Przyszła pora na odwiedziny w nieco odleglejszych od domu lasach. Dzisiaj wybór padł na Babią Górę, a właściwie to jej podnóża porośnięte grzybodajnymi lasami. Po kilku dniach penetrowania orawskich lasów mieliśmy świadomość, że na Babiej cudów nie będzie, ale liczyłam na znalezienie kilku rzadkich gatunków, które o tej porze roku spotykałam na znanych mi miejscówkach.
Tuż po opuszczeniu samochodu chłopcy rzucili się na pagórek czerwieniejący się poziomkami i nie można ich było stamtąd odciągnąć, dopóki nie ogołocili krzaczków do zera (przy mojej pomocy oczywiście:)). Owoce pobudziły apetyty, więc po zakończonym zbiorze, zamiast zacząć poszukiwania grzybów, musiałam wydać drugie śniadanie. Kilkadziesiąt metrów od samochodu, którym przyjechaliśmy na parking tuż po śniadaniu, a jazda trwała niespełna dziesięć minut...
W takich momentach z nostalgią wspominam czasy, kiedy byłam tylko ja , las i jego dary, nie musiałam nosić jedzenia, picia, ubrań na zmianę i zabawek zabranych z domu DIABLI WIEDZĄ PO CO. Ale to trwa tylko chwilkę - nie oddałabym mojej menażerii za żadne udogodnienia, ułatwienia i skarby wszechświata. Skończyli jedzenie, a ja skończyłam wspominki i poszliśmy.
Pierwszym znalezionym grzybkiem był dorodny pociec, nieco naznaczony ślimaczymi zębiskami, ale całkowicie wolny od robali. Znalezisko zdecydowanie nas wzbudziło, ale nie wypatrzyliśmy żadnego towarzysza naszego grzybasa.
Na naszej trasie znalazł się pniaczek, na którym od lat obserwujemy kolejne pokolenia lakownicy czarnobrązowej. Ten rzadki grzybek owocuje tu regularnie wydając od kilku do kilkunastu owocników w sezonie. Dzisiaj zlokalizowałam tylko jedną tegoroczną, dość rachityczną, lakownicę. Więcej pewnie sie nie pojawi.
Poskubując przydrożne poziomki i całkiem kwaśne, prawie dojrzałe borówki, ruszyliśmy w kierunku stanowisk bardzo rzadkiego, chronionego grzybka - koronicy ozdobnej (Sarcosphaera coronaria). Znam trzy miejsca, w których koronice pojawiały się niemal co rok - jak nie było ich na jednej miejscowce, znajdowałam je na pozostałych. Tym razem było inaczej - nie wyrosły na żadnej znanej mi miejscówce. Nie stwierdziłam tez obecności Gautieri mającej swoje stanowisko w pobliżu jednego z miejsc koronicowych. Z rzadkościami grzybkowymi taka sama posucha jak z jadalniakami.
Z innych grzybków widzieliśmy jeszcze rozpadające się ze starości łuszczaki zmienne (nawet do fotki nie bardzo się nadawały), kilka drobnych kurek (pozyskane) oraz kilka borowików ceglastoporych, z których jeden nadawał się do zabrania.
Nie załamywaliśmy rąk z powodu grzybowych niedostatków, bo skoro natura ich nie dała, najwidoczniej ma w tym jakiś cel. A na razie należy korzystać z tego, co nam daje, czyli pieńka po ściętym drzewie, na który można wejść, a później zeskoczyć, łamane przez spaść, ściętych drzew, które mogą być sceną teatru "Głupia mina nr 7" czy kamyka magicznego do kieszeni upchanego. Czyli ogólnie - mimo pustego (prawie) koszyka i karty pamięci bez koronic, mieliśmy dobre humory, a chwilami to nawet ubaw po pachy.
Na Babiej można spotkać wiele ciekawych i rzadkich roślin. Teraz uwagę przyciągają liczne kwitnące storczyki, których rośnie tutaj kilka gatunków.A to już cały pozysk ze spaceru na Babiej - dwa poćki i garstka kurek. Na sosik zalatujący malizną starczyło -był pyszny.
Po południu, kiedy już obrobiłam wszystkie konie, pojeździłam, posprzątałam, a Michał z Krzychem bawili się z sobą i nie potrzebowali mojego towarzystwa, zostało mi trochę czasu na "posiedzenie". I z przerażeniem stwierdziłam, że zaczynam się nudzić! Zazwyczaj w Lipnicy brakuje czasu na wszystko poza grzybami i końmi, a tu się grzyby zbuntowały i nie urosły. Jak tak dalej pójdzie, będę zmuszona nauczyć się odpoczywać stacjonarnie...
widzę, że kalosze na nogach były :) po niedzielnym podmoknięciu w drodze powrotnej suszyłam obuwie nawiewem na-nożnym :D
OdpowiedzUsuńpogoda się klaruje, robi się ciepełko -->> zaczną się pozyski - korzystaj Doris z resztek nicnierobienia ;)
Ania, wyklarowana pogoda wysuszy do reszty ściółkę i chyba z pozyskami trzeba się na razie pożegnać... A "gumoki" tym razem mogły spokojnie zostać w domu.
OdpowiedzUsuńTo jest straszne, ale ja nie umiem "nicnierobić" i jak sobie to czasem uświadamiam, jestem przerażona.
.