To oczekiwanie, ta niecierpliwość połączona z wiarą w spełnienie marzeń to chyba najlepsze wyznaczniki dzieciństwa pozbawionego problemów, trosk i konieczności myślenia o tym, co będzie jutro, za tydzień czy za rok... Dzieci uświadamiają nam jak bardzo zmieniliśmy się od czasu, kiedy mieliśmy po kilka lat. Przyznam szczerze, że z zazdrością patrzyłam na Michałka i Krzysia, którzy od kilku dni nieustannie wypatrywali na niebie sań Mikołaja i przekonywali mnie, że naprawdę byli grzeczni, że inni rodzice to mają gorzej, bo są dzieci bardziej niegrzeczne od nich... Przy każdej sposobności umacniali się w przekonaniu, że im się na pewno te prezenty wymienione w listach należą.:)
Wczoraj, 5 grudnia nastąpiła eskalacja oczekiwania i niecierpliwości. W drodze ze szkoły, jakby mogli, to pchaliby samochód, żeby tylko być szybciej w domu i zacząć poszukiwania prezentów. Nie wiem, czemu, ale byli przekonani, że Mikołaj podrzucił podarunki, kiedy oni mieli lekcje. Chyba z dziesięć razy zadawali mi pytanie, czy Mikołaj był i nie chcieli przyjąć do wiadomości, ze nie było nie w tym czasie w domu, bo wyszłam razem z nimi i tak samo wracamy... Wpadli do domu jak burza i rzucili się do przetrząsania wszystkich zakamarków, w których, według nich, można było schować prezenty. Musiałam ich niemal siłą oderwać od poszukiwań, żeby zjedli obiad. Posiłek zniknął ekspresowo, bo była motywacja - jeszcze parę schowków zostało niesprawdzonych.:) Niestety, okazało się, że żaden Mikołaj, elf, renifer ani też inny pomocnik, niczego nie podrzucili. Trzeba było iść a basen. Krzyś wpadł na doskonały pomysł, że Mikołaj na pewno przyjdzie wtedy, kiedy oni będą mieć pływacki trening.:)
Poszliśmy spacerkiem do Pawełkowego warsztatu. Krzyś tak wypatrywał na niebie sań zaprzężonych w renifery, że prawie rozkwasił sobie nas na słupie, który mu wtargnął na drogę. Ale opłaciło się to wypatrywanie, bo zobaczył czerwoną smugę nad naszym blokiem. Chłopcy gotowi byli gnac z powrotem do domu, żeby sprawdzić, czy prezenty się nie pojawiły, ale przywołałam ich do porządku i doprowadziłam do Pawełka, który ich przejął. Cała trójka pojechała na basen, a ja spokojnie wróciłam do domu, zeby czekać na Mikołaja, a później na wybasenowanych chłopaków.
Michaś i Krzyś, po powrocie z basenu, zapomnieli nawet, że trzeba się rozebrać i w kurtkach, czapkach i butach rzucili się na poszukiwania. O zapędzeniu ich do zjedzenia kolacji nie było nawet mowy. Mikołaj, zgodnie z prośbą Michałka, bardzo się postarał dobrze ukryć prezenty. Pierwszy znalazł swoją paczkę Michaś (chociaż Mikołajowi wydawało się, ze jest najlepiej schowana), później chłopcy wypatrzyli prezent dla mamy i taty, a Krzyś nie mógł znaleźć swojego upominku i pociekły łzy połączone z głośnymi pretensjami do starszego brata, który domagał się "solidnego ukrywania".
Musieliśmy wszyscy ruszyć z pomocą, żeby osuszyć Krzysiowe łzy i wyhamować pięści gotowe obić Michała. W końcu Krzyś sam znalazł swoją pakę i można było posadzić towarzystwo przy stole i dać kolację. Chciałabym, zeby zawsze mieli takie tempo przy jedzeniu.:)
Nastąpiło szaleństwo rozpakowywania i zachwytów. Michałowi Mikołaj przyniósł wymarzony samochód, który trzeba zbudować. Co prawda zestaw jest przeznaczony dla speców, którzy mają co najmniej 16 lat, ale Misiu jest wybitnym specjalistą od klocków Lego, więc będzie to dla niego "banał". Michał był zachwycony prezentem i natychmiast zabrał się do budowy.
Bardziej obawiałam sie o zadowolenie Krzysia, bo skąd Mikołaj miałby wiedzieć, które dziesięć samochodzików jest najlepszych na świecie??? Wziął się mikołaj na sposób i przyniósł Krzychowi 20 autek, licząc na to, że wśród nich będzie te 10 najlepszych.
Tymczasem Krzyś mnie uświadomił odnośnie mojego niedowiarstwa - "No widzisz mamo, miałaś wątpliwości, czy Mikołaj będzie wiedział, które hot wheelsy są najlepsze na świecie, a on doskonale wiedział! I wybrał 20 najlepszych, a nie 10!"
Oczywiście natychmiast rozerwał opakowanie i przystąpił do testów, żeby wyłonić najlepszego spośród najlepszych.:)
Oczywiście najwspanialsze prezenty dostały dzieciaki, ale i nam, dorosłym Mikołaj coś podrzucił.
Pawełek został obdarowany profesjonalnym sprzętem do pielęgnacji czupryny. Wykorzystamy za parę dni, bo już całej trójce należy się wpadnięcie pod kosiarkę, a poprzednia odmawia juz współpracy.
Na samym końcu Krzyś rozerwał, a nawet bardziej pasowałoby powiedzieć - rozszarpał opakowanie z moją suszarką do włosów.
Parę dni chłopcy będą się cieszyć prezentami od Mikołaja, ale wkrótce zacznie się kolejne niecierpliwe oczekiwanie na gwiazdkę... Grudzień to naprawdę trudny miesiąc. Tyle emocji trzeba przeżyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz