czwartek, 17 grudnia 2020

Niespodziewane spotkanie


    Nie tak miało to spotkanie wyglądać,oj nie tak... Miał być środek dębowego lasu, jesień, słoneczny dzień i ona, rozświetlona słońcem, czekająca na sesję i śmiejąca się do mnie spod drzewa. Marzenia piszą swoje scenariusze, a życie ma własny projekt na ich realizację. Jeśli do tego mamy do czynienia z nieprzewidywalnymi stworzeniami, jakimi są grzyby, powstają historie takie jak ta.

    Jest połowa grudnia roku korony. Dokładnie 16 dzień tego miesiąca. Wracam z szybkiego wypadu do małego sklepu rybnego z zakupami poczynionymi w ramach obiadokolacji. Wybieram drogę inną niż zazwyczaj, bo się spieszę, więc nie będę okrężnymi skrótami połowu nieść. Na trasie mam Biedronkę, która jest bardzo blisko, ale chodzić do niej nie lubię. Idę szybko, gdyż albowiem się spieszę, właściwie nie rozglądam się na boki więcej niż jest to konieczne, żeby nie wpaść pod jakieś auto. Nagle coś mi w oczach mignęło i kazało się zatrzymać. Świadomość gnała mnie do domu,  a podświadomość szukała grzybów! Zatrzymałam się i już wiedziałam, ze to jest wyjątkowy dzień. To już druga miła niespodzianka! 

     Żeby zobaczyć jaka była pierwsza, musimy się ciut cofnąć w czasie. Jakąś godzinkę. Wpadam do domu na przerwę obiadową, żeby chłopakom dać zupę do zjedzenia między lekcjami zdalnymi. Dzwonię do drzwi umówionym sygnałem, Krzyś otwiera i pokazuje mi gigantyczną paczkę, do której spokojnie mógłby się zmieścić. Dowiaduję się, że otworzyli drzwi kurierowi i odebrali przesyłkę. Na widok paczki zapomnieli, że mieli nikomu nie otwierać i udawać, że ich nie ma w domu jakby ktoś dzwonił do drzwi... No, ale myśleli, że paczka jest do nich, a w niej kolejna góra mikołajowych słodyczy.:) Ale na liście przewozowym była wypisana mama, a nie Michałek ani Krzysiałek, więc nie rozpakowali. A Krzysiowi aż się ręce trzęsły, żeby rozerwać opakowanie i sprawdzić, co jest w środku. A tu matka kazała zupę najpierw zjeść... Tempo machania łyżką było wyjątkowe. Moment po opróżnieniu talerza Krzyś wyciągnął z paczki przepiękny, wielki kosz. Emocje opadły, bo tajemnica zamkniętej paczki została ujawniona. Teraz ja wkroczyłam do akcji i poddałam analizie list przewozowy, żeby dowiedzieć się, kto mi zrobił taką wspaniałą niespodziankę. Dziękuję Ewa za przepiękny kosz! Dołożę starań, żeby go napełnić w przyszłym roku.:)
     Jak już wiemy jaką miałam pierwszą niespodziewajkę, możemy spokojnie wrócić do tej, o której zaczęłam na początku. Chłopcy zjedli pierwsze danie obiadowe, przerwa się skończyła, więc zasiedli do kolejnych lekcji (jeszcze po dwie mieli), a ja pognałam do tego rybnego sklepu. I wracając znalazłam przepiękny egzemplarz żagwicy listkowatej, która wyrosła sobie pod dębem rosnącym przy parkingu biedronkowym. Nie chciałam dręczyć zdjęć aparatem, więc natychmiastowo zmieniłam popołudniowe plany tak, żeby tam przyjść z chłopakami i uwiecznić znalezisko.
      Kiedy Miś i Krzyś skończyli lekcje (bardziej niż oni nie mogłam się doczekać, kiedy to nastąpi), poszliśmy z aparatem w kierunku Biedronki. Tu żagwica w zestawieniu z Michałkiem pokazuje jaka duża jest.

    Dąb, pod którym rośnie, ma status pomnika przyrody i jest odgrodzony od ulicy i parkingu łańcuchem, pod którym spokojnie można przejść, żeby obejrzeć grzybka. Dla drzewa obecność żagwicy nie jest taka miła jak dla mnie, bo grzyb ten jest pasożytem korzeni i po trochu zjada swojego żywiciela.

     Ten proces zjadania drzewa trwa dość długo, a owocniki żagwicy listkowatej pojawiają się podobno regularnie w tych samych miejscach. I tu ma zagwozdkę - czy ona tam rosła w poprzednich latach, a ja jej nie widziałam, czy też pojawiła się pierwszy raz. Niby za często tamtędy się nie przemieszcza, ale jednak od czasu do czasu owszem. A żagwica wytwarza owocniki dość trwałe, które wytrzymują nawet trzy  - cztery miesiące, jeżeli nikt ich nie uszkodzi ani nie zeżre. Teoretycznie zatem, jeżeli wyrastałaby tam wcześniej, powinnam ją była widzieć. Od tego momentu dąb jest pod stałym moim nadzorem i stanowisko będzie monitorowane.:)

    Tylko raz jeden jedyny spotkałam wcześniej ten gatunek grzyba. Owocnik był sterany życiem i tak objedzony przez ślimaki, ze bardziej trzeba się było domyślać, co to jest za grzyb niż rozpoznać go po wyglądzie. Drugi raz w życiu na żywo oglądałam wczoraj tego grzybka. Tym razem dobrze zachowanego, nietkniętego przez żadne żarłoczne potwory.
    Żagwica listkowata jest gatunkiem częściowo chronionym. Nie spotyka się jej zbyt często. Młode owocniki są jadalne i podobno bardzo smaczne. Nie mogę się na ten temat wypowiadać, bo nie mam doświadczenia w tym zakresie - nigdy nie kosztowałam tego gatunku. Starsze owocniki są zdrewniałe i nie nadają się do jedzenia.
     Rozglądajcie się za grzybami w każdym miejscu, w którym będziecie, a może Was spotkać taka miła niespodzianka jak mnie.:)



6 komentarzy:

  1. Jak ona musiała cudownie wyglądać w młodości. Pewnie jej swietnosc przypada na okres kiedy Cie nie ma w Krakowie i do rybnego nie zaglądasz hii.A kosz bedzie czekał w aucie i przyjmował wasze małe pełne koszyki.A wy małe do ręki i znowu w las hii.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszą, że ona wyrasta dopiero jesienią - wrzesień - październik. Spokojnie mogłam ją wtedy znaleźć, ale nie szłam tamtędy. Po rybki chodziłam zawsze z chłopakami okrężną drogą, wzdłuż ścieżki rowerowej,bo jeździli na hulajnodze albo rolkach. To był pierwszy od wakacji mój samotny wypad do sklepu i stąd wybór najkrótszej trasy. Będę wypatrywać młodszej w przyszłym roku.:) Ten kosz można będzie zapełniać przez cały dzień.:) Ma mega pazerniaczą pojemność.:) Uściski serdeczne!

      Usuń
  2. Paweł i Grzyby20 grudnia 2020 22:47

    Super fajnie że takie niesamowite stanowisko masz obok siebie. W przyszłości będzie można obserwować od maleńkości ;p. Uśmiałem się z chłopaków jak ciekawość może człowieka poskromić ;p. Jaworzno pozdrawia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę właśnie na możliwość obserwacji w przyszłym roku. Jakbyś chciał nagrywać grzyba w mieście, to ona czeka.:) Kraków pozdrawia Jaworzno!

      Usuń
  3. Piękne znalezisko! Parę lat temu w parku w Reptach trafiła mi się żagwica, ale chyba ta druga- wielogłowa. Nie jestem pewien. Drugi raz już mi się nie udało jej wypatrzyć.
    Ja w drodze do Lidla "tylko" zimową trójcę trafiam ;)
    No ale na takie znalezisko jak Twoje to trzeba zasłużyć, może nie byłem wystarczająco grzeczny w tym roku ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, powinieneś zgrzecznieć w nowym roku:))) Żagwicy wielogłowej jeszcze nie znalazłam, ale kiedyś na pewno mi się uda. A z zimowymi grzybami jakoś u mnie kiepsko w tym roku. Liczę na nie podczas świątecznego wyjazdu.

      Usuń