Mnie się w lesie nie nudzi nigdy; mogę po nim łazić godzinami i to codziennie. Nawet jak grzybów jest niewiele, sama możliwość pospacerowania jest bezcenna. Z dzieciakami bywa różnie. Kiedy w ciągu roku szkolnego idą do lasu raz, góra dwa razy w tygodniu, nie mogą się takich wyjść doczekać, ale w czasie wakacji, gdy wyjścia na grzyby są codziennością, staram się jakoś uatrakcyjnić spacery, żeby nuda nie odbierała przyjemności z pobytu w lesie. Samo bieganie, poszukiwania grzybów czy łażenie po drzewach nie zawsze wystarcza do pozbycia się pytań:"Kiedy wracamy?" czy "Jak długo jeszcze będziemy chodzić?" Nie ukrywam, że inspirację do wzięcia do lasu ludzików Lego zaczerpnęłam z przepastnych zasobów netu. Zobaczyłam u znajomego fotkę z ludzikiem w lesie i już wiedziałam, co zaproponuje chłopakom.:)
Zaproponowałam chłopcom, żeby wzięli do lasu ludziki Lego. Krzysiowi od razu się ten pomysł bardzo spodobał i natychmiast zaczął szukać swojego ulubionego ludzika. Michał natomiast podszedł do sprawy zdroworozsądkowo i z obawą o swoją wygodę, bo po pierwsze, to ludziki mogą zginąć, a po drugie, kto je będzie nosił? Bo przecież on, Michałek, z plecakiem po lesie biegał nie będzie. Odradzał więc bratu zabieranie ludzika. Krzyś się zupełnie nie przejął tymi uwagami Michałka i zapytał, czy będzie mógł robić zdjęcia. Odparłam, ze oczywiści, będzie mógł sobie focić!
Na pierwszy spacer z nową zabawą poszedł z nami tylko jeden ludzik. Michałkowi jednak tak się spodobało komponowanie instalacji leśnych, ze na kilka kolejnych spacerów zdecydował się równiez zabrać swojego ulubionego ludzika.
Podczas kilku wyjść chłopcy ustawiali ludki, a Krzyś robił im zdjęcia. doskonale się przy tym bawili.:)
Ludziki Lego nie tylko rąbały znalezione grzyby, ale były zmuszone pokonywać różne leśne przeszkody - wspinać się na omszone pniaki, drzewa czy przechodzić przez leśne tory przeszkód, zwane przez Michałka i Krzysia parkurami.
A Krzyś uczył się robić zdjęcia.:) Na początku musiałam mu wprowadzać ustawienia do apaatu,a po dwóch dniach umiał już zrobić to sam.
Nieraz ludziki musiały poddać się naprawdę niebezpiecznym zabiegom wymyślonym przez Krzysia i na przykład zwisać na wystających korzeniach nad "przepaścią". Oczywiście była to przepaść na miarę ludzików Lego i wszystkie zostały uratowane. Żaden ludzik nie zginął w czasie spacerów. Przez ostatnie dni było dużo grzybów do pozyskiwania i trochę padało, ale myślę, że przed końcem wakacji jeszcze nam potowarzyszą na jakimś spacerze.:)
Hah, świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękować! :)
Usuń