poniedziałek, 5 marca 2018

W mroźną niedzielę

Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Kiedy w piątek po południu zadzwoniła koleżanka z propozycją wspólnego leśnego spaceru w niedzielę, doznałam olśnienia! Już wiem, czemu tegoroczna zima nie chce nas opuścić, mimo, że jest już marzec! Jakie to proste! Każdego roku udawało nam się spotkać z Agatą, Łukaszem i ich pociechami właśnie zimą, na śnieżnych szaleństwach w którymś z lasów niedaleko Krakowa. A w tym roku minął styczeń, minął luty, a nam się nie udało jeszcze umówić. Zima po prostu czekała aż odbędziemy tradycyjny spacer na śniegu!;) Ucieszyłam się ogromnie perspektywą spotkania, a Michaś i Krzyś aż zaczęli skakać z radości na wieść o towarzystwie Robusia. Trochę młodsza od nich Karolinka jest jeszcze zupełnie poza sferą ich zainteresowań, więc jej obecność została tylko skwitowana pytaniem: "To ile ona ma teraz lat?" Za jakiś czas pewnie będą bardziej zainteresowani babskim towarzystwem, ale póki co, to wolą igraszki w męskim gronie.

    Na niedzielę mróz zelżał - rankiem było tylko -15, najcieplej od tygodnia. I świeciło przymglone słońce. Pojechaliśmy w kierunku Wiśnicza, gdzie mieliśmy połazić po terenie Wiśnicko-Lipnickiego Parku Krajobrazowego. I chociaż w zimowym lesie było przepięknie, mam cicha nadzieję, że to już ostatni, tak zimowy spacer marcowy.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
    Kiedy tylko dojechaliśmy na leśny parking, chłopcy wyprysnęli z samochodów jak wystrzeleni z procy. Przywitali się czule i natychmiast przystąpili do sprawdzania ile sił im przybyło od ostatniej wspólnej zabawy.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Zanim my, dorośli, zdążyliśmy się wytarabanić z samochodów z wszystkimi plecakami, termosami, zapasowymi rękawiczkami i sankami, trójka wojowników stoczyła już kilka walk i dokładnie uwalcowała śnieg na parkingu.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Zaśnieżone, leśne drogi wyglądały bardzo zachęcająco i zapraszały do wędrówki. W miejscu nie bardzo dało się stać, bo mróz natychmiast zaczynał szczypać w wystające części ciała. Dzieci wiedziały, co robią, nie pozostając ani chwili bez ruchu.:)
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Ruszyliśmy głównym duktem leśnym. Chłopcy zajęli się sobą sami i spokojnie daliby sobie radę bez dorosłych, którzy tylko im chwilami przeszkadzali, ostrzegając przed nadmiernym szaleństwem.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Co chwilę sanki były porzucane na drodze, a chłopcy gonili po skarpach i lesie. Michał, jako najstarszy, zachowywał nieco powagi i z wrodzoną sobie ostrożnością, dołączał do zabawy tylko w wybranych momentach. Natomiast Krzyś i Robuś wychodzili z siebie, pokazując, na co ich stać.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
    Przez zimę również w tym lesie ubyło drzew. Co kilkadziesiąt metrów przy drodze leżą setki wyciętych pni, a między rosnącymi drzewami pozostało mnóstwo stert gałęzi.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Oczywiście składowiska drzewa zostały doskonale wykorzystane do zabawy.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
    Odbyło się też zimowe wejście na K2. Chłopcy wypatrzyli głęboki jar z bardzo stromymi ścianami. Krzyś oświadczył:"Ja tam schodzę!" Popatrzyłam w dół, stwierdziłam, że najwyżej powpadają w śnieg i wyprawa dostała pozwolenie na wyruszenie.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
    Zejście poszło dość szybko, bo wspinacze po prostu zjechali na tyłkach po stromiźnie. Na dole zaczęła się narada. Przeszłam kawałek górą wąwozu, żeby patrzeć, co dzieciaki wyczyniają. Stwierdzili, że pójdą jeszcze niżej. Widziałam jednak, że jest tam pełno zwalonych drzew, częściowo zasypanych śniegiem, tworzących plątaninę pni i konarów. W takich warunkach łatwo można się zaklinować, więc dałam ekipie hasło do zdobywania góry, z której zjechali. Okazało się, że to nie takie proste.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
    Najpierw Michałkowi zaklinowała się noga między gałęziami przysypanymi śniegiem. Nogę udało mu się odzyskać, ale buta już nie... Siedział na śniegu z nogą ubraną tylko w skarpetkę i wzywał rozpaczliwie pomocy. Ponieważ ani Krzyś, ani Robert też nie zdołali uratować Miśkowego buta, do akcji wkroczył wujek Łukasz, który pokonał stromiznę i wydobył buta spomiędzy gałęzi. Akcja zdobywania szczytu rozpoczęła się ponownie. Pierwszy do góry wystartował Krzyś, wybierając sobie oczywiście najtrudniejszą trasę. Po chwili zjechał na brzuchu kilka metrów w dół, tracąc przy okazji czapkę. Znalazł się poniżej punktu, z którego wystartował do wspinaczki.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
      Koledzy podali mu pomocną dłoń i pomogli się dostać do bazy. Nastąpił kolejny atak szczytowy. Wspinaczom za bardzo nie spieszyło się w górę i co chwilę któryś specjalnie spadał w dół, żeby zabawa trwała dłużej. Chcąc nieco przyspieszyć, rzuciłam hasło:"Kto pierwszy na górze!" Element rywalizacji zawsze działa.:) Ruszyli jak burza. Pierwszy na szczycie był Krzychu, o czym oznajmił światu radosnym wyciem na swoją cześć.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Po takiej wspinaczce trzeba się było nacieplić wewnętrznie za pomocą herbatki i kawy inki z mlekiem.co prawda chłopcy twierdzili, że jest im gorąco, ale ciepłych napojów nie odmówili.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
    Kolejna sterta pociętego drewna mogła doskonale imitować czołg, ale wojownicy nie mogli dojść do porozumienia, kto ma być "dobrym", a kto "złym", więc skończyło się na walce wewnątrzzałogowej i spychaniu się na śnieg.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Nadszedł czas powrotu. Jedne sanki zajęła Karolinka, a drugimi powozili chłopcy, starając się dogonić i wyprzedzić wujka Łukasza ciągnącego sanki numer jeden.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
    Karolinie bardzo się ten wyścig podobał - jechała tyłem do przodu i pokrzykiwała na tatę, żeby przyspieszył i do chłopaków, ze nie dadzą rady jej wyprzedzić.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
    A chłopaki, którym bardzo się spieszyło, wytracali czas na wypadki kończące się lądowaniem w rowach, ustalaniem, kto ma jechać, kto ciągnąć, a kto pchać. W ten sposób co już prawie doganiali Karolinę, to musieli wymyślić coś, zeby zostać z tyłu. W ten sposób wyścig ciągnął się aż do parkingu.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Podczas całego spaceru wypatrywałam jakichkolwiek śladów grzybów. Co kawałek dawałam nura w las, żeby cokolwiek wytropić. Strasznie jestem przez te mrozy stęskniona widoku grzybów w ich naturalnym środowisku. Ostatnio częściej oglądam je w słoikach niż w lesie. Jednak poszukiwania w zimowym lesie, przykrytym warstwą śniegu nie było zbyt owocne. Niemniej, nawet te kilka marnych sztuk sprawiło mi przyjemność.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Najpopularniejszym gatunkiem tej niedzieli był łycznik ochrowy, którego znalazłam w kilku miejscówkach. Owocniki przyschły, skurczyły się i pomarszczyły. Nie wyglądały już tak urokliwie jak jesienią, ale i tak sam fakt stwierdzenia ich obecności był wielką przyjemnością.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
    Większość nadrzewniaków pokryta była warstwą przymarzniętego do nich śniegu. Pod taką kołderką czekają na nadejście wiosny.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Na wystawionym na słońce przydrożnym pniaku śnieg odkrył resztki śluzowca, najprawdopodobniej samotka zmiennego. Przeszłam przez rów, zeby zobaczyć co to takiego, bo myślałam, że to jakiś twardy grzyb nadrzewny. Jednak ten owocnik rozsypyywał się w proch pod dotykiem, co jest typowe dla śluzowców.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki
     Robusia i Krzysia nie można było zagonić do samochodów. Korzystali ze śniegu do ostatniego momentu, w związku z czym trzeba ich było dwukrotnie otrzepywać przed wpakowaniem do aut.
Krajobrazowy Park Wiśnicko-Lipnicki

2 komentarze:

  1. Fajna wycieczka chociaż temperatura nie była mała. Chłopakom było ciepło a wy nie zmarzliście?Piękne widoki leśne.Dorotka super piszesz,jakbym czytała rozdział książki a ja bardzo lubię te książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję Ewuniu, że ta książka będzie miała jeszcze sporo rozdziałów. Ja trochę zmarzłam, mimo że nie stałam w miejscu, tylko się kręciłam dookoła trwającej zabawy. Ja zawsze jakoś najbardzij marznę.:( Pozdrowienia cieplutkie!

      Usuń