niedziela, 20 grudnia 2020

Co Michałek robi w czasie zdalnego nauczania


     Zdalne nauczanie trwa sobie w najlepsze i tak myślę, ze nieszybko to się zmieni. Patrząc na chaotyczne i bezsensowne działania nierządu, obstawiam najwcześniejszy, najbardziej optymistyczny  termin pójścia dzieci do szkół na początek kwietnia. Wariant pesymistyczny zakłada zakończenie tego roku szkolnego w formie zdalnej. udało nam się nieco tę zdalną naukę oswoić. Na pewno dużo dało przeniesienie nauki na jedna platformę. Przed wakacjami każda lekcja była na innym komunikatorze i samo spamiętanie gdzie i co, było problematyczne. Wtedy jeszcze chłopcy, a zwłaszcza Krzychu nie byli gotowi na samodzielne zostawanie w domu. Towarzyszyłam im i pomagałam. Teraz już zostają w domu sami i jakoś sobie radzą. Dużo rozmawiamy na temat lekcji i kiedy dzieci strasznie już psioczą na to siedzenie w domu, staram się wyszukiwać jakieś plusy (chociaż są one głęboko ukryte) takiej formuły uczenia się. I tak, mówię kiedyś do Michała, człowieka bardzo zajętego, narzekającego na ciągły brak czasu, że nie traci tegoż czasu na dojazdy i powroty do szkoły. A Miś mi na to, ze nie traci też czasu na lekcje... No kurczę same plusy. I tak się głębiej nad tym,co powiedział zastanowiłam. I widzę, ze ma rację!

    Michał jest prawdziwym człowiekiem renesansu, takim małym Leonardem interesującym się wszystkimi dziedzinami i we wszystkim posiadającym zdolności. Teraz, kiedy lekcja leci on-line, oprócz uczestnictwa w niej, Michałek spokojnie może poczytać w trakcie książkę, zbudować machinę, obejrzeć jakiś filmik ciekawy na YT, wykonać doświadczenie fizyczno - chemiczne, zrobić projekt i wydrukować coś na drukarce 3D (ostatni hit mikołajowy). Oczywiście w czasie trwania lekcji odrabia wszystkie zadania z innych przedmiotów, żeby nie tracić na to bezsensownie czasu po lekcjach, a czasem nawet pomoże bratu zdalny sprawdzian napisać.:) Zdalne nauczanie nauczyło go umiejętności kombinowania, jakże przydatnej w życiu (kolejny plus). Nauka szkolna na tym rozparcelowaniu uwagi na różne działania w żaden sposób nie ucierpiała, o czym świadczą oceny na poziomie celująco - bardzo dobrym. Za to z przerażeniem stwierdzam, że wiedza pozaszkolna Michałka osiąga coraz wyższe poziomy w takim tempie, że nie mogę za nim nadążyć. Tempo nabywania nowych umiejętności najlepiej pokazuje przygoda z kostką.

     Kostka Rubika od dawna leżała na półce. Specjalnie jakoś Michała nie interesowała; to raczej Krzychu z nią walczył, ale bez jakichś spektakularnych osiągnięć. Parę dni temu, kiedy rano wychodziłam z domu, Michałek oświadczył, że dziś nauczy się układać kostkę. Pożyczyłam mu powodzenia, przypominając, że ma jeszcze lekcje i wyszłam. Wiedziałam, że swój zamiar zrealizuje, bo kiedy sobie Michaś założy, że coś zrobi, to nie ma opcji, że będzie inaczej.
     Po południu Michaś poinformował mnie, że układanie kostki Rubika jest proste, bo wystarczy znać algorytm. Następnego dnia o poranku zmierzyliśmy czas - ułożenie kostki zajęło mu trzy i pół minuty. Do popołudnia zszedł do minuty. Zapytałam, kiedy pobije rekord światowy i wtedy dowiedziałam się, że do bicia światowego rekordu taka kostka za 100 zeta nie wystarczy; potrzebna jest taka profesjonalna za tysiaka. :) No to na razie nie będzie miał Michał szans na pobicie światowego rekordu czasowego w układaniu kostki, zwłaszcza, że bardziej rajcuje go rekord osiągnięty przez sześciorękiego robota niż przez człowieka...
    W czasie układania kostki Rubika równolegle szła produkcja kowidków do przystrojenia jakiegoś poświątecznego drzewka.:)
     Krzyś w czasie zdalnych lekcji też robi sporo innych rzeczy - biega, skacze, tarza się po podłodze, gra w piłkę ze ścianą i wyżera ciasteczka z tajnych schowków. Dobrze, że od środy prawie miesięczne wolne, bo będzie można więcej czasu poświecić na zajęcia ruchowe na powietrzu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz