Przyszła zima kalendarzowa, ale tę prawdziwą, ze śniegiem, mrozikiem i towarzyszącymi im atrakcjami spotkać można tylko w nielicznych miejscach. Nam się udało dorwać zimę pod Babią Górą. Nie było słońca, ale dzięki temu zaśnieżony las prezentuje się prawie jak na czarno-białych fotkach. Efekt równie ciekawy jakby był opromieniony słońcem.:)
Zapraszam na spacer po zimowym lesie, w którym wypatrzyłam co prawda tylko jednego grzybka, ale widoki i zabawa chłopaków zupełnie zrekompensowały grzybowe braki.:)
Grzybowe ścieżki prowadzące do siatkolistów, kolczkówek i koronic leżą uśpione pod dziewiczą pokrywą śnieżną i będą tak odpoczywać do wiosny.
Główna droga prowadząca do kultowego strumyka jest pięknie odśnieżona - leśnicy dbają o dogodne warunki zwózki drzew z Babiej.
Im wyżej, tym mgła gęstsza. Miejscami otula widok tak dokładnie, że nie widzimy ile drzew po drodze wycięli pracowici drwale od naszej ostatniej na Babiej bytności.
Kiedy dotarliśmy do strumyka, Pawełek z Michałkiem, Krzysiem i Asią zostali na brzegu i oddali się śnieżnym szaleństwom, a ja poszłam sobie jeszcze spory kawałek pod górę; nie drogą, a przez las. Chciałam choć przez chwilę być sam na sam z zimowym lasem. Chciałam też po raz kolejny rozejrzeć się za grzybkiem, którego wciąż nie mogę upolować - kielisznikiem jodłowym.
Tam jeszcze wyżej to już nie była mgła, tylko chmura, która zaległa na wierzchołkach drzew i kropelkową wilgocią wciskała się na dno lasu. nie było w niej zbyt przyjemnie, choć widoki zapewniała piękne. Niestety, nasycone wilgocią powietrze uniemożliwiło zrobienie fotek - na wszystkich z tego miejsca widać mnóstwo kropeczek przesłaniających widok właściwy.
Śniegu też było w górze więcej i miejscami zapadałam się po kolana.
Kieliszników jodłowych oczywiście nie znalazłam... Chyba nie będzie mi dane dopaść tego gatunku, bo poluję na niego od kilku lat i efekt wciąż ten sam.
A to jedyny grzybek, jakiego udało mi sie wytropić podczas spaceru. Jednak w liściastych lasach o tej porze roku można znaleźć zdecydowanie więcej niż w górskich lasach iglastych.
Wróciłam nad strumyk. Dzieciarnia nadal szalała, a Pawełek robił artystyczne zdjęcia. Wyszły mu pięknie i z radością je udostępnił, żebyście i Wy mogli nacieszyć nimi oczy. Poniżej seria Pawełkowych fotek znad strumyka:
Schodziliśmy już w kierunku parkingu. Wzdłuż drogi stały najpiękniej w świecie ubrane choinki.
I tylko jeden zgrzyt wśród tej pięknej, leśnej zimy - korniki nadal współpracują z babiogórskimi leśnikami. Wycinka idzie pełną parą.:(
W imieniu swoim i całej mojej Menażerii życzę wszystkim bywalcom bloga, żebyście wolny świąteczny czas wykorzystali na to, co lubicie robić najbardziej i żebyście znaleźli chwilę na spacer w pięknych okolicznościach przyrody.
Najpiękniejsze ubrane śniegiem choinki,tylko dlaczego w czerni wszystko,w poprzednim poście dwa zdjęcia takie rewelacyjne,właśnie ubrane choinki ale w kolorze
OdpowiedzUsuńEwo! Żadne zdjęcie nie było przerabiane! Robiło się coraz ciemniej i tak aparat widział rzeczywistość. Z fotek zrobionych w czasie schodzenia, wszystkie bez mocniejszych akcentów kolorystycznych, wyszły biało-czarne.
Usuńfajnie wrócić sercem do wsomnień. ja w tym babiogórskim lesie spędziłem dzieciństwo...a terz w niemczech
OdpowiedzUsuńTo musiało być cudowne dzieciństwo.:) Los porozrzucał Polaków po całym świecie, ale serca najczęściej zostają tu, gdzie spędziło się najpiękniejsze chwile.:)
Usuń