Przygotowania do wakacyjnego wyjazdu zaczęły się ponad miesiąc temu od umówienia transportu dla koni i pozyskania od znajomej dwóch kucyków, które w okresie wakacyjnym będą pełnoprawnymi członkami mojej menażerii. Sama operacja wyjazdowa została dogłębnie przemyślana, ale i tak ostatnie dnie miałam ,delikatnie rzecz ujmując, nerwowe. Wczoraj cały, misternie przygotowany, plan, został zrealizowany. Jesteśmy w Lipnicy, konie skubią trawę, dzieci się bawią i ogólnie jest wesoło.:)
Rano Pawełek pojechał pożyczyć małą przyczepkę i przy pomocy innego Pawła odłowić dwa dzikusy na pastwisku. W tym czasie ja skończyłam pakowanie, pożegnałam się z moimi domowymi kwiatkami (oby przeżyły pory suche i deszczowe, jakie będą miały za rządów Pawełka) i z Michałkiem i Krzychem pojechaliśmy do naszej stajni.
Tam ostatnie przygotowania sprzętu końskiego, zakupy w zaprzyjaźnionym sklepie i już Pawełek przyjechał z kucykami. Michał i Krzyś bezproblemowo i bez jakiejkolwiek sprzeczki, podzielili się konikami - Krzychu wybrał sobie Żółtego, a Michaś Feliksa.
Zapakowałam Michałka i Krzysia do Pawełkowego samochodu i wyprawiłam ich w drogę - mieli oddać przyczepkę, a następnie dojechać na wakacjowe miejsce i czekać na mnie i resztę menażerii. Odetchnęłam z ulga, kiedy zameldowali się z Lipnicy. Ja wciąż czekałam w Krakowie na transport dla koni.
Nie marnowałam czasu - zdobywałam wiedzę na temat naszych nowych "menażerystów". I co o nich wiem po tych kilku godzinach? Po pierwsze, uciekają z każdego ogrodzenia, ale nie oddalają się nadmiernie, nie bardzo chcą przychodzić, kiedy już uzyskają wolność i lubią się bawić, co widać na załączonych fotkach. Zabawa przeradza się jednak w całkiem poważną walkę i wczoraj konieczna okazała się interwencja, kiedy zaczęły się mocno kopać. Kolejne dni pokażą, do czego są jeszcze zdolne te dwa dzikuski.
Wreszcie i ja wyruszyłam w trasę. Po przebiciu się przez krakowskie korki, jechało się już przyjemnie. Po dotarciu na miejsce i rozładowaniu koni, zabrałam się z rozpakowywanie naszych bagaży. Kiedy skończyłam, była już ciemna noc.
Dzisiaj, jak się reszta pobudzi i naje, spenetrujemy jeden z moich ulubionych lasów, a po obiedzie zajmiemy się koniowaniem.:)
Śliczne są :)
OdpowiedzUsuń-Pozdrawiam Was - Brzęczymucha
I do tego mają dobre charaktery.:)
UsuńPozdrawiamy Brzęczymucho z Orawy.:)