Pod koniec wakacji grzyby na Orawie zaszalały i nadrabiają z nawiązką swoją nieobecność w czerwcu, lipcu i pierwszej połowie sierpnia. Przez cały tydzień przynosimy z lasów bogate zbiory. Moglibyśmy nakosić jeszcze więcej, ale moce przerobowe mam ograniczone. Wszystkie suszarki pracują niezmordowanie przez całą dobę, zamrażarka jest pełna i słoiczków z marynaciakami przybywa. Po przedpołudniach spędzanych na pozysku, całą pozostałą część dnia poświęcam na przerabianie zbiorów. Robię sobie przerwy tylko na przygotowanie obiadów dla dzieciaków. W lasach jest znowu sucho, ale mam nadzieję, że grzybnia złapała na tyle wilgoci, ze sobie z tym poradzi i ostatni wakacyjny tydzień będzie wyglądał tak samo jak ten, który właśnie się kończy.
Najwięcej rośnie borowików ceglastoporych, które są zbierane tylko przez niektórych grzybiarzy. Miejscowi i część przyjezdnych ugania się za szlachetniakami, pomijając poćki, a czasem traktując je z buta.
Ja tam ceglasie bardzo lubię - są piękne, dorodne, twarde i bardzo smaczne. Mają też ogromną przewagę nad borowikami szlachetnymi pod jednym względem - robale nie lubią ich aż tak bardzo i większość znalezisk jest idealnie zdrowych. Dzięki temu obróbka jest czystą przyjemnością i szybko idzie.
Zobaczcie, jakie piękne są ceglasie:
Najbardziej pożądanym przez grzybiarzy gatunkiem jest borowik szlachetny. Ich też jest mnóstwo w naszych lasach. Tradycyjnie, najpopularniejszym miejscem zbierania szlachetniaków są zbocza Babiej Góry. Tam po lesie, od świtu do zmroku, przetacza się tłum. Raz w ciągu tygodnia też się wybraliśmy w to miejsce.
Niestety, grzybobranie w lesie pełnym konkurencji nie należało do przyjemnych - z każdej strony słychać było okrzyki i nawoływania, co chwilę spotykało się w lesie kogoś uganiającego się za grzybem. Jeden zagadał coś sympatycznie i to było miłe, a drugi zawistnym okiem spozierał do naszego koszyka i najchętniej zabiłby nas wzrokiem, odbierając nam grzyby.
Co prawda napełniliśmy koszyki, ale stwierdziłam, że chodzenie po tak zaludnionym lesie to nie dla nas i na pozostałe grzybobrania wybieraliśmy lasy leżące daleko od dróg i parkingów. Trzeba do nich dojść na własnych odnóżach, ale nagrodą są takie piękne grzyby, cisza i spokój.
Krzyś i Michałek cieszą się z grzybowego bogactwa tak samo jak ja. Noszą koszyki, obrabiają znalezione przez siebie grzybki, a nawet pomagają w robieniu przetworów.
Podczas grzybobrania zawsze znajduje się trochę czasu na dawkę wygłupów,
zrobienie zdjęcia
albo kręcenia sznureczkami od bluzy.;)
Jest coraz bardziej jesiennie - mniej zielono, mgliście i pajęczyście.
Piękne grzybki, Krzyś ma już nożyk to grzybiarz pełną gębą hii. Cieszę się że macie teraz na co patrzeć i co do koszyczka włożyć. A ja prawdę mówiąc chyba mam depresję przez te remonty, już dwa dni popłakuje. Na Mazurach nie ma grzybów, wiem bo dzwoniłam do kolezanki
OdpowiedzUsuńTylko kołpaków nazbierałaś. Trzymajcie się ciepło
Krzychu zgłębia kolejne tajemnice grzybiarstwa. Sam obrabia swoje znaleziska; wygoda z tym wielka dla mnie. Remonty się Ewciu skończą i będziesz mieć pięknie w mieszkaniu. Staraj się przeczekać ten trudny czas.:) Pozdrawiam jeszcze wakacyjnie.
Usuń