Michałek i Krzyś kilkakrotnie upominali się o wyjazd na grzybowy spacer do Lipnicy Małej. Odkładałam tę wyprawę i odkładałam, bo po pierwsze grzybów mieliśmy pod dostatkiem, a po drugie na parkingu w Małej Lipnicy zawsze dopadała nas pani, która żądała opłaty za postawienie samochodu na kawałku błotnistego i nierównego terenu, twierdząc, że to jej kawałek ziemi. I bynajmniej nie chodzi mi o te parę złotych, tylko o formę, w jakiej była pobierana - na przykład - wychodzę z młodszymi jeszcze dzieciakami z lasu, złapał nas deszcz; chcę jak najszybciej przebrać chłopaków i wpakować ich do samochodu, a tu dzikim truchtem zmierza do nas pani. Zero przywitania, jakiegoś "dzień dobry" czy coś, tylko tu zaraz płacić dychę za parkowanie, bo pani nie będzie mokła stojąc w deszczu... Ja jestem człowiek spokojny i opanowany, ale kiedy ktoś do mnie tak, to ja dłużna nie pozostaję. Ile razy dopadła mnie tam pani pobierająca opłaty, tyle razy dochodziło do mniejszych lub większych spięć, więc tego lasu unikam; mam innych pod dostatkiem. Niemniej, wybraliśmy się tam, bo chłopcy stwierdzili, że jest w Małej Lipnicy fajny strumień i można się dobrze wybawić na spacerze.
Na parkingu stało kilka samochodów, pani nie było. Michaś dopytywał nawet, co się stało, że nikt nie chce, żebyśmy płacili. Uspokoiłam go, ze zapewne ktoś się zjawi, jak tylko wyjdziemy z lasu, bo przecież nikt tu nie będzie siedział przez cały dzień, jak parking widzi z okna.
Ruszyliśmy w las. Krzyś znalazł kilka maślaków żółtych, ja dwie małe kureczki rosnące na środku drogi, Michaś dopytywał, kiedy WRESZCIE dojdziemy w ulubione miejsce nad strumieniem. Ogólnie w lesie panowały pustki jeśli idzie o jadalniaki. Za to innych gatunków było mnóstwo. Szczególnie wszelkiej maści zasłonaków wyrosło tyle, ze sprawiały wrażenie, jakby przeprowadzały inwazję na las i chciały zająć każdy kawałeczek leśnej ściółki.
Oglądałam i fociłam piękne owocniki, starając się nie rozdeptać żadnego z nich. Miejscami las wyglądał jak z bajki - całe podłoże usiane grzybami, mrok pod niedorosłymi jeszcze drzewami... Brakowało tylko przemykających krasnali i chatki na kurzej stopce.
Zasłonaki to bardzo liczna grupa grzybów - w Europie rozpoznanych zostało ponad 500 gatunków należących do tego rodzaju, a liczba ta wzrasta w miarę znajdowania, opisywania i zmian w klasyfikowaniu gatunków - wciąż wchodzą w życie nowe metody poznawcze i tym sposobem może się okazać, że grzybek, znany dotychczas jako jeden gatunek, to tak naprawdę na przykład trzy różne gatunki. Wśród zasłonaków są gatunki trujące, niejadalne, jak również jadalne. Nie polecam jednak nikomu zbierania zasłonaków w celach konsumpcyjnych, ponieważ są do siebie na tyle podobne, że stosunkowo łatwo jest pomylić poszczególne gatunki i zafundować sobie okupację toalety (w najlepszym przypadku).
Dla przeciętnego grzybiarza - pozyskiwacza istotne jest, aby umieć odróżnić zasłonaki od gatunków grzybów jadalnych. Mnie wydaje się to proste i oczywiste, ale jak pokazał przypadek niedawno opisywanego zatrucia domniemanymi kurkami, takie pomyłki się zdarzają, choć nie powinny. Mam zresztą przykład również z własnego "podwórka" - Pawełek, zbierający pieprzniki trąbkowe, ściął razem z nimi kilka sztuk zasłonaków purpurowoblaszkowych - były większe i masywniejsze od pieprzników, więc szybciej przybywało w koszyku.:) Zawsze przeprowadzam oględziny grzybów zebranych przez moich chłopaków, więc odkryłam pomyłkę, ale komuś mogłoby się zdarzyć przeoczenie intruza wśród jadalniaków.
Najliczniej w Małej Lipnicy rosły zasłonaki wonne - co krok trafialiśmy na grupy kilkunastu, kilkudziesięciu owocników w róznym wieku. Wyglądały cudnie. Gatunek ten możecie spotkać w lasach na terenie całej Polski, od lipca, do późnej jesieni.
Jeszcze piękniej od nich prezentowały się zasłonaki fioletowe. Są one zdecydowanie rzadszym gatunkiem. Uwagę zwraca ich intensywny kolor i faktura kapelusza.
Zasłonak fioletowy, podobnie jak jego wonny krewniak są gatunkami niejadalnymi.
Widzieliśmy też niemało zasłonaków ceglastożółtych. Młode, jędrne owocniki wychylające czubki kapeluszy spod mchu przyciągały wzrok spragniony widoku borowików. Takie ukryte w ściółce zasłonaki często zwodzą grzybiarzy, o czym świadczy spora ilość wydłubanych z mchu i porzuconych maluchów. Zasłonak ceglastożółty jest jadalny. Próbowałam jak smakuje - nie wyróżnia się jakimś szczególnie wybitnym smakiem czy zapachem, więc uważam, że lepiej, kiedy zdobi las. Poza tym niewprawny grzybiarz może go łatwo pomylić z innymi zasłonakami (mają podobną budowę, inne kolorki), które jadalne nie są.
Oprócz zasłonaków, las w Lipnicy Małej zdobiły liczne koralówki i gałęziaki.
Nie brakowało tez kolczakówek.
Trafił się jeden jedyny egzemplarz buławki obciętej. Aż dziwne, że w bieżącym, dobrym grzybowo roku, gatunek ten zdecydował się nie ujawniać.
Z borowików najliczniej reprezentowanym gatunkiem był borowik żółtopory; pozostałe borowikowate występowały tylko w ilościach śladowych.
Michaś i Krzyś dotarli do swojego ulubionego miejsca nad strumieniem, po którym brodzili wykorzystując pozyskane w lesie grzybiarskie laski.
Najdziwniejsze w całej wyprawie było to, że nie przybiegła do nas żadna pani żądająca opłaty za parkowanie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz