do jesiennego lasu i nie napełnić koszyków. Po drodze do soplówek widzieliśmy kępki opieniek i czubajki, a Paweł zapewniał, że na sto procent będą również borowiki ceglastopore. Kiedy szliśmy na pozysk , zorientowałam się, ze mój Pawełek nie zabrał z samochodu ani koszyka, ani nożyka... Tylko ja miałam pełne wyposażenie grzybiarskie.

poniedziałek, 29 października 2018

Soplówki ze śląskiego lasu

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby rzadkie, grzyby chronione, Las Murckowski, soplówki, soplówka jeżowata, soplówka bukowa
     Kiedy tydzień temu pakowaliśmy nasze zbiory do samochodu stojącego na leśnym parkingu, zadzwonił do mnie podekscytowany Paweł z Jaworzna z informacją, że właśnie sprawdził miejscówkę soplówki jeżowatej i odkrył, że wyrosły w tym roku przepiękne owocniki. Od razu umówiliśmy się wstępnie na spotkanie przy soplówkach w kolejną niedzielę. Niespełna godzinę później odebrałam telefon od Asi, która spotkała Pawła w "swoim" lesie i właśnie ustalają, kto jest ich wspólnym znajomym.:) W ten sposób ekipa na spotkanie z soplówkami powiększyła się nieco. 

    W tym lesie, byłam tylko raz, w 2009 roku. Z tamtego spaceru, z ośmiomiesięcznym Michałkiem pamiętałam najbardziej strugi ulewnego deszczu, które nie odpuszczały przez cały dzień. Wtedy byliśmy goszczeni i oprowadzani po lesie właśnie przez Asię i jej męża - Janusza. Szykując się na wyjazd w tę niedzielę, sprawdzaliśmy prognozy pogody, które nie były zbyt zachęcające. Oczywiście od nocy z soboty na niedzielę lało raz słabiej, raz intensywnie, ale bez ustanku. Jechaliśmy do Jaworzna, wypatrując jakiegokolwiek znaku na niebie, mogącego zwiastować choćby chwilowe przejaśnienie. Nic z tych rzeczy... Kiedy dotarliśmy do Jaworzna, padało mocniej niż podczas opuszczania Krakowa. Zgarnęliśmy Pawła, daliśmy Asi znać, że wyjeżdżamy z Jaworzna i za pół godziny spotkaliśmy się na parkingu.

czwartek, 25 października 2018

Jak wywiozłam brata do puszczy i załatwiłam mu zajęcie na najbliższe dwa dni

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby w Puszczy Niepołomickiej, opieńki, gąsówki, czubajki, galaretnica, łycznik późny, grzyby nadrzewne, żylak promienisty, śluzowce, gładysz kruchy
     Zaproponowałam mojemu bratu wspólny wyjazd na grzybobranie. Ucieszył się okrutnie, bo w tym roku jeszcze nie miał okazji być w lesie i nakosić grzybków. Mnie najbardziej zależało na pozyskaniu czubajek, bo mimo jednego obfitującego w nie zbioru, nadal czuję się w tym roku nie do końca zaczubajkowana. Marcin też nie miał nic przeciw kotletom, więc ustaliliśmy, że pojedziemy do Puszczy Niepołomickiej, gdzie dwa tygodnie wcześniej czubajki rosły masowo. Przygotowałam dwa sporej pojemności koszyki, a w samochodzie miałam jeszcze jeden malutki, który został na tylnej półce od niedzieli. Nadszedł wtorek, dzień leśnego wypadu. Wczesnym rankiem, jeszcze w ciemnościach, pokonałam remonty i objazdy, zgarnęłam braciaka z jednym koszykiem sprzed domu i wypruliśmy w kierunku Niepołomic.

poniedziałek, 22 października 2018

Po nocnym deszczu w bocheńskim lesie

grzyby 2018, grzyby w październiku, borowiki, czubajki, siedzuń sosnowy, szpileczka czerniejąca, mądziek psi
    W nocy z soboty na niedzielę zaczął podać drobny deszcz. Było to doniosłe wydarzenie, bo od bardzo, bardzo dawna go nie było. W niedzielny poranek z chmur nadal wylewały się drobne kropelki, było szaro, buro i ponuro. Jednym słowem - doskonała pogoda do długiego spania. Chłopcy korzystali z tego faktu pochrapując miarowo i nic, a nic nie zwracając uwagi na to, ze od dobrej godziny usiłowałam ich obudzić tłukąc się garami, talerzami, krzesłami i wszystkim, co mi pod łapy podeszło. W końcu była niedziela, dzień rodzinnego wyjazdu do lasu! Ja w pełnej gotowości bojowej, z przygotowanymi kanapkami, deserem i pustymi koszykami czekam od wpół do szóstej, a oni śpią i śpią... Nie chciałam ich brutalnie tyrpać i drzeć się do uszu, że najwyższa pora wstać, ale próby delikatnego budzenia spadającym na blat garnkiem, nie przyniosły spodziewanego efektu. Musiałam ich w końcu obudzić ręcznie. Była ósma. Śniadanie, poranna toaleta, konieczność pobawienia się autkiem, przeczytania jeszcze jednej strony w książce, popatrzenia na wiadomości... Ja już duchem byłam w lesie, a moich chłopaków nie mogłam zagonić nawet do samochodu. Udało się dopiero parę minut po dziewiątej. I jeszcze Pawełek burczał, ze za szybko jadę. Jakby tym moim Robalem dało się szybko jechać... Aż się chciało powiedzieć "Co ty Pawełku wiesz o szybkości.";) Pawełek jeździ stateczniej ode mnie i wydaje mu się, że tak jest najlepiej, a ja mam nieco inne spojrzenie na tę kwestie, zwłaszcza, kiedy jadę do lasu.

piątek, 19 października 2018

W lasach Ponidzia


grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby na Ponidziu, koźlarze, podgrzybki
     Szczawnica pod względem grzybowym zdecydowanie nas nie rozpieściła, a mnie się marzyły pełne koszyki. Ciśnienie dodatkowo podnosiły doniesienia o masowych pozyskach podgrzybkowych w wielu rejonach Polski. Do Warszawy czy Poznania się nie wybierałam, bo to zdecydowanie za daleko na moje możliwości czasowe w ciągu tygodnia, ale przez cały poprzedni tydzień Zibi chwalił się pełnymi koszami, a Zibiego miałam pod ręką, bo też przyjechał na weekend do Szczawnicy. Do Buska mam też znacznie bliżej niż do Wielkopolski. W głowie wykiełkowała mi genialna myśl - umówić się z Zibim i napełnić koszyki w lasach. Ponieważ u mnie od pomysłu do realizacji droga krótka, natychmiast umówiłam się na wtorek, pytając wcześniej Pawełka, czy w tym dniu odstawi chłopaków do szkoły. W ciągu kwadransa zrodził się cały plan wyprawy.

     We wtorek spać nie mogłam i co pół godziny sprawdzałam, czy już nie pora jechać. W końcu jakoś doczekałam do piątej i w zupełnych ciemnościach wyruszyłam w trasę. Zabrałam tylko dwa koszyki, żeby nie narazić się na śmiech. I okazało się, że musiałam trzeci pożyczyć od Króla Ponidzia.

czwartek, 18 października 2018

Jesienne Pieniny i suszone wilgotnice

Schronisko pod Durbaszką, wąwóz Homole, jesień w Pieninach, grzyby na góeskich łąkach, grzyby chronione, wilgotnice
     Niedziela była ostatnim dniem weekendu w Pieninach. Chcieliśmy jeszcze w tyle miejsc znajomych zajrzeć, a czasu niewiele zostało. Trasa ostatniego spaceru została ustalona w wyniku kompilacji chciejstwa poszczególnych członków Menażerii. Michałek i Krzyś koniecznie chcieli iść do wąwozu Homole, a Pawełek bardzo nie chciał, bo tam spodziewał się największych tłumów (i miał rację). Chciał natomiast porobić urocze, jesienne fotki. Ja chciałam poszukać grzybków, a chłopakom zupełnie na tym nie zależało... Najważniejsze, że wszyscy chcieli iść.:) Chcąc dogodzić całemu towarzystwu, wymyśliliśmy, ze pójdziemy do schroniska pod Durbaszkę, gdzie po drodze poszukam sobie na łąkach moich upragnionych wilgotnic, a dzieciaki powspinają się na skałki. Ze schroniska zaplanowaliśmy przejście trasą graniczną w kierunku Wysokiej, ale bez zdobywania szczytu. Stamtąd można nacieszyć oczy rozległymi widokami i oczywiście uwiecznić je. Zejść mieliśmy wąwozem Homole. Plan spacerowy został zrealizowany w stu procentach.:)

środa, 17 października 2018

Sobotnie popołudnie w Białej Wodzie

Rezerwat Biała Woda, Pieniny
      Po przedpołudniowym grzybobraniu w Szczawnicy zostawiłam nasz marny zbiór na zacienionym balkonie i zabrałam chłopaków na drugi spacer do rezerwatu Biała Woda. Teren jest nam znany od blisko roku, bo to właśnie w Białej Wodzie zastaliśmy podczas bożonarodzeniowego spaceru wspaniałe zimowe grzyby. Drugi raz byliśmy tam wczesną wiosną; grzybów wtedy wiele nie znaleźliśmy, ale spacer był cudny. Chłopakom bardzo to miejsce pasowało, bo pamiętali świetnie, że można tam wspinać się na skałki. Nawet Michaś, który początkowo psioczył na drugi spacer w ciągu jednego dnia, stwierdził po głębszym zastanowieniu, że będzie Fajnie, zwłaszcza, że miał do towarzystwa nie tylko Krzysia, ale i Miłosza. Ja liczyłam natomiast na spotkanie z wilgotnicami, które na łąkach, na których pasły się latem owce, mają doskonałe warunki do rozwoju.

poniedziałek, 15 października 2018

Szczawnickie grzyby

grzyby 2018, grzyby w październiku, mleczaje, opieńki, soplówka jodłowa, włośniczka tarczowata
    Październikowy weekend w Szczawnicy został zaplanowany wiosną, podczas Wielkanocy, którą spędzaliśmy w Pieninach. To wtedy właściciele Osady Agata zachwalali uroki jesieni w Szczawnicy i okolicach - miało być pięknie, kolorowo, a przede wszystkim grzybowo. Wielokrotnie podkreślone zostało, że jesienią to grzybów wszelakich, począwszy od borowików, a na opieńkach skończywszy, jest nie do wyniesienia. Ta wizja roztoczona przez tubylców podziałała na wyobraźnię, więc na początku września potwierdziliśmy rezerwację domku i w piątek, 12 października, zaraz po skończonych przez chłopaków lekcjach, ruszyliśmy do Szczawnicy.

czwartek, 11 października 2018

Bardzo jesiennie, ale tylko trochę grzybowo

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby w okolicy Krakowa, borowiki, muchomory
     Odwoziłam Michałka i Krzysia do szkoły i patrzyłam sobie na świat za samochodową szybą, a tam się działy piękne rzeczy - gęsta chwilami mgła przepuszczała promienie słońca, tworząc urocze, złociste smugi. Pierwszą wizją, jak mi na ten widok powstała w głowie, był taki zamglony las, przepuszczający promienie słoneczne przez korony pokolorowanych jesienią drzew. Westchnęłam i przeprowadziłam w myślach natychmiastową kalkulację - od Krakowa korków nie będzie, bo teraz wszyscy jadą do miasta i blokuje się w przeciwną stronę, niż ta,  która mnie interesuje. Aparat mam, koszyk i nóż mam, gumowce mam... Kurczę, jak tak na godzinkę wyskoczę na zdjęcia, to nikt się nawet nie kapnie, że wpadłam do lasu na szybkie zdjęcia. Tak odpłynęłam w tych myślach, że dopiero trzeci raz powtórzone przez Michałka pytanie dotyczące zawartości jego śniadaniówki, przywołało mnie do rzeczywistości. Zostawiłam chłopców w szkole i wydarłam do pobliskiego Lasu Bronaczowa.

poniedziałek, 8 października 2018

To już ostatnie tegoroczne z Orawy


grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby na Orawie, borowiki, muchomory, mleczaje, pieprzniki
    To już chyba ostatni grzybowy wyjazd na Orawę tej jesieni. Celem głównym był zakup wyrobów bacówkowych, które Pawełek obiecał dostarczyć do Gdańska. Ponieważ roboczy wyjazd nad morze zaplanowany był na poniedziałek, więc wybór niedzielnego kierunku wycieczkowego był oczywisty. Nie liczyłam na wielkie zbiory, ale i tak zapakowałam do bagażnika cztery koszyki. W Krakowie noc i poranek były cieplutkie, ale nauczona doświadczeniem, zabrałam całą stertę ciepłych ubrań dla dzieci. Okazało się, ze niepotrzebnie, bo również pod Babią było ciepło. W sumie idealne warunki temperaturowe dla grzybów, ale wciąż brakuje wilgoci.

sobota, 6 października 2018

Czubajkowe szaleństwo piątkowe

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby w Puszczy Niepołomickiej, czubajki, kanie, co zrobić z dużą ilością kań, czubajki, a muchomor zielonawy
     Informację o masowym pojawieniu się czubajek w Puszczy Niepołomickiej dostałam od życzliwego znajomego. (Dzięki Sławku!) W odpowiednim momencie przekazałam tę nowinę mojemu Pawełkowi. Myślałam, że burknie na mnie, że już przecież jedn dzień w tym tygodniu przeznaczyłam w znacznej mierze na grzyby, ale Pawełek spojrzał na mnie i zapytał: "To kiedy jedziesz?" Zawsze i wszędzie będę powtarzać, że jest najwspanialszym, najbardziej wyrozumiałym partnerem życiowym na świecie.:) Najbliższym dniem, w którym mogłam przesunąć większość obowiązków na czasy, kiedy nie będzie grzybów w lesie, był piątek. Wstałam o świcie, przygotowałam chłopakom śniadanie do szkoły i pracy, a następnie wyprułam w kierunku puszczy. Przytrzymały mnie nieco zwężki na remontowanej drodze (o remoncie niby słyszałam, ale ponieważ nie jeżdżę tamtędy, starannie wyrzuciłam tę wiedzę z pamięci), ale na obwodnicy nadrobiłam stracony czas. U mnie na balkonie było rano rześko, ale po odbiciu w Wieliczce na Niepołomice, zobaczyłam solidny przymrozek na łąkach i polach. Szybciutko przestawiłam samochodowy nawiew na ciepełko, bo mróz nachalnie wdzierał się do środka. Dojechałam bezpiecznie do szlabanu i pisząc do Pawełka wiadomość o dotarciu na miejsce, zerknęłam na temperaturę. Było minus trzy.

piątek, 5 października 2018

Z jednej strony Krakowa błoto, z drugiej susza

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby w okolicach Krakowa, siedzuń sosnowy, maślak żółty, borowiki
     Z mojej, południowej strony Krakowa co jakiś czas padało i na leśnych drogach zrobiło się błotniście, a miejscami nawet kałuże stoją. I tak sobie w moim grzybiarskim rozumku wydumałam, że podobnie będzie po drugiej stronie miasta. Kiedy uzgodniłam z Pawełkiem, że w środę zawiezie chłopaków do szkoły, a ja będę mogła rano wyskoczyć na grzyby, śniły mi się koszyki pełne siedzuni sosnowych. Mam w tym roku zdecydowany niedosyt tego gatunku i to właśnie na nie chciałam zapolować. Jadąc w tamtą stronę miałam też okazję wdepnąć do moich koników. 

    Wyruszyłam w ciemnościach. Asfalt był mokry, a na szybie samochodowej od czasu do czasu pojawiały się pojedyncze kropelki. Cieszyłam się, ze pochodzę sobie po mokrym lesie. Jednak jakieś dziesięć kilometrów przed celem, droga zrobiła się suchuteńka, a zaorane pola też wyglądały na zupełnie wysuszone. Im bliżej lasu byłam, tym robiło się jaśniej i coraz lepiej widać było, ze tu dawno nie padało...

wtorek, 2 października 2018

Ostatnie wrześniowe grzyby i Pawełkowe urodziny

grzyby 2018, grzyby we wrześniu, grzyby na Orawie, borowiki, koźlarze, mleczje, muchomory, pierwsze przymrozki, impreza urodzinowa w Lipnicy
    Wylogowałam się z sieci na calutki weekend. Na wyjazd do Lipnicy zabrałam tylko koszyki i akcesoria imprezowe, bo oprócz tradycyjnego planu pozyskowego, świętowaliśmy i świętowaliśmy.:) A okazji było mnóstwo - podwójne urodziny - Iwonki i Pawełka, imieniny dwóch Michałów i Dzień Chłopaka. Działo się zatem sporo, grzybów i dobrej zabawy było pod dostatkiem, a teraz pora najwyższa, żeby podzielić się z Wami naszymi wyprawami i szaleństwami. A szaleństwo zaczęło się w piątek. Ja już od środy przebierałam nogami, żeby wszystko dograć tak, żebym mogła na pierwsze grzybobranie wypaść zaraz po przyjeździe. Trzeba było szybko się spakować, zgarnąć Pawełka z warsztatu (a to nie jest łatwe, bo on zawsze ma czas i zawsze ma coś jeszcze do zrobienia), później zabrać chłopaków ze szkoły (zwolnienia z ostatnich lekcji napisałam im już na początku tygodnia, żeby szybciej było) i drzeć w stronę gór, zanim wyruszą ci wszyscy, którzy też chcą tam dojechać. Działałam według głęboko przemyślanego planu i mobilizowałam moją menażerię do pośpiechu. Dzięki temu wyruszyliśmy o 12:40 z dziesięciominutowym opóźnieniem w stosunku do mojego optymalnego planu. Trasa była w miarę pusta, więc parę minut po piętnastej pędziłam już do lasu. Namawiałam Krzysia, żeby poszedł ze mną, ale odmówił, bo wolał oddać się podwórkowym szaleństwom i oczekiwaniu na przyjazd Miłosza. Mogłam więc oddać się samotnemu pazerniactwu.

czwartek, 27 września 2018

O Michałku, który pojechał sam tramwajem

samodzielność, jak uczyć dziecko samodzielności, dziecko samo w tramwaju
     Dziecięca droga do względnej i kontrolowanej samodzielności jest trudna i wyboista. Moje kochane chłopaki nie bardzo mają ochotę oderwać się od mamowej nogi, do której tak miło jest się przytulić i trzymać, trzymać mocno. Odrywanie bywa bolesne dla obydwu stron, ale czasem okoliczności wymagają takich trochę drastycznych posunięć. I tak mój Michałek, który jeszcze w pierwszym tygodniu września oświadczył, że przez najbliższe dziesięć lat nie pojedzie sam tramwajem, kilka dni temu przejechał samotnie całe pięć przystanków. Zresztą jazda tramwajem była u nas tematem poruszanym od czerwca.

wtorek, 25 września 2018

Szybki i kolorowy koszyczek z niedzieli

grzyby 2018, grzyby we wrześniu, grzyby w okolicach Krakowa, borowiki, muchomory, maslaki, okratek australijsk, mleczaje, gołabki, siedzuń sosnowy, pieprznik pomarańczowy
     W niedzielę Michał i Krzyś byli proszeni na imprezę urodzinową do kolegi, więc nie było możliwości wyprucia na wycieczkę na cały dzień. Główkowałam, który las wybrać, żeby było blisko (bez straty czasu na długi dojazd), przyjemnie i grzybowo. Padło na Las Bronaczowa. Chciałam wyjechać z domu jak najwcześniej, ale chłopaków dopadło poranne lenistwo i na nic zdawały się moje mobilizujące okrzyki - gramolili się niemiłosiernie. Myślami byli już na popołudniowej imprezce i jeździli gokartami, więc wyjście do lasu jawiło im się jako spowalniacz w oczekiwaniu na prawdziwe atrakcje.;) 

    Zebraliśmy się dopiero o dziewiątej. Trochę późno jak na grzybobranie w podmiejskim lesie, przez który przetaczają się tłumy grzybiarzy, spacerowiczów, biegaczy i rowerzystów. Na parkingu stało kilkanaście samochodów, a tuz za pierwszą linią drzew dostrzegliśmy trzy postacie przemykające z koszykami w pazerniaczych łapach. Po analizie tych okoliczności wyszło mi, że powinnam liczyć na przyjemny spacer, a nie zbiory. Las pokazał jednak, że i dla mnie coś w nim urosło.:)

niedziela, 23 września 2018

Ostatni ciepły dzień na Orawie

grzyby 2018, grzyby we wrześniu, borowiki szlachetne, borowiki ceglastopore, muchomory czerwone
     Wieści o gigantycznym wysypie grzybów w moich orawskich lasach dopadły mnie podczas grzybobrania w Bieszczadach... Okoliczności były takie, że nie było mi żal lipnickich grzybów, których nie mogłam pozbierać, bo przecież właśnie zbierałam równie piękne i smaczne grzyby bieszczadzkie.:) Ale od powrotu ze zlotu po głowie wciąż kołatały mi się myśli o konieczności uratowania chociaż części orawskich grzybów. Na sobotę i niedzielę chłopcy mieli zaproszenia na urodzinowe imprezy u koleżanki i kolegi, więc standardowy wyjazd weekendowy nie był możliwy. Zrobiłam kalkulację, w który dzień moja nieobecność w Krakowie będzie najmniej odczuwalna i padło na piątek, który miał być ostatnim ciepłym dniem.

wtorek, 18 września 2018

Ostatnie grzybobranie na zlocie

zlot grzybiarzy w Bieszczadach, grzyby 2018, grzyby we wrześniu, grzyby w Bieszczadach, borowiki, salamandry
    Na ostatni, sobotni spacer zlotowy mieliśmy iść na luziku, bez ciśnienia na wielkie zbiory, bo byłam już w pełni usatysfakcjonowana dotychczasowymi pozyskami. Miałam natomiast zamiar trafić do lasu, w którym inni uczestnicy spotkania znajdowali borowiki sosnowe. Dawno nie udało mi się dorwać takiego gościa i marzyły mi się przede wszystkim foty z tym pięknisiem. Zostaliśmy poinstruowani przez znalazców borowików sosnowych, jak powinniśmy iść i ruszyliśmy w las.

niedziela, 16 września 2018

Dzień trzeci, kolejne grzyby i w bród przez San

     Na trzeci dzień, w piątek planowane było wyjście do tego samego lasu, ale w przeciwnym kierunku, którego jeszcze nie obadaliśmy. Chcieliśmy wejść na zbocze, tam na pewnej wysokości poszukać i nazbierać grzybków, a następnie zejść w dół i wrócić do ośrodka wzdłuż Sanu. Okoliczności jednak sprawiły, że plan uległ delikatnym modyfikacjom i jak zazwyczaj, dopadła nas Przygoda.

sobota, 15 września 2018

Drugi dzień zlotu i wystawa grzybów

zlot grzybiarzy w Zielonej Polanie, grzyby 2018, grzyby we wrześniu, grzyby w Bieszczadach, wystawa grzybów
    Pierwsza noc w Zielonej Polanie zleciała bardzo szybko. Wstaliśmy "jak zawsze" koło siódmej, ale nie dało się iść do lasu od razu po czynnościach porannych, bo trzymała nas godzina śniadania. Ponieważ dzień wcześniej tylko dzieci zwiedziły teren ośrodka, biegając wszędzie podczas zabawy, zaproponowałam im, żeby nas oprowadzili i pokazali ciekawe miejsca.

czwartek, 13 września 2018

Pierwsze grzyby z bieszczadzkiego lasu


zlot grzybiarzy w Bieszczadach, grzyby 2018, grzyby we wrześniu, grzyby w Bieszczadach, borowiki, lejkowce dęte, łuszczak zmienny, gałęziaki, klejek czerwonawy, czubajka kania, siedzuń sosnowy, szyszkowiec łuskowaty
    Na spotkanie z grzybowymi znajomymi z facebookowej grupy "Grzyby, grzybiarze, grzybobranie" zorganizowane w tym roku w Zielonej Polanie u wrót Bieszczad, wyjechaliśmy w środę rano. W tym roku byłam już mądrzejsza niż rok wcześniej, kiedy byliśmy na podobnym spotkaniu na Mazurach i zamiast jednej, zabrałam dwie suszarki oraz więcej pustych słojów na suszony pozysk. Na pierwszy dzień to wystarczyło, ale już następnego dnia okazało się, że trzeba było zabrać jeszcze trzecią suszarkę... Ale na razie dzień pierwszy.

wtorek, 11 września 2018

Z ostatniego tygodnia; Kraków i Orawa

grzyby 2018, grzyby w okolicach Krakowa, grzyby na Orawie, grzyby rzadkie, borowiki, ozorek dębowy, podgrzybek tęgoskórowy, pochwiak jedwabnikowy, siedzuń sosnowy, pieprzniki, lejkowiec dęty, zasłonaki, kruchaweczka brudnobiała
     Powrót z wakacji i początek roku szkolnego to kumulacja bieganiny i prób odnalezienia się w miejskiej rzeczywistości. W to wszystko udało się wpleść szybki wypad na Ponidzie i spotkanie z borowikami szatańskimi. Na dokładną penetrację lasów okołokrakowskich czasu nie miałam, ale w kilka miejsc wpadłam z rozbiegu przy okazji bycia w pobliżu. A w niedzielę, kiedy Pawełek musiał pracować, zabrałam dzieciaki na dłuższą wycieczkę na tereny naszych wakacyjnych spacerów, do Lipnicy pod Babią. Zobaczcie, co ciekawego wpadło w obiektyw i do koszyka.

sobota, 8 września 2018

Te grzyby też pochodzą z ponidziańskiego piekła ;)

grzyby 2018, grzyby we wrześniu, gatunki rzadkie, kolorowe borowiki, borowikgładkotrzonowy, boletus depilatus, borowik przyczepkowy, borowik korzeniasty, borowikrudopurpurowy, koźlarze, jadalne muchomory, muchomor jeżowaty,muchomor szyszkowaty, porównanie muchomorów, muchomor zielonawy, kubeczniki, innoporek dwuwarstwowy
     W ponidziańskim lesie, zdominowanym przez borowiki szatańskie, występuje cała rzesza grzybowych gatunków, których nie spotyka się na co dzień. Wyjazd na szatany chciałam wykorzystać również na obfocenie innych, rzadkich borowików, których rok temu udało się całkiem sporo zlokalizować. Zobaczcie, co tym razem wpadło w obiektyw.

czwartek, 6 września 2018

Wizyta w piekle, czyli miliony szatanów

grzyby 2018, grzyby we wrześniu, grzyby chronione, borowiki szatańskie, szatany, jak rozpoznać szatana
     4 września odbyłam moją drugą pielgrzymkę do piekła, które spokojnie można nazwać szatańskim rajem.:) Z terminem wyjazdu celowałam wcześniej niż w ubiegłym roku, kiedy wspaniałe borowiki szatańskie były już mocno wyrośnięte. Wydawało mi się, że jeżeli będę u nich tydzień wcześniej, to będą małe, beczułkowate i pięknie wybarwione. Jednak przyroda w tym roku bardzo się spieszy i szataństwo wybujało szybko, osiągając rekordowe rozmiary. Zapraszam na spacerek po ponidziańskim piekle.:)

wtorek, 4 września 2018

Ostatnia garstka rzadkich gatunków z Orawy

grzyby 2018, grzyby w sierpniu, grzyby na Orawie, gatunki rzadkie, grzyby chronione, kolczkówki, korkozęby, maczużniki
     Jutro mam zamiar wyrwać na grzybki w zupełnie innym kierunku niż Orawa, więc najwyższa pora zaprezentować ostatnie orawskie ciekawostki grzybowe i zamknąć temat wakacyjnych grzybobrań pod Babią. Zebrałam tu parę gatunków rzadkich i takich, które w tym roku zdecydowanie inaczej rosną niż zazwyczaj. Nie ma natomiast popularnych koszykowców.:)

niedziela, 2 września 2018

Wakacyjne pożegnanie

grzyby 2018, grzyby w sierpniu, grzyby na Orawie, pożegnanie wakacji, spotkanie z salamandrą, borowiki, koźlarze, pieprzniki, lejkowce dęte, siedzuń jodłowy, szyszkowiec łuskowaty, ziemowity, dziewięćsiły
     Przez ostatnie dwa dni pobytu na Orawie starałam się pożegnać z jak największą ilością moich ulubionych leśnych miejsc. Wakacje zleciały jeszcze szybciej niż te ubiegłoroczne i nagle stwierdziłam, ze z tej ogromnej ilości czasu, został tylko moment. Pawełek śmiał się, ze chcę wszystkie grzyby wyzbierać na Orawie, ale to wcale nie tak... Przecież wiem, że nikt nie da rady być wszędzie i wszystkich grzybów wyzbierać.:) Chciałam się tylko ładnie pożegnać. Do południa chodziliśmy razem z dzieciakami, po obiedzie startowałam sama. W tych ostatnich chwilach odwiedziłam Orawkę, Grapę, las okołobacówkowy i mój ulubiony las graniczny. Parę ładnych grzybków się trafiło, ale najciekawszym znaleziskiem była strażniczka siedzunia.

czwartek, 30 sierpnia 2018

Moje urodzinowe grzybki

grzyby 2018, grzyby w sierpniu, grzyby na Orawie, grzyby na urodziny, grzyby rzadkie, borowiki, pieprzniki, muchomory, maczużnik nasięźrzałowy,  gwiazdosze
     Dzień moich urodzin spędziłam tak, jak lubię - w lesie z moimi dzieciakami. Nastawiłam się na dłuższą niż zwykle wędrówkę, a przed wyruszeniem poprosiłam Michałka i Krzysia, żeby w tym wyjątkowym dla matki dniu postarali się nie kłócić, nie szturchać i nie marudzić. I wiecie co? Udało się! Przez cały dzień miałam najgrzeczniejsze dzieci na świecie! A las obdarował mnie takim bogactwem, że do wieczora miałam co robić.