Pierwszy piłkarski turniej Krzysia mamy za sobą. Dotychczas Krzychu tylko raz grał z obcą drużyną, w spotkaniu towarzyskim, na własnym boisku. Tym razem został powołany do reprezentacji swojego klubu wraz z grupą swoich równolatków. Osobiście nie byłam zachwycona tymi rozgrywkami w słoneczną niedzielę, bo wolałabym iść na długi spacer do lasu, ale przecież swoje dziecko trzeba wspierać i mu kibicować. Krzyś zażyczył sobie, żeby cała rodzina oglądała jego poczynania na boisku, więc odpadało wysłanie na turniej Pawełka jako opieki. Obiecałam Krzychowi, że będziemy wszyscy. Spakowaliśmy więc wszystkie piłkarskie i kibicowskie akcesoria i pojechaliśmy do Świątnik Górnych, gdzie w hali odbyła się ostra rywalizacja.
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, Krzyś miał minę mocno niewyraźną. Myślałam, że za chwilę się rozpłacze. Tłum obcych dzieci, nieznane miejsce... Ja te Krzysiowe rozterki i strachy dobrze znam i rozumiem. Na szczęście nie byliśmy pierwsi z "naszej" drużyny. Kiedy Krzychu zobaczył w szatni kolegów, mina wróciła do normy. Zresztą innym zawodnikom z Victorii też się miny poprawiły, kiedy zobaczyli, że Krzyś, ich główny atakujący, dojechał na miejsce. Krzysia w grze zupełnie nie bawi obrona; on musi działać - dorwać piłkę i gnać z nią do bramki przeciwnika.
Nastąpiło rozpoczęcie zawodów. Do rozgrywek przystąpiło osiem drużyn. W czasie turnieju każdy grał z każdym, czyli zawodnicy musieli rozegrać siedem meczów. Sala została podzielona na dwie części i równocześnie odbywały się dwa mecze. Czasem piłki uciekały pod kotarą i jedna drużyna miała na boisku dwie piłki, a druga żadnej.:)
Po kilku słowach wstępu trener przekazał drużynie ostatnie wskazówki przed pierwszym meczem i piłka poszła w ruch.
Drużyna Krzysia wywalczyła pierwsze zwycięstwo. Turniej dobrze się zaczął dla drużyny.:)
Przed drugim starciem miały miejsce narada i ustalenia działań drużynowych.
Drugi mecz zakończył się również zwycięstwem Victorii. Krzychu strzelił w nim dwa gole. Humory dopisywały.:)
Po takim wstępie myślałam, że Krzysiowa drużyna będzie już do końca odnosiła zwycięstwa, ale dalej już tak pięknie nie było. Kolejne rozgrywki kończyły się różnie. W efekcie na siedem meczów trzy były zakończone zwycięstwem, dwa zremisowane (0:0) i dwa przegrane, a jeden z nich, rzec można, przegrany sromotnie - 4:1.
Patrząc na Krzysia działającego dzisiaj na boisku, miałam wrażenie, że za bardzo stara się myśleć, co w połączeniu z tym, ze bardzo mu zależało na zwycięstwie, wywołało pewne spowolnienie. Krzysiowi chyba lepiej idzie gra, kiedy działa impulsywnie niż wtedy, kiedy usiłuje stosować taktykę. Zobaczcie na parę momentów z udziałem Krzysia złapanych obiektywem Pawełka.
W przerwie między kolejnymi meczami rozegrany został konkurs rzutów karnych. Z każdej drużyny trenerzy wytypowali po dwóch reprezentantów. Krzyś tez się załapał. Każdy uczestnik konkursu oddał po trzy strzały. Krzychu wbił dwa gole, i raz trafił w słupek.
Dopiero na fotkach widać ile zaangażowania i energii włożył w te kopnięcia.:)
Generalnie energii zawodnikom nie brakowało. Nawet wtedy, kiedy mieli chwilę na odpoczynek, woleli łazić po drabinkach.:)
Michaś z nudów też wykorzystał wyposażenie sali gimnastycznej.
Zamiast kibicować drużynie brata, wolał robić za piłkę w nieużywanej w rozgrywkach bramce.:)
Wreszcie ostatni mecz dobiegł końca, emocje opadły i zawodnicy mogli wyluzować.
Nastąpiły oficjalne i mniej oficjalne sesje foto. Fotografów było więcej niż zawodników, bo przecież każdy rodzic jest najwierniejszym kibicem swojego dziecka i chce uwiecznić tak doniosłe wydarzenie, jak piłkarski turniej.
A na stole czekały już nagrody za trud i zaangażowanie. Nie wiem, co się bardziej błyszczało - czy medale, czy oczy chłopaków, które były na nie nakierowane.
I wreszcie na szyi Krzysia zawisł jego pierwszy piłkarski medal - cudowny, złoty, wymarzony. Wszyscy uczestnicy dostali takie same medale. Wszyscy byli zachwyceni, jak Krzyś.:)
Odetchnęłam, kiedy można było wyjść z dusznej sali na świeże, wiosenne powietrze. Nie jestem fanem piłki nożnej. Wolałabym, żeby chłopcy wybrali sobie jakieś inne sporty. Ale Krzychu ukochał piłkę i nic na to nie poradzę. Mogę go tylko wspierać i mieć nadzieję, że jego piłkarska przygoda pozostanie na etapie zabawy i rekreacji, a nie stanie się pracą. Bezpośrednio po turnieju pojechaliśmy na spacer do lasu, gdzie Krzyś pokazał ile mu jeszcze siły zostało.:)
Jeeej ... Jak oni urośli!! WIELKIE gratulki dla Krzycha. Zuch chłopak!
OdpowiedzUsuńBrzeczy-M
Dzieci się szybko starzeją i rosną.;) Może trzeba przestać karmić, żeby dłużej zostali maluszkami? ;)
UsuńJak przestaniesz karmić to ... sami się nakarmią .... :P
UsuńI to samymi najsmaczniejszymi rzeczami - czekoladą, cukierkami i pizzą.;)
UsuńWielkie gratulacje za gole i mecze Krzysiu
OdpowiedzUsuńDziękujemy! :) Pozdrawiamy poniedziałkowo!
Usuń