środa, 4 września 2019

Warsztaty z szamanem lipnickim

     Wakacje się skończyły, Michaś i Krzyś poszli do szkoły, ja już nie zbieram codziennie grzybów, więc jest trochę czasu, żeby powrócić do wakacyjnych wydarzeń, których w ferworze grzybokoszenia nie było czasu zaprezentować. A przecież popołudnia, które ja poświęcałam na obróbkę zbiorów, chłopcy mieli wolne i działali wielokierunkowo na podwórku i nie tylko. W te wakacje, w sąsiedniej agroturystyce, w piątki prowadzone były warsztaty dla dzieci. A prowadzącym był szaman - postać kultowa w Lipnicy.

     Szamana po raz pierwszy spotkaliśmy w 2007 roku, podczas Święta Borówki w skansenie w Zubrzycy. W tych zamierzchłych czasach o Michałku i Krzysiu nawet lipnickie wróble nie ćwierkały, a ja z Pawełkiem hulaliśmy nie tylko po lasach, ale i po imprezach. Oglądamy więc kolejne kramy, a przy jednym z nich stoi gościu o wyglądzie i stroju odbiegającym od orawskich standardów. Sprzedaje różne amulety, koraliki, paciorki, malowidła i tym podobne wytwory rąk własnych. Pawełek natychmiast stwierdził, że musi coś od takiego dziwaka zakupić. Łatwo nie było, bo panowie zaczęli się targować. Odstawili taką scenkę rodzajową (okrzyki, machanie rękami, zawyżanie i zaniżanie wartości towaru, rzucanie czapką o ziemię...), że ludzie zatrzymywali się i oglądali teatrum z wielkim zainteresowaniem. Transakcja została zrealizowana i zakończona uściskiem dłoni oraz oklaskami zebranych wokół gapiów. Pawełek i Piotr od razu przypadli sobie do gustu i umówili się na spotkanie na kolejnych imprezach na terenie Orawy. A ja zostałam posiadaczką amuletu "na wszelkie uroki". 

     Jak tylko odeszliśmy od stoiska, nazwaliśmy nowego znajomka Szamanem. Spotykaliśmy go później na różnych festynach. Kiedy na świecie był już Michałek, który spędzał swoje pierwsze wakacje poza mamowym brzuchem, potrzebowałam zakupić dla niego jakiś apteczny specyfik. Wchodzę do lipnickiej apteki, patrzę i oczom nie wierzę - za ladą stoi nie kto inny jak nasz znajomy Szaman! Okazało się, że prowadzi aptekę, w której nie sprzedaje amuletów, tylko najprawdziwsze leki.
    W tym roku, do szerokiej gamy swoich zajęć, Szaman dołączył prowadzenie warsztatów w "Bajce". Jak tylko się o tym dowiedzieliśmy, Michałek od razu zaczął nudzić, ze chciałby na te warsztaty iść. Poszliśmy zatem zapytać, czy jest możliwość dołączenia do dzieciaków z sąsiedniego ośrodka. Nie było problemu. Krzychu miał wtedy całą bandę kolegów i wolał z nimi gonić niż iść na "jakieś" warsztaty, ale Michaś poszedł. Zrobił dla mnie naszyjnik, czym zauroczył Szamana, bo pozostałe dzieci robiły w tym czasie łuki i strzały, a Michaś, jako jedyny, wolał zrobić prezent dla mamy. Po zajęciach dzieciaki z "Bajki" biegały po okolicy z łukami i Krzysiowi strasznie się żal zrobiło, że takiego sprzętu nie ma. Na kolejne warsztaty Michaś i Krzyś chodzili już obydwaj.
     W ten sposób powstały kolejno łuki, proce, "strzelawki", czyli ekologiczna wersja dmuchawek, które my, starzy robiliśmy w szkole z obudów długopisów. Pamiętacie na pewno, jak chłopcy strzelali z takich dmuchawek kulkami papieru albo plasteliny.:) Michaś i Krzyś zrobili takie dmuchawki z drewna, a wydmuchiwali z nich małe, kolorowe strzałki.
     Na ostatnich warsztatach był realizowany atak dronów. nie wiem, skąd w szamańskiej głowie zrodził się pomysł na taką nazwę, ale chłopcy byli zachwyceni zajęciami i tym, co w ich wyniku powstało.
    Najpierw musieli wyprodukować armię przeciwników zwanych dronami.
     Później robili broń według szamańskiego pomysłu - szlifowali drewienka, robili w nich nacięcia, ozdabiali według własnej koncepcji.
    Były też naboje, oczywiście samodzielnie wyprodukowane.
    I w końcu zabawa.:) Jestem pełna podziwu dla pomysłowości Szamana, który takie urządzenie wymyślił, dostarczył materiały i zmobilizował dzieciaki do zrobienia zabawek. Przecież o wiele łatwiej isć do sklepu i kupić cokolwiek...
     Wszystkie akcesoria, jakie powstały podczas kolejnych warsztatów z Szamanem, przyjechały z nami do Krakowa i mają status najcenniejszych pamiątek, których pod żadnym pozorem nie można się pozbyć. A Szaman ma już całą głowę wypełnioną pomysłami na zajęcia warsztatowe w następne wakacje.:)

4 komentarze:

  1. No przecież nie samymi grzybami dzieci żyją. Świetny facet który ma hobby i lubi dzieci. Hej przygodo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, gość jest super. Przez te lata zdążyliśmy się zaprzyjaźnić.:)

      Usuń
  2. Ale się ubawiłem akapitem o zapoznaniu Szamana, a potem było tylko lepiej :))
    pozdrawiam
    seBa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie dorówna osobistemu spotkaniu tego egzemplarza - połączenie inteligencji z artystyczną duszą i dobrym człowiekiem. Nieczęsto trafia się na takich ludzi.:) Pozdrowienia krakowskie!

      Usuń