Niedziela, dzień standardowo przeznaczony dla lasu i grzybków, w tym tygodniu został poświęcony piłce. Co prawda pierwotnie plan zakładał, że to tata Pawełek pojedzie z Krzychem na turniej, a ja z Miśkiem ruszymy na leśny spacer, ale okazało się, że Pawełkowi nie udało się w sobotę wykonać warsztatowej normy naprawczej i najchętniej kontynuowałby pracę w niedzielę. Widząc, ze zależy mu bardzo na warsztatowaniu, poświęciłam zimowe grzybobranie na rzecz wyjazdu na turniej piłkarski.
W nocy nasypało śniegu i kiedy rano Krzyś i Michaś zobaczyli, że za oknem jest biało, najchętniej obydwaj pognaliby na dowolny spacer, w czasie którego można byłoby się pobawić na śniegu. Ale zobowiązania wobec drużyny też są ważne. Krzyś jest trochę przeziębiony, więc dostał syrop na lepsze samopoczucie i kropelki odtykające nas, a następnie ruszyliśmy przez śnieżne zaspy do podkrakowskich Świątnik Górnych, gdzie młodzi piłkarze mieli próbować swoich sił.
Przed rozpoczęciem rozgrywek nastroje w drużynie były bojowe, a Krzychu stwierdził, ze czuje się doskonale.
Impreza została oficjalnie rozpoczęta, a zawodnicy pouczeni, jak mają grać, żeby dobrze się bawić i nie uszkodzić ani siebie, ani innych chłopaków. Jak tak chłopcy z różnych drużyn stali obok siebie, popatrzyłam na nich porównawczo i stwierdziłam, że Krzychu jest porządnie przypakowany na tle kolegów w tym samym wieku. Jego ćwiczenia na wzmocnienie mięśni, chociaż wykonywane nieregularnie, przynoszą efekty.:)
Zaczęły się rozgrywki. W czasie turnieju każda drużyna rozgrywała mecz z pozostałymi. Duża sala gimnastyczna została podzielona na dwa boiska. Pod kotarę rozdzielającą salę ciągle uciekały piłki, które trzeba było odzyskiwać wchodząc na boisko znajdujące się po drugiej stronie zasłonki. Było przy tym trochę zamieszania, ale chłopcy traktowali to odławianie swojej piłki jak dobrą zabawę. A o to przecież głównie chodziło.
Krzyś dość długo był bramkarzem. Nie lubi stania na bramce, ale starał się bronić najlepiej, jak potrafi. W drużynie Krzysia chłopcy zmieniają się na różnych pozycjach na boisku. Nie ma na przykład jednego bramkarza, tylko kolejno, każdy z chłopaków ma za zadanie pilnować bramki. Krzyś przepuścił jednego gola, ale parę razy pięknie obronił.
Ja, prawdę mówiąc, straciłam rachubę ilości rozegranych meczów i odniesionych w nich zwycięstw i porażek, ale Krzyś pamiętał i już po turnieju mówił, że trzy razy wygrali, dwa razy przegrali i dwa razy zremisowali.
W połowie imprezy poziom znudzenia u Michałka sięgnął zenitu. Wyczytał już wszystko na szkolnych gazetkach rozwieszonych na ścianach korytarza przed salą gimnastyczną i czekał z utęsknieniem, kiedy się to wszystko skończy. Dobrze, że właśnie rozgrywane były ostatnie mecze, a po nich miały być konkursy indywidualne. Zwolniło się miejsce pod drabinkami i Michałek mógł się zająć wspinaniem na nie, dzięki czemu nie zanudził się na śmierć.
Najwięcej emocji wzbudzał konkurs rzutów karnych. Krzysiowi bardzo zależało na zwycięstwie. Kibicowałam mu i trzymałam kciuki, bo wiedziałam, ze to dla niego bardzo ważne. Niestety, odpadł w drugiej kolejce. Widziałam, że gdyby nie obecność innych piłkarzy, rozpłakałby się z żalu, że się nie udało.
A później było zakończenie turnieju i złote medale dla wszystkich uczestników. Każdy z nich był zwycięzcą.
Medal i cała masa słodkości, którymi piłkarze mogli napchać brzuchy, były wystarczającym pocieszeniem i po chwili Krzyś już nie przeżywał tak bardzo swojej porażki. Poziom słodkości we krwi potrafi u niego zdziałać prawdziwe cuda.
W czasie trwania rozgrywek słoneczko się obudziło i pięknie na biały śnieg przyświeciło. Żal byłoby tego nie wykorzystać. Po powrocie do domu szybciutko nakarmiłam chłopaków gorącym krupnikiem i pognaliśmy na spacer na "ujoty" i Zakrzówek.
Chłopcy mogli się nacieszyć śnieżnym szaleństwem, z czego korzystali pełną parą.
Słońce co prawda pięknie świeciło, ale mróz robił się coraz większy. Wróciliśmy ze spaceru, kiedy już było ciemno, a termometr pokazywał minus osiem stopni. Dzień zakończyliśmy pieczeniem serowych ciasteczek z dodatkiem czekolady i oglądaniem kolejnej części "Harrego Pottera."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz