Orawskie poranki są niesamowite i potrafią zaskoczyć swoją zmiennością. I nie chodzi tu tylko o grzyby, które , jak wiadomo od dawna, są nieprzewidywalne, ale o aurę, która pod Babią potrafi się zmienić w kilka minut. Żeby to jeszcze zgodnie z grzybiarskimi oczekiwaniami się zmieniała w deszczową, kiedy potrzeba... A deszczu potrzeba już bardzo. Ściółka wyschła i miejscami grzybowe życie zaczęło zamierać. Wokół od kilku dni krążą burze, ale jakoś nas dokładnie omijają. Jedynym ich plusem jest popołudniowe ogólne ochłodzenie powietrza. Ale już kończę marudzić na temat deszczu i wracam do weekendowego poranka.
To była moja samotna wyprawa. Chłopcy mieli poranny dzień lenia przed wyjazdem do Zubrzycy na Święto Borówki. Kiedy mam iść do lasu wcześnie rano, budzę się grubo przed czasem i muszę odczekać do odpowiedniego momentu, kiedy cokolwiek w tym lesie będzie można zobaczyć. Mam chyba zamontowany fabrycznie jakiś wewnętrzny budzik, który nie pozwala mi spać, kiedy gdzieś tam we łbie kołacze się hasło grzyby. Pawełek śmieje się ze mnie, że to uzależnienie, a ja zaczęłam się ostatnio zastanawiać nawet, skąd się to u mnie bierze. Przecież w lecie do lasu chodzę codziennie, więc nie jest to jakaś wyjątkowa przygoda, a za każdym razem czuję podekscytowanie każdą kolejną wyprawą. Może to faktycznie ma znamiona uzależnienia... No dobrze, był poranek, niebo bezchmurne, księżyc prawie w pełni. Lepszego zdjęcia księżyca nie zrobię, bo możliwości mojego aparatu kończą się na takim obrazku.
I tak to u nas jest, że z bezchmurnego, przejrzystego powietrza przywędruje nagle gęsty tuman i wszystko otuli. Była piąta, więc już powinna być niezła widoczność, a tu mgła zrobiła psikusa i pochowała grzyby. Taka mgiełka jest użyteczna, bo zawsze coś tam wilgoci przynosi.
Chwila, moment i fala mgły odpływa, a na niebo wtacza się słońce i zaczyna rozświetlać mroczki leśne.
W takich okolicznościach przyrody borowiki, stojące pod niemal każdym drzewem, wyglądają cudnie. I nadają się tylko do zdjęć. Od ponad tygodnia niemal wszystkie szlachetniaki sa tak nafaszerowane robalami, że nie warto się po nie schylać. Nawet maluchy w 90% nie nadają się do włożenia do koszyka. Pół biedy, jak jeszcze na sam dotyk są miękkie i widać, że zostały zjedzone od środka, ale niektóre wyglądają jak okazy zdrowia - twarde, jędrne, a w środku dziurawe. Gdyby się je wszystkie zbierało, to za pół godziny można byłoby napełnić wielki kosz.
Trafiają się też borowiki usiatkowane, które, o dziwo, od połowy wysokości trzonu, są zdrowe. Zazwyczaj było na odwrót - to usiatki były robaczywe, a szlachetne zdrowe.
Do koszyka nadają się za to świetnie poćce, czyli borowiki ceglastopore. Przez dłuższy czas nie rosły w większych ilościach i spotykało się je sporadycznie, a teraz ruszyły się dość porządnie i w niektórych lasach można napełnić nimi koszyki.
Potrafią się też zaprzyjaźniać z innymi gatunkami.
Z ciekawych grzybków, nie nadających się do koszyka, spotkałam dość rzadkie na Orawie uchówki ośle.
Pojawiły się też w większych ilościach siedzunie jodłowe. To rzadkie i bardzo piękne grzyby.
Bardzo ucieszyły mnie znalezione na ścieżce gołąbki zielonawe, najsmaczniejsze chyba z grupy gołąbków. Niestety, z kilkunastu sztuk tylko dwie nadawały się do zabrania. Trafiły do Pawełkowej jajecznicy.
Na koniec spaceru przeszłam obrzeżami lasu, sprawdzając sytuację koźlarzową. Czerwone kozaki rosną masowo, ale są w stu procentach robaczywe. Jedynie te, które wyrosły kilka metrów od krzaków, na łące, były wolne od wewnętrznego życia. Takimi właśnie łąkowymi koźlarzami dopełniłam koszyk i wracałam do leniących się chłopaków przez łąki rozgrzane już palącym słońcem. Po chłodnym i przyjemnym poranku zostało już tylko wspomnienie i zdjęcia.:)
Dorotka, wpadaj na Ponidzie, wszystko zdrowe jak serek.
OdpowiedzUsuńZibi, za dobrze znam ten ponidziański serek i Twój system wykrawania z niego.;) Do końca wakacji pozostanę przy moich orawskich palizołach, ale we wrześniu chętnie wpadnę na szatany.:)
UsuńKoszyk prezentuje się elegancko :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
seBapiwko
Dziękuję! Lubię mieć czyste i posegregowane grzybki w koszyku.:) Pozdrawiam z orawskich lasów.:)
UsuńDorotko mimo tylu robaczywców udało Ci się koszyczek pozyskac.Piękny.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBo grzybów jest naprawdę dużo. Teraz zaczęły na poważnie rosnąć ceglasie, a one są w większości zdrowe.:) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńJak zawsze w koszyczku 100% porządeczek i grzybki czyściutkie,to Twój znak rozpoznawczy.Szkoda Dorotko ze prawdziwki i inne grzybki są robaczywe,tyle dobroci się marnuje.W naszych rejonach nie ma jeszcze grzybów a jak znajoma znalazła to tez wszystkie robaczywe.Upal u nas okropny,wczoraj przyjechała moja wnusia,nie widziałam jej dwa 1,6 roku.Pozdrawiam was serdecznie
OdpowiedzUsuńU nas też upały. Ciesz się Kochana wnusią! Uściski i pozdrowionka dla Was!
Usuń