niedziela, 22 listopada 2020

Ostatnie dziecko jest już przeszłością

 

    Stało się! Nie ma już w mojej Menażerii dziecka! Najmłodszy Krzyś skończył 10 lat i jest już nastolatkiem. Nie wiem sama, czy cieszyć się, czy smucić, ale już myślę o zastępstwie dla najmłodszego, żebym miała z kim na spacery chodzić, kiedy moje nastolatki całkiem odmówią współpracy. Na razie jeszcze Krzychowi się chce, ale Michał już coraz częściej ma napady lenistwa i woli zostać w domu i czytać książki albo konstruować wynalazki niż włóczyć się z matką po lasach, łąkach czy bezdrożach. Tak było na przykład w dniu urodzin Krzysia, czyli w ostatnią sobotę, 21 listopada. Te dziesiąte urodziny Krzysiowe inne były od dotychczasowych. Wiadomo czemu... Nie było imprezy z kolegami, urodzinowych atrakcji, wielu prezentów ani tortu. Ale za to bł wspaniały dzień i długi spacer sam na sam z mamą.

    Do Lipnicy pojechaliśmy rano, po spokojnej pobudce. W miarę zbliżania się do celu, łąki i lasy stawały się coraz bardziej zimowe - zmarznięte i oszronione. Na miejscu, o godzinie dziewiątej trzymał jeszcze dziesięciostopniowy mróz. Dobrze, że zabrałam zimowe buty dla większości grupy i grube skarpety dla Michała. Bo z Miśkowymi butami jest poważny problem - rok temu odziedziczone po starszych dzieciach zimówki były na niego sporo za duże i nie pochodził w nich przez tamtą zimę, a teraz okazało się, że są już za małe i można je tylko przekazać dalej. A Michałowi nie ma gdzie butów kupić, bo sklepy zamknięte. Chodzi więc Michałek w dwóch parach grubych skarpet i za dużych gumowcach. Daje radę i nogi mu nie marzną, więc na razie odkładamy w czasie kombinacje z zakupem nowych butów zimowych. Zresztą w sobotę też wolał zostać na słoneczku i czytać piąty tom z serii "Felix, Net i Nika" niż iść na spacer z Krzysiem i matką. Poszliśmy zatem z Krzychem sami.
    Do słoneczka ziemia zaczęła trochę odpuszczać, ale w lesie całkiem mroźno było, a "choinki" całkiem już świątecznie się prezentowały. Pogoda była przepiękna - mimo mroźnego powietrza, słońce operowało niepodzielnie na niebie i w odsłoniętych miejscach grzało przyjemnie. Pod względem ilości słonecznych dni tegoroczny listopad jest wyjątkowo przyjemny.
    Dziesięć lat temu, kiedy Krzychu zawitał na ten świat, nie było tak pięknie. Dzień był wtedy zachmurzony i ponury z przelotnymi mżaweczkami. Pamiętam doskonale tę niedzielę, ostatni dzień Skorpiona, sześć dni przed wyliczonym terminem, kiedy Krzychu zdecydował się dołączyć do Menażerii. Od zawsze był szybki i tak mu zostało.:)
    Wspięliśmy się pod górkę przez las i weszliśmy na łąki z których widać świetnie Babią i Kiczory. Na łąkach kałuże pokryły się warstwą lodu, który skutecznie Krzycha wabił. Na jednych kałużach wytrzymywał trzydzieści dwa kilo żywej wagi chudzielca Krzycha, na innych kruszył się w drobny mak. Jeden i drugi zapewniał doskonałą zabawę.
    Zapytałam Krzycha, czy nastolatkowi to tak wypada bawić się jak dzieciak na zmarzniętych kałużach. Rezolutnie odparł, ze nastolatkiem będzie dopiero od 19:05, a teraz to jest jeszcze dzieckiem i spokojnie może korzystać z uroków bycia małolatem.:)

     Tym stwierdzeniem wykazał jednak, ze tak naprawdę już potrafi pyskować jak każdy nastolatek i każdą informację i wiedzę wykorzysta tak, żeby wyszło na jego, żeby mieć ostatnie zdanie. A tę 19:05 też wybrał perfekcyjnie - dokładnie na zmianę personelu medycznego, kiedy zespół ranny wychodził, a nocny jeszcze nie przejął rodzących. Przez jakiś czas żałowałam, ze się nie urodził w domu, bo na jedno by wyszło, a miałabym mniejszy stres.

    No dobra. Ten lód na pewno się nie rozwali! Krzysiu,  na bank pęknie jak na nim skoczysz! No co ty mama! Wytrzyma! Wiadomo, kto wie zawsze lepiej. Dobrze, że wody pod spodem mało było i górą do butów nie poszło.
     Niebo bezchmurne było jak marzenie. Przez chwilę żałowałam, ze nie wzięłam Krzycha na Babią z okazji urodzin, bo taka myśl mi się kołatała po głowie.
Ale tutaj też pięknie było. Bez biegania i brykania się nie obeszło.
     Kolejny las po opuszczeniu słonecznych łąk przywitał zdecydowanym chłodem. Rekompensatą za niższą temperaturę było wspaniała, wielka i głęboka kałuża pokryta lodem. Ta kałuża jest tu zawsze, nawet w czasie największej suszy. Krzyś wie, ze wejście do niej grozi wessaniem przez warstwę dennego mułu. On wie, ale i tak mu o tym przypomniałam.:) Skończyło się na rzucaniu odłamkami ściętych drzew, żeby rozbić warstwę lodową.
      Wyszliśmy z lasu na kolejne łąki. Stąd jest bliżej do Kiczor niż do Lipnicy. I do Babiej można całkiem szybko dotrzeć. My jednak kierowaliśmy się w stronę naszej Grapy, żeby dopaść ją od północnego stoku i wrócić do domu.
   Po drodze były kolejne kałuże ze zmarzlinkami i Krzysiowe skoki 360 stopni.:)
    Na trasie naszego spaceru pojawiły się nowe znaki. Ktoś zainwestował... Był tu kiedyś oznakowany szlak, na którym przez kilkanaście lat nie spotkałam ani jednego rowerzysty, a pieszych dałoby się na palcach jednej ręki zliczyć. Stare znaki znikły same od siebie dawno temu, a cały szlak zarósł nieużywanymi łąkami. Teraz są nowe znaki wśród tych uschniętych już traw. Zobaczymy czy ktoś tędy będzie chodził wiosną i w lecie.
     Doszliśmy do Zimnika (to takie źródło z dużym potencjałem) i Krzyś przytulił największą jodłę na Grapie.
   Później zebraliśmy mrożone bukiety trąbkowe. Urodzinowe grzyby Krzysiowe zostały zaliczone.:)
    Wieczorem wróciliśmy do domu w Krakowie. Zamiast tortu była pizza. Krzychu miał całą swoja ulubioną dla siebie.:) Dał jej radę na dwa razy.:) W końcu nastolatek musi dużo jeść.


6 komentarzy:

  1. Krzysiu najlepsze życzenia ,rośnij zdrowo .Taka temperatura -10 to juz mroźnie.Nie chce takiej temperatury.Pozdrawiam was

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! To już chyba były ostatnie grzyby z Orawy na ten rok. Chyba, że mróz będzie trzymał i las zamieni się w zamrażarkę. Też nie chcę takiej temperatury, ale co zrobić... Uściski serdeczne!

      Usuń
  2. Szczególny wpis. Najlepsze życzenia. Sprowokował mnie do podróży w czasie, wspomnień i też do przemyśleń. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Z perspektywy czasu wiemy, ze to wielka szkoda, że dzieciństwo tak szybko umyka. Dzieciom niezmiennie spieszy się do dorosłości...

      Usuń
  3. Z doświadczenia wiem, że "łatwe" się skończyło... Spełnienia wszystkich Krzysiowych marzeń!
    Pozdrawiam- Ewa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak... Życie z dwoma nastolatkami najmądrzejszymi na świecie nie jest proste.:) Pozdrawiamy serdecznie!

      Usuń