Prognozy przewidywały nocny deszcz, tymczasem niebo było wygwieżdżone, a księżyc świecił jak szalony. Nie dziwiło mnie to specjalnie, bo pogodowe przepowiednie spełniają się, ale nie zawsze. Jednak deszcz dotarł nad ranem - lunęło równo przysłaniając cały świat wodną zasłoną. Krzychu, po przebudzeniu, wyjrzał za okno i zrobił minę w podkuwkę - przecież mieliśmy wziąć kucyki i jechać na grzyby do granicznego lasu, a on, ten Krzyś, śnił całą noc o pięknych koźlarzach rosnących w chaszczach koło lasu... Trzeba było zmodyfikować plan - koniki zostały na pastwisku (siedzenie w siodle podczas deszczu nie jest dla dzieciaków przyjemne i szybko marzną). Poszliśmy na nogach, bo tak łatwiej się rozgrzać, nawet, kiedy pada deszcz i temperatura jest bardziej jesienna niż letnia. Michałek trochę marudził, bo najchętniej zostałby w domu i budował z klocków, ale i on szybko się przekonał, że deszczowy spacer też jest bardzo przyjemny.
Zanim dotarliśmy do linii pierwszych drzew już nas nieźle pomoczyło - droga przez łąki prowadzi pod górkę i pokonanie jej zajmuje chwilę.
Tymczasem kwadrans po rozpoczęciu poszukiwań chmury poszły sobie precz, a na niebie zagościło słońce. Gwałtowne zmiany pogody w rejonie Babiej są na porządku dziennym, więc nie dziwiliśmy się niczemu, tylko korzystaliśmy z pogodowej oferty.
W ściółce leśnej czekały na nas wypasione, a czasem nieco objedzone borowiki szlachetne. Oczywiście najwięcej i najładniejsze były znajdowane przez Krzysia, który miał swój plan - chciał nazbierać cały koszyk pięknych grzybków i zrobić im zdjęcie. W związku z tym wydzierał mnie i Michałkowi najładniejsze sztuki, aby umieścić je u siebie, a oddawał nam te "niekompletne" - obgryzione lub uszkodzone podczas wykręcania. Krzysiowi zdarza się, że z pośpiechu "rozczłonkuje" swoje znalezisko podczas pozyskiwania.
W całym lesie było oczywiście mnóstwo niezawodnych pieprzników trąbkowych, które mogłam zabierać do siebie, bo w tym dniu Krzyś takich grzybków nie zbierał.
Trafiło się też kilka ładnych muchomorów czerwieniejących, które już nie rosną tak masowo jak w lipcu.
Znacznie więcej jest muchomorów czerwonych wabiących cudnymi kolorkami. Tylko krasnoludków pod nimi nie udało się wypatrzeć.
Za to w wilgotnym miejscu odkryliśmy stanowisko patyczki lepkiej, którą spotkaliśmy w tym lesie po raz pierwszy. To malutki i niepozorny, ale za to śliczny grzybek. Do jedzenia się nie nadaje, ale oglądanie i podziwianie grzybowych kolorów i kształtów też ma swoją wartość.:)
Obok nich rosło sporo rozmaitych gałęziaków wyglądających jakby żywcem wyjęte zostały z podwodnego świata.
Kiedy Krzychu miał już ponad połowę koszyka zapełnionego ślicznymi prawdziwkami, zaczął dopytywać kiedy wreszcie będziemy na kozakowych miejscach, aby ubarwić swoje zbiory kolorem czerwonym. Wydawało mu się, ze będzie na niego czekać kilkadziesiąt czerwonych pałek, jak to bywało ostatnio. Okazało się jednak, że koźlarze przystopowały i znaleźliśmy raptem kilkanaście sztuk. Te najładniejsze trafiły do Krzysiowe koszyka, w którym wspólnymi siłami stworzyliśmy uroczą grzybową kompozycję. Proponowałam Krzysiowi zrobienie zdjęcia w miejscu, w którym byliśmy, ale odmówił, stwierdzając, że dalej coś jeszcze do koszyka dołoży.
W drodze do następnej miejscówki nastąpiła katastrofa - Krzyś się poślizgnął, zamachnął koszyczkiem i nasze najładniejsze grzyby wylądowały w trawie tracąc kapelutki, trzony i częściowo zamieniając się w masę grzybową zmiażdżoną wydającym rozpaczliwe dźwięki Krzysiem... Połamane grzyby trafiły do mojego koszyka, bo Krzychu takich brzydkich już nie chciał takich "brzydkich". A ładnych nie znaleźliśmy już na tyle, żeby jego koszyczek był pełny, więc sesji zdjęciowej - koszykowej nie było.
Kiedy ja ratowałam rozpaczliwą sytuację, Michaś nazbierał piękny bukiet kwiatów lubianych przez konie - dostały je po powrocie do domu, w ramach rekompensaty za brak spaceru.
W czasie powrotu do domu towarzyszył nam deszcz, który ponownie zagościł na zachmurzonym niebie. Dziewiećsiły bezłodygowe, rosnące wzdłuż lasu, nie rozchyliły nawet najmniejszego płatuszka przy tej pogodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz