Jedną z muszyńskich tradycji świątecznych jest wieczorne ognisko, grzane wino i fajerwerki. Kiedyś tam pamiętam - było troszkę śniegu, ale zazwyczaj okoliczności przyrody były bardziej jesienne niż zimowe, więc z ogniska uciekałam z dzieciakami szybko, bo dla nich było zimno i nudno. Poza tym byli młodsi i sen ich morzył już koło 20. Teraz wytrzymują godzinkę dłużej.:)
W tym roku atrakcją specjalną ogniska był śnieg - sypał cały dzień, a o południu i wieczorem stał się bardzo gęsty. Temperatura była przyjazna życiu - tak w okolicach zera. Myślałam nawet, że uda nam się ulepić bałwana, ale śnieg był zbyt sypki i nie sklejał się.
Rozpalenie ogniska wcale nie było takie proste, bo padający z niewidocznych chmur śnieg, przyduszał płomienie. niemożliwością było też rozłożenie kocyków na odśnieżonych ławkach, bo momentalnie robiły się mokre - trzeba było po rozłożeniu natychmiast na nich zasiąść.
Przyszliśmy na ognisko jako pierwsi, więc Michaś z Krzychem zdążyli pobudować porządne fortyfikacje zanim dotarli inni goście.
Ognisko rozpaliło się cudnie i już zaden śnieżny opad nie był mu straszny.
Padający śnieg nie przeszkadzał również muszyńskim gościom, którzy otoczyli ognisko wianuszkiem, popijali winko i piekli kiełbaski.
Dzieciaki, z brzuchami napchanymi jeszcze obiadem (a zwłaszcza czekoladowym deserem), nawet nie myślały o jedzeniu czegokolwiek z ogniska. Zabawa był tysiąckroć ważniejsza. A do wykorzystania mieli zimne ognie znalezione pod choinką. Przejęcie i zachwyt malujące się na buziach podczas odpalania tych cudów pirotechniki - bezcenne.:)
Małe zimne ognie to zabawki dla małych chłopców; duży dzieciak Pawełek przywiózł sobie zabawki na swoją miarę. I nie mógł się doczekać na dzień puszczania fajerwerków bardziej niż dzieciaki.
Te fajerwerki to też tradycja muszyńska, tyle, że zaprowadzona przez Pawełka, który od kilku już lat podczas ogniska rozświetla okolicę kolorowymi ogniami. Oczywiście pretekstem do puszczania sztucznych ogni sa dzieci, ale tak naprawdę najwięcej radości sprawia to samemu puszczającemu.
Dzieci w tym roku zaledwie zerknęły na fajerwerki i oddły się ciekawszym zajęciom, co widać na załączonych obrazkach.:)
W pewnym momencie chłopcy nie mieli już sił, ubrania były przemoczone, a oczy same im się zamykały. Krzyś do pokoju wczołgał się na czworakach, położył na podłodze i oświadczył, że tak będzie sobie odpoczywał. Trzeba było zedrzeć z niego i z Michała przemoknięte do can kurtki i spodnie, które położone na kaloryferze zaczęły parować. Mycie chłopakom darowałam... Po wieczornych szaleństwach padli na 10 godzin.:)
Cudowny śnieżek,chłopaki jak bałwanki,rewelacyjne zabawy,oni chyba uwielbiają śnieżne zabawy,Pewnie szkoda było wracać do miasta gdzie śniegu ani ani
OdpowiedzUsuńChłopcy chcieli zostać w Muszynie do nowego roku, ale to nie takie proste, jak się dzieciakom wydaje.
Usuń