Po obfitych opadach śniegu zrobiło się nieco cieplej i to, co napadało zaczęło topnieć, więc ostatni cały dzień pobytu w "Muszynowym domku" upłynął nam pod hasłem odwilży. Tym razem plan nie przewidywał wyprawy górsko-leśno-dziko-spacerowej, tylko odwiedziny w największym kurorcie uzdrowiskowym regionu - Krynicy. Kierunek wyprawy podyktowany był marzeniami chłopców, a zwłaszcza Michałka, który koniecznie chciał przejechać się kolejką.
Z wyjazdu kolejką gondolową na Jaworzynę Krynicką zrezygnowaliśmy z powodu marnej widoczności. Dwukrotnie wjechaliśmy w poprzednich latach na ten szczyt w takich właśnie okolicznościach. Mgła, wiatr i masakryczne zimno na górze, sprawiły, że dzieciaki po dwóch minutach chciały wracać na dół. Nauczeni zatem doświadczeniem, nie porywaliśmy się na taką jazdę, ale chłopcy pamiętali doskonale, że w Krynicy można wyjechać na Górę Parkową w wagoniku kolejki linowo - torowej. Chcieliśmy więc zaspokoić ich potrzebę przejechania się czymkolwiek mechanicznym i tuż po śniadaniu pojechaliśmy do Krynicy.