Dzień moich urodzin spędziłam tak, jak lubię - w lesie z moimi dzieciakami. Nastawiłam się na dłuższą niż zwykle wędrówkę, a przed wyruszeniem poprosiłam Michałka i Krzysia, żeby w tym wyjątkowym dla matki dniu postarali się nie kłócić, nie szturchać i nie marudzić. I wiecie co? Udało się! Przez cały dzień miałam najgrzeczniejsze dzieci na świecie! A las obdarował mnie takim bogactwem, że do wieczora miałam co robić.
czwartek, 30 sierpnia 2018
środa, 29 sierpnia 2018
W czasie deszczu i tuż po
Nawet małe dziecko wie, że grzyby mają rosnąć po deszczu. Na ten deszcze czekaliśmy długo, aż w końcu przyszedł - najpierw popołudniowa ulewa, a po kilku dniach spokojny, drobny, dwudniowy deszczyk. Po tej ulewie sypnęło w niektórych miejscach, głównie pieprznikami i borowikami ceglastoporymi. W niektórych miejscówkach koźlarzowych pojawiły się pierwsze zdrowe w tym roku sztuki, ale wyrosły nie pod drzewami, a na obrzeżach, w trawie, gdzie więcej deszczu spadło. Były jednak lasy, w których kompletnie nic się nie ruszyło - jak grzybków nie było w czasie suszy, tak dalej ich nie było po tym ulewnym deszczu. Zatem trafienie w odpowiednie miejsce zależało od szczęścia, bo nieraz w odległości 2 - 3 kilometrów poziom zagrzybienia lasu był zupełnie inny. No dobrze, to było po tym krótkotrwałym deszczu. Kiedy więc po kilku dniach zaczęło padać tak porządnie, wydawało się, że będzie można kosze napełniać po brzegi pod każdym drzewem. Grzyby sa jednak nieprzewidywalne i niekoniecznie chcą współpracować z deszczem i grzybiarzami tak, jakbyśmy sobie tego życzyli.;)
poniedziałek, 27 sierpnia 2018
Żeby się dziecko na grzybobraniu nie nudziło:)
Mnie się w lesie nie nudzi nigdy; mogę po nim łazić godzinami i to codziennie. Nawet jak grzybów jest niewiele, sama możliwość pospacerowania jest bezcenna. Z dzieciakami bywa różnie. Kiedy w ciągu roku szkolnego idą do lasu raz, góra dwa razy w tygodniu, nie mogą się takich wyjść doczekać, ale w czasie wakacji, gdy wyjścia na grzyby są codziennością, staram się jakoś uatrakcyjnić spacery, żeby nuda nie odbierała przyjemności z pobytu w lesie. Samo bieganie, poszukiwania grzybów czy łażenie po drzewach nie zawsze wystarcza do pozbycia się pytań:"Kiedy wracamy?" czy "Jak długo jeszcze będziemy chodzić?" Nie ukrywam, że inspirację do wzięcia do lasu ludzików Lego zaczerpnęłam z przepastnych zasobów netu. Zobaczyłam u znajomego fotkę z ludzikiem w lesie i już wiedziałam, co zaproponuje chłopakom.:)
piątek, 24 sierpnia 2018
Najdroższe grzyby w moim życiu
O takim mega pozysku nie marzyłam w najśmielszych snach, chociaż gdzieś, z tyłu głowy kołatała mi się myśl o wzięciu na spacer dużego kosza. Szybko jednak stłumiłam tę myśl w zarodku, bo przecież jest sucho i zapełnienie średniego koszyka już jest cudem. Tym samym duży kosz został w domu, a my pojechaliśmy wyposażeni tylko w taki średniej wielkości. Po bardzo ciepłej nocy było duszno i parno; brakowało porannego chłodku z ostatnich dni. Krzyś miał problemy z dobudzeniem się, więc wyruszyliśmy później niż zwykle.
czwartek, 23 sierpnia 2018
Udało się zapełnić koszyk!
Od czasu Wielkiej Suszy przestałam już marzyć o napełnieniu całego koszyka. Właściwie to nawet doszłam do wniosku, ze do końca naszych lipnickich wakacji takiej sztuki nie dokonamy. Tymczasem się udało! Pojechaliśmy na spacer z nastawieniem na sympatyczną wędrówkę, bez założonego planu działania. W związku z tym, ze planu nie było, odbiłam ze standardowej trasy w część lasu, po której nigdy nie chodziliśmy, bo dojście do niej zagrodzone jest pasmem chaszczy trudnych do przebycia.
wtorek, 21 sierpnia 2018
Na koniec długiego weekendu
Pawełek zaczął swój długi weekend od wizyty w leie i stwierdziwszy, że nie ma czego szukać, a tym bardziej pozyskiwać, obraził się na las na całe trzy dni. Pływał z Michałkiem i Krzysiem kajakiem po Jeziorze Orawskim i leniuchował. W niedzielę namówiłam go na jeszcze jedną weekendową wizytę w lesie. Na trasie była bacówka ze świeżymi oscypkami i żętycą, dzięki czemu motywacja do spaceru zdecydowanie wzrosła. Przed wyruszeniem na spacer Pawełek oświadczył, że koszyka nie bierze i w ogóle za grzybami się rozglądać nie zamierza, tylko będzie sobie podziwiał urocze okoliczności przyrody i uwieczniał je na karcie. Nie miałam nic przeciwko temu, zwłaszcza, że nie spodziewałam się pozysku, którego nie mogłabym sama udźwignąć.:)
niedziela, 19 sierpnia 2018
Kiedy Michaś pływa, Krzyś próbuje napełnić koszyk
Pawełek z Michałkiem pojechali nad Jezioro Orawskie, a ja z Krzychem ruszyliśmy na grzybki. Lubię takie wyjścia z jednym dzieckiem, bo można z nim wtedy pogadać o sprawach, których za żadne skarby nie poruszy w obecności brata. W końcu każdy potrzebuje trochę intymności.:) Na teren penetracji wybraliśmy lasy, w których można nazbierać kurek, bo to obecnie jedyne grzybki, na które można liczyć - jakoś sobie radzą z suszą i miejscami wyrastają. Co prawda nie tak gromadnie, jak wtedy, kiedy ściółka jest porządnie domoczona, ale po parę sztuk na miejscówkach można trafić. Nastawiliśmy się na kuraski, nie spodziewając się żadnych rarytasów. Tymczasem las nas znowu zaskoczył.
piątek, 17 sierpnia 2018
Spełnione marzenia grzybowych gości
Zawsze, kiedy moje orawskie lasy mają zostać nawiedzone przez grzybniętych znajomych, "mam stresa". Chciałabym, żeby zobaczyli gatunki, których w innych rejonach nie spotyka się wcale lub tylko sporadycznie, a przy tym napełnili koszyki, mieli pogodę idealną do grzybowych wędrówek i ogólnie rzecz ujmując, żeby się zachwycili "moimi" lasami. Sytuacja grzybowa niestety nie zależy ode mnie, tylko od szeregu innych czynników. Jak jeszcze ktoś sobie ustali termin przyjazdu dwa miesiące wcześniej, ma grzybowe marzenia do zrealizowania, a tu akurat panuje grzybowa posucha, kombinuję tak, żeby cokolwiek udało się znaleźć.
Magda z Robertem zalogowali się w Lipnicy w środę po południu. Z terminem wbili się idealnie w sam środek bezgrzybia. Ale parę okazów, pielęgnowanych specjalnie na tę okazję, miałam schowanych w lesie. Trzeba było tylko do nich dotrzeć.
czwartek, 16 sierpnia 2018
Powrót na Orawę
Po kilku dniach pobytu w Krakowie trzeba się było spakować na ostatni kawałek wakacji. Krzyś ponaglał, bo w Lipnicy czekała już na niego od soboty ulubiona koleżanka Natalka posiadająca temperament podobny do Krzysiowego. Stwierdziłam, ze w sumie to już mam wszystko w mieście pozałatwiane i nie ma większego sensu czekać do wtorkowego popołudnia, kiedy Pawełek skończy pracę, tylko możemy jechać rano, jak chłopaki wstaną i spakujemy resztę rzeczy. I tak jechalibyśmy na dwa samochody, więc dla Pawełka nie miało to specjalnie znaczenia. Pojechaliśmy, robiąc po drodze zakupy grillowo-warzywno-owocowe w Jabłonce. Nie chciałam nietrwałych produktów wieźć z Krakowa, bo był upał i obawiałam się o zachowanie świeżości.
Po przyjeździe chwilę zajęło mi rozpakowanie i ugotowanie chłopakom zupy, ale kiedy się z tym uporałam, wyprułam na chwilę do najbliższego lasu, na Grapę. Chciałam naocznie sprawdzić czy prawdą jest to, jakoby również tu przestało rosnąć cokolwiek.
poniedziałek, 13 sierpnia 2018
Wspaniałe koniowanie, grzybowa porażka i test nowego aparatu
Na kilka dni porzuciliśmy Orawę i w piątek zameldowaliśmy się w rozgrzanym do granic przytomności Krakowie. Z biegu rzuciłam się do załatwiania stu tysięcy różności, z których najważniejszą był zakup kolejnego karabinu dla Krzysia - obiecanego przez tatę prezentu imieninowego. Dobrze, że wieczorem przyszedł deszcz i ochłodzenie, o po tym ganianiu po mieście, kolejnych praniach i sprzątaniu miałam wrażenie, że maszyneria mi się przegrzewa. Wieczorem jeszcze tylko odmoczyłam chłopaków, bo po dwóch tygodniach mycia w podwórkowym basenie zdecydowanie zmienili zabarwienie skóry i mogłam sama oddać się kąpieli. A później już miałam tak dość wszystkiego, że nawet nie bardzo miałam ochotę oglądać nowy aparat, który czekał na mnie w domu... Sobota była równie intensywna, ale w niedzielę zrobiłam sobie i chłopakom dzień rekreacyjny, bez pośpiechu i z dużą ilością przyjemności. Pawełek zdecydował, że z nami nie pójdzie, bo popracuje, żeby spokojnie przedłużyć sobie kolejny weekend.
środa, 8 sierpnia 2018
Wyprawa nad Jezioro Orawskie
Na weekend Pawełek przywiózł kajak, żeby zrealizować swój plan pływania po Jeziorze Orawskim. Michałek był od dawna napalony na to pływanie, natomiast Krzyś, który boi się, kiedy łódka "się krzywi", stwierdził, że tylko spróbuje "przy boku", czyli niedaleko brzegu jeziora.
Kiedy wróciłam z porannego, samotnego wypadu na grzyby, zastałam chłopaków jeszcze w łóżkach. Cała trójka była przekonana, ze wrócę co najmniej godzinkę później, a tu taka niespodzianka. Grzybów wiele nie było, więc szybko obleciałam wybrany las i wcześnie wróciłam. Nakarmiłam towarzystwo, spakowałam niezbędnik pływaka i plażowicza do koszyka i mozna było ruszać.
niedziela, 5 sierpnia 2018
Ostatni spacer z Erykiem
Wakacyjna przyjaźń z Erykiem dobiła do trzeciej rocznicy. Chłopcy od razu ogromnie przypadli sobie do gustu, a kiedy okazało się, że Eryk chce z nami chodzić na spacery i grzybobrania do lasu, znajomość przerodziła się w znacznie mocniejsze więzi. W tym roku Michałek i Krzyś mieli kolegę na trzy tygodnie, ale chociaż to całkiem długo, kiedyś mija. Na pożegnalny spacer wybraliśmy zbocza Babiej Góry, gdzie cała trójka bardzo lubi buszować.
piątek, 3 sierpnia 2018
Jak się robi pranie i mycie dzieci w czasie wakacji :)
W czasie wakacji Michałka i Krzysia dopada tradycyjny myciowstręt. Kiedy byli maluszkami, mimo trudnych warunków łazienkowych, codziennie napełniałam wanienkę i pucowałam jednego i drugiego. A teraz te stwory najchętniej zarosłyby brudem i nie myły się przez dwa miesiące. Dość często daruję im wieczorny prysznic, widząc, że już padają na paszcze po całodziennej zabawie, zwłaszcza, kiedy po południu odmaczali się przez dłuższy czas w podwórkowym basenie.
czwartek, 2 sierpnia 2018
Poranek na bogato
Orawskie poranki są niesamowite i potrafią zaskoczyć swoją zmiennością. I nie chodzi tu tylko o grzyby, które , jak wiadomo od dawna, są nieprzewidywalne, ale o aurę, która pod Babią potrafi się zmienić w kilka minut. Żeby to jeszcze zgodnie z grzybiarskimi oczekiwaniami się zmieniała w deszczową, kiedy potrzeba... A deszczu potrzeba już bardzo. Ściółka wyschła i miejscami grzybowe życie zaczęło zamierać. Wokół od kilku dni krążą burze, ale jakoś nas dokładnie omijają. Jedynym ich plusem jest popołudniowe ogólne ochłodzenie powietrza. Ale już kończę marudzić na temat deszczu i wracam do weekendowego poranka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)