Wreszcie nadszedł ten dzień, w którym napazerniaczyłam się do bólu, ledwie dotaszczyłam pozysk do samochodu i obrabiałam całe popołudnie. Tak zaczął się sierpień. Oby był taki calutki, od pierwszego dnia do ostatniego, co byłoby odpowiednią rekompensatą za dotychczasowy brak grzybów. W sumie należy nam się, bo pierwszy pełny koszyk pozyskany dopiero po połowie wakacji to przegięcie.;)
Obraliśmy ostatnio jedynie słuszną przy panujących na Orawie warunkach taktykę - chodzimy niemal wyłącznie drogami leśnymi, bo tylko na nich można coś znaleźć. Tam zatrzymało się trochę wilgoci, a w głębi lasu każda gałązka nadal aż trzeszczy. Najbardziej zdumiewają mnie prognozy pogody, które regularnie sprawdzam co rano. Otóż, według nich, w Lipnicy Wielkiej pada niemal codziennie i to całkiem porządnie! Ze dwa razy nawet na telefonie wyświetlała mi się informacja, że aktualnie pada. Deszczu żadnego oczywiście nie było.
W ciągu tygodnia dwukrotnie przeszła w okolicy burza - pięć minut ulewnego deszczu i jeszcze z kwadrans takiej mżawki. To za mało, żeby namoczyć ściółkę, ale, jak się okazuje, wystarczyło, żeby na drogi, nad którymi jest mniej konarów, popadało coś więcej.
Michałkowi i Krzysiowi bardzo odpowiada chodzenie wyłącznie drogami, bez przedzierania się. Krzyś z daleka dostrzega kolejne okazy i biegnie do nich na oślep, nie zważając na to, że po drodze może rozdeptać coś mniejszego. Michałka natomiast musimy pilnować, żeby nie podeptał wszystkiego, co nieopatrznie wyskoczy mu na trasie.;)
W pierwszej połowie tygodnia dominowały borowiki szlachetne. Częściej od maluszków trafiały się dobrze wyrośnięte okazy. Wśród nich niestety tylko sporadycznie znajdował się okaz w całości zdrowy. Większość ze znalezionych szlachetniaków dobrze wygladała tylko na zdjęciu.
Z mchów na poboczach dróg leśnych oraz z gliniastych skarp wyskoczyły stadka kurek. Nie ma ich jednak zbyt wielu i o ubiegłorocznym pieprznikowym raju można zapomnieć.
Wyskoczył też pierwszy rzut opieńki miodowej. Zazwyczaj startował w połowie lipca. W tym roku, jak wiele innych gatunków, opieńki pojawiły się z opóźnieniem.
Na drogach pojawiło się też sporo grzybów, które nie trafiają do koszyka. Do najliczniejszych należą lakówki pospolite i muchomory królewskie.
W miarę ubywania w lesie borowików szlachetnych, ich miejsca na drogach, poboczach i w przydrożnych rowach, zaczęły zajmować ceglasie. Na przestrzeni tygodnia z każdym dniem znajdowaliśmy mniej szlachetniaków, a więcej borowików ceglastoporych.
Na pierwszy dzień sierpnia wybraliśmy las z dużą ilością dróg i ścieżek. Pogoda była idealna - nie za ciepło, nie za zimno,trochę słońca, trochę chmurek. Ceglasie na nas czekały! W takich okolicznościach nawet Michaś wczuł się w sytuację i zaczął szukać, znajdować i zbierać.
Oprócz dróg sprawdzaliśmy też miejsca odkryte, z wyciętymi drzewami. Tam też dotarło trochę deszczu i wyrosły stadka nawet po kilkanaście sztuk. Mistrzem w odkrywaniu takich miejscówek był Krzyś.
Las przygotował na tę okazję zestawy kieliszków do szampana. Były tak urokliwe, że nie odpuściłam sobie sesji foto, chociaż już w koszyku nieźle ciążyło.
Chłopcy znaleźli też na ściółce misternie uplecione gniazdko ze śladami jajeczek, z których wykluły się już pisklaki.
Zebrane borowiki ceglastopore nie zmieściły nam się do dwóch koszyków. Wykorzystałam lnianą torbę, którą miałam w plecaku. Jak już i ona była pełna, trzeba było przetransportować te zbiory do samochodu. Tak ze trzy kilometry. Michałek i Krzyś stanęli na wysokości zadania i chyba po raz pierwszy podjęli się niesienia części pozysku. Bez nich nie udałoby mi się przynieść tych wszystkich grzybków.
Dziś ruszamy z Moniką i Mariuszem na poszukiwania wynalazków do Małej Lipnicy. Mam nadzieję, ze przy okazji coś wpadnie również do koszyka.:)
No i nareszcie zapełniłaś koszyczek. Jak miło widzieć stół założony . Fajnie żebyś nazbierałaś swoich ulubionych kureczek no ale może wyskoczą. Monika czeka na ciastko z malinami i będzie szczęśliwa. Powodzenia dziewczyny.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to nie będzie jedyny taki pozysk. Ciastka były, ale niestety bez malin.:( Monika będzie miała powód, zeby wrócić na Orawę.:)
UsuńCzy to da się jakoś odzobaczyć? po co ja akurat dziś tu weszłam i co teraz mam zrobić z tą zazdrością/ trochę mi ulżyło na wątrobie ,jak napisałaś ,że dużo robaczywych :) No to jak już mi ulżyło to napiszę ,że wspaniałe zbiory i ta ilość i chłopcy się wciągają i zarażają się Twoją pasję .Nie jadlam jeszcze świeżych grzybów w tym roku ale będę ,od kiedy sięgam pamięcią chyba nie było takiego roku ,żeby nie jadła .susza jest tragiczna już i nie normalna.Tu pod francuską granicą gdzie jestem ,opadły zielone jabłka a liście jak w październiku.To już nie są żarty jak brakuje wód głębinowych.Pozdrawiam drużynę grzybową -:))
OdpowiedzUsuńOdzobaczyć się już nie uda.;) Brak deszczu daje się we znaki nie tylko grzybiarzom. W niektórych studniach w Lipnicy też brakuje wody. Deszczu życzę i pozdrawiam serdecznie z zagrzybionego lasu.:)
Usuń