Szliśmy sobie kiedyś przez las, tak jakoś w styczniu czy lutym i szukaliśmy grzybków rozglądając się po pniakach i drzewach. Przypadkowi spacerowicze przez dłuższą chwilę obserwowali nas, jak obskubujemy "coś" z gałązek i pakujemy do małego koszyczka. Odważyli się, podeszli i zapytali co tak zbieramy. Kiedy dowiedzieli się, że pozyskujemy grzyby, byli, delikatnie mówiąc, zdziwieni. Podobnie zareagowałaby większość przeciętnych zjadaczy grzybów, dla których sezon na leśne skarby zaczyna się późnym latem, a kończy jesienią.
Tymczasem teraz, kiedy znajdujemy ostatnie borowiki, podgrzybki, gąski czy mleczaje, należy zacząć się rozglądać za grzybkami zimowymi. Jednym z gatunków zapewniających obfite zbiory jest boczniak ostrygowaty - moim zdaniem, jeden z pyszniejszych grzybków, jakie rosną w polskich lasach. W tym roku jeszcze boczniaków nie znalazłam, ale mam piękne wspomnienia z ubiegłych sezonów. Chcecie się dowiedzieć gdzie i kiedy szukać i jak zbierać te smaczne grzyby? Zapraszam na boczniakowy szlak.
Grzybnia boczniaków potrzebuje do wydania owocników temperatury ujemnej - wystarczają nocne przymrozki, aby przy odpowiedniej wilgotności pojawiły się na pniach stalowoszare kapelusze.
Boczniaki wyrastają na drewnie drzew liściastych - najczęściej na martwych, zwalonych pniach lub na pozostałościach po ściętych drzewach. Mogą też skorzystać z żyjącego żywiciela i pojawić się na pniu rosnącego drzewa, ale znacznie rzadziej spotykałam je w takich okolicznościach i nigdy nie były tak obfite, jak na martwym drewnie.
Najczęściej spotykałam boczniaki na pniakach po wyciętych topolach - często przy wiejskich drogach lub na skraju lasu. W lesie najchętniej wybierają sobie pnie bukowe lub brzozowe, chociaż zdarzyło mi się znaleźć je również na dębie. Można je spotkać również w sadach - wyrastają na orzechach, czereśniach czy śliwach.
Jeśli boczniaki pojawią się w okresie, kiedy mamy tylko nocne przymrozki, a w ciągu dnia są temperatury dodatnie, rosną bardzo szybko, a ich zbieranie nie wymaga specjalistycznego sprzętu (no chyba, że wyrosną kilka metrów nad ziemią i konieczne będzie użycie drabiny). Wystarczy zlokalizować grzybki i wyciąć je nożykiem, którego używamy podczas innych grzybobrań. Pozostawienie resztek trzonów na pniakach nie wpływa niekorzystnie na grzybnię, która nadal owocnikuje.
Boczniakowy pozysk staje się nieco trudniejszy, kiedy ujemne temperatury zmrożą owocniki na kamień. Przy większych przymrozkach wzrost owocników zostaje zahamowany. Boczniaki mają jednak zdolność kontynuowania rozwoju, kiedy temperatura staje się przychylniejsza. Jeśli więc znajdziemy malutkie, zamrożone owocniki, możemy je pozostawić i poczekać aż się ociepli, a one podrosną.
Jeżeli boczniaki mają już wymiary pozyskowe, scyzoryk na nic się nie przyda - konieczne jest użycie bardziej wyspecjalizowanych narzędzi. Doskonale spisuje się wtedy mała siekierka, która koniecznie powinna znaleźć się w wyposażeniu zimowego grzybiarza.
Nieraz udaje się wypatrzeć boczniaki nawet pod warstwą białego puchu. Kiedy śniegu jest więcej, trzeba zwracać uwagę na nietypowe kształty pni i zabierać ze sobą na grzybobranie miotełkę. Oczywiście można rozgarniać śnieg rękami, ale po chwili, nawet w ciepłych rękawiczkach, ręce grabieją i dalsze penetrowanie terenu przestaje być przyjemnością.
Jak już odkopiemy boczniaki spod śniegu, trzeba skorzystać z siekierki i już można zapakować mrożonkę do koszyka. Jeśli nazbieramy dużo zamrożonych boczniaków, a temperatura wciąż jest ujemna, możemy pozostawić grzyby na balkonie i odrywać tylko tyle kapeluszy, ile aktualnie chcemy zjeść.
Poniżej na zdjęciu prezentują się młodziutkie boczniaki. Takie małe kapelusiki są doskonałe w marynacie. Nadają się też oczywiście do sosu, zupy czy na boczniakowe flaczki.
A tak wyglądają podstarzałe owocniki boczniaków - zmieniają kolor na ochrowy, brązowawy, z odcieniami beżu. Do zmiany ubarwienia przyczynia się nie tylko wiek, ale i zmienne temperatury - kilkakrotne zamarzanie i rozmarzanie. Takie stare boczniaki nie są już zbyt smaczne i lepiej pozostawić je w miejscu znalezienia.
A tak wyglądają często powroty z boczniakobrania - bagażnik załadowany grzybkami, którymi można nie tylko samemu się najeść, ale i obdzielić szerokie nawet grono znajomych.:)
Czasem boczniaki rosną tworząc przepiękne boczniakowe róże, które osiągają ogromną masę - nawet 20 kilogramów.
Przy każdej nadarzającej się okazji rozglądam się za boczniakami i mam nadzieję, że wkrótce je znajdę.:)
Świetny wpis, z pewnością udam się na poszukiwanie boczniaków tej zimy. Dzięki! :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w poszukiwaniach i obfitych zbiorów Adamie! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJestem oszołomem! Kompletnie nic a nic nie wiedziałem o tym grzybie! Gdybym nawet kolonię znalazł, to w życiu nie wziąłbym do domu, a tym bardziej do - niewybrednej przecież! - gęby! Dzięki za info, poszukam jeszcze maksymalnych zbliżeń i będę pamiętał. Dzięki.
OdpowiedzUsuńTo możesz teraz rozszerzyć swój jadłospis o pysznego grzybka. Dodam jeszcze, że rosnące w naturze boczniaki są bez porównania smaczniejsze od tych hodowlanych, które można kupić w sklepie. A pomylić boczniaka można co najwyżej z łycznikiem późnym, który też jest jadalne, ale już nie tak smaczny. Powodzenia w tropieniu boczniaków :)
UsuńWłaśnie odpowiedziałaś na pytanie, jakie miałem zadać: czy podobne do tych kupnych i z czym ew. można pomylić i sobie naszkodzić? Dwa lata temu zjedliśmy z żoną kanie na kolację, o pierwszej w nocy rozbolały nas brzuchy, niemal jednocześnie. Przez dwie godziny żegnaliśmy się z życiem ;-)) Od tej pory ona już żadnych blach nie je, a ja też mam cykora. Dlatego tak się rozpytowywuję...
UsuńWspółczuję przykrych doznań pogrzybowych. Czasem nawet jadalne grzyby mogą wywołać zatrucie pokarmowe - wiele gatunków, doskonałych po obróbce termicznej, w stanie surowym jest szkodliwych. Wystarczy, że zje się niedosmażony czy niedogotowany owocnik i przy wrażliwym żołądku efekt bywa nieprzyjemny. Może się też zdarzyć, że grzyby zbierze się na miejscu np. jakiegoś zakopanego śmietniska - owocniki mogą kumulować substancje toksyczne z gleby i w przypadku zjedzenia zaszkodzić.
UsuńJeżeli nie jesteś pewien czy znalezione grzyby są na pewno tym gatunkiem, o którym myślisz, zawsze możesz zrobić zdjęcia i zapytać. Wielu grzybiarzy tak robi.:)
No tak. Ja się przemogłem i kanie jem. Zona nie. Reasumując: podobne do sklepowych. Jeśli nawet pomylone to z niegroźnym. Tak?
OdpowiedzUsuńOd sklepowych smaczniejsze - bardziej aromatyczne i na pewno świeższe. W tym czasie, kiedy boczniaki, spotkać można jedynie łycznika późnego, ale on też jest jadalny.:)
Usuńmasz rację-te handlowe są jaśniejsze i nijak się mają do leśnych,a w panierce są lepsze od kani-są bardziej smaczne i soczyste!
UsuńCzłowiek nigdy nie dorówna NATURZE, choćby się nie wiem jak starał.:)
UsuńDzięki temu artykułowi ruszyłem do lasu i znalazłem miejscówkę. Dzięki!. Na tym filmiku boczniaki znalezione pod Wrocławiem oraz parę informacji: https://www.youtube.com/watch?v=FCYpSZ2cvKo
OdpowiedzUsuńSuper! Cieszę się, że mój wpis zainspirował Cię do poszukiwań. Na filmiku widziałam, ze dodatkowym utrudnieniem były poszukiwania w ciemnościach.:)
UsuńŻyczę mnóstwa udanych zimowych grzybobrań.:)
WOW - najlepszy wpis o boczniakach, jaki miałem przyjemność czytać. Aż podlinkowałem go u siebie na blogu kulinarnym, oczywiście w przepisie na boczniaki panierowane!: http://newoldrecipes.pl/recipe/boczniaki-panierowane/
OdpowiedzUsuńDorota - dziękuję za taką porcję cennej wiedzy. Na pewno wybiorę się na boczniaki późną jesienią.
Dziękuję za tak wysoką ocenę i życzę powodzenia w poszukiwaniach i zbiorach dziko rosnących boczniaków.:)
UsuńZ przyjemnością obejrzałam Twój film z przepisem na panierkę doskonałą. Wypróbuję tę wersję przy najbliższej okazji, bo z takimi dodatkami jeszcze nie próbowałam.:)
Pozdrawiam serdecznie!
Witam, bardzo ciekawy wpis, do tej pory nawet nie pomyślałam o zbieraniu boczniaków. Dopiero w weekend znalazłam na pieńku na działce "coś" :) czy jest możliwość przesłania Pani zdjęć do kontroli?
OdpowiedzUsuńWitam! Na działce boczniaki są bardzo prawdopodobne.:) Proszę wysłać fotkę na maila: dorotaok@gmail.com
UsuńChętnie pomogę.
Kilkakrotnie w tym sezonie zbierałem zimówki aksamitnotrzonowe. W święto Trzech Króli wpadłem do lasu na zimówki, ale ich zbiór był kiepski. W dalszych poszukiwaniach natknąłem się na rodzinkę boczniaków. Od paru lat znam tego grzyba ze zdjęć i opisów. To fascynujące, że w zimie można zbierać grzyby. Dzięki za piękny materiał zamieszczony na tej stronie. Wojtek Bogucki z Ciechanowca
OdpowiedzUsuńGratuluję znalezisk! Cieszę się, że dołączyłeś do grona zimowych grzybiarzy, a moje wpisy ci w tym pomogły.
UsuńPozdrawiam serdecznie i życzę kolejnych udanych grzybobrań w zimie, wiosną, latem i jesienią.
Od kilku lat mam je na swojej posesji. Zaczęło się odprawdziwej plagi na skarpie , którą trochę zasypywałam słomą nie nadającą się dla moich zwierząt. Najwyraźniej zarodniki przywędrowały z wiatrem. Początek to tzw. Bczniak Mikołajkowy- z trzonkiem/nóżką osadzoną centralnie. Równie smaczny co ostrygowaty, który pojawił sie na różnych obumarłych pniach po następnych 2ch latach. Teraz mam 3 miejsca z boczniakami, widać- czują się u mnie znakomicie, obdarowuję kogo się da, znajomi się cieszą :-) , a rzeczywiśce boczniak dobrze przyrządzony może śmiało konkurować z Sową/Kanią. Uważam, ze jest nawet smaczniejszy, ale to rzecz upodobań kulinarnych. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńŚwietnie mieć taką prywatną uprawę "koło chałupy". I jeszcze znajomi się cieszą i korzystają.:) Od czasu do czasu warto im dorzucić świeżego substratu - grzybnia przerośnie nową słomę i będą kolejne grzybki do zbioru.:) Pozdrawiam serdecznie i owocnego boczniakobrania w tym roku życzę:)
Usuń