Pamiętam, kiedy Michał i Krzyś po raz pierwszy wymyślili, że będą jeździć na łyżwach. To było podczas świątecznego wyjazdu w Muszynie, a chłopcy mieli 5 i 6 lat. Lodowisko nie było wtedy specjalnie dobrze zmrożone, a na lodzie była warstewka wody. Chcieli jednak jeździć, więc poszliśmy. Wykupiłam wtedy wejście na godzinę, a po dziesięciu minutach okazało się, że mają już dość ślizgania się.:) Temat lodowiska nie wracał przez ładnych parę lat. Dopiero rok temu chłopcy stwierdzili, że chcieliby ponownie spróbować jazdy na łyżwach.
Podczas pierwszych jazd częściej leżeli na lodzie niż jeździli, ale jakoś się nie zrazili tymi bolesnymi upadkami i w czasie poprzedniej zimy kilka razy byliśmy na lodowisku. Kiedy nadeszła obecna zima, nie bardzo do zimy podobna, padło hasło "lodowisko".
Najlepszy dojazd mamy od nas do Skawiny, gdzie lodowisko jest pod takim wielkim namiotem. Pojechaliśmy. Był taki tłum, że trudno się było nawet przewrócić.;) A tak na poważnie, to po prostu trochę strach było jeździć, bo połowa łyżwiarzy nie do końca panowała nad swoim ciałem i co chwilę ktoś na kogoś wpadał, przewracał nie tylko siebie i tym podobne. Stałam z boku i patrzyłam, co się dzieje. Miałam tylko cichą nadzieje, że chłopaki unikną jakiejś poważnej kolizji.
Pojeździli wtedy godzinę i stwierdzili, że ten tłum wcale im nie przeszkadzał. Poobijali się wtedy solidnie; całe nogi mieli posiniaczone od wywrotek i zderzeń z lodem i innymi jeżdżącymi, ale mówili, ze nic im to nie przeszkadza i znowu chcą iść na lodowisko.
Krzyś miał klasowe wyjście na łyżwy. Pojechali do Parku Jordana, gdzie jest podobno największe w Polsce odkryte lodowisko. Po powrocie ze szkolnej wycieczki Krzyś był zachwycony i nie mógł się nachwalić tego lodowiska - że "szybki" lód, że dużo miejsca, a ludzi mało, że oprócz lodowiska jest tor lodowy... Oświadczył też, że na łyżwach to on, Krzyś, śmiga już tak jak nikt, że jest najlepszy z klasy.:)
Nie było już w tym momencie opcji pójścia na inne lodowisko. Korzystając z wolnego popołudnia, pojechaliśmy autobusem do Parku Jordana. To niby nie jest daleko, ale dojazd zajmuje sporo czasu, którego wciąż brakuje.
Lodowisko nie było tak puste jak wtedy, kiedy Krzychu był na nim przed południem z klasą, ale i tak w porównaniu z lodowiskiem w Skawinie, było luźno.
Krzyś faktycznie nieźle już śmiga. Podczas tego klasowego wyjścia zrobił ogromny krok naprzód w zakresie jazdy na łyżwach. Jeszcze trochę popracuje nad techniką i szybkością przestawiania odnóży i będzie mógł zacząć ćwiczenie akrobacji.
Michałek zaczął jazdę z pingwinkiem. Jest mu zdecydowanie trudniej niż bratu złapać równowagę, ale za to jest bardzo ostrożny i podczas tego wyjścia na lodowisko ani raz się nie zwalił na lód.
Pod koniec szło mu już znacznie lepiej, ale na dogonienie Krzysia nie miał szans.
Na początku patrzyłam jak Michaś i Krzyś śmigają, ale trudno było za nimi nadążyć, więc ich zostawiłam i poszłam na spacer po parku. Oczywiście rozglądałam się za grzybami, bo przecież tam, gdzie rosną jakieś drzewa i krzaki, grzybki też muszą być.
Oglądając kolejne konary i gałązki, wypatrzyłam piękną kolonię orzechówek mączystych, które obsiadły jedną z leszczynowych gałęzi. Zrobiłam im sesję foto. Innych grzybów w parku nie wypatrzyłam.
Wróciłam po chłopaków na lodowisko. Podczas zmiany łyżew na buty, Michał przeczytał wiszącą na ścianie kartkę - "Zaleca się, aby dzieci jeździły w rękawiczkach i kaskach". Natychmiast stwierdził, że jest to dyskryminacja dzieci, bo dorośli wcale nie mają zalecane zakładania rękawiczek i kasków. Przeprowadziliśmy długą dyskusję na temat różnicy między zaleceniem, a nakazem, ale Michaś i tak nie był do końca przekonany, że nie jest dyskryminowany.:)
Ładnie tam na tym lodowisku .To jest świetne miejsce na spędzanie czasu dla dzieci ,jest i sport i przyjemność .Te tlumy na tym pierwszym lodowisku świadczą o tym ,że wciąż za mało jest takich miejsc ,dzieci nie zawsze mają fajny wybór gdzie spędzić aktywnie czas .Już i tak dużo lepiej .Chłopcy rosną ,nie obejrzysz się jak bedę sami już robić wypady .Na Bawarii kwitną przebiśniegi a zimy ze śniegiem to już chyba trzeba pomału zapomnieć.Pozdrawiam nocą :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że takich miejsc jak sezonowe lodowiska jest zdecydowanie za mało. W naszej części miasta nie ma ani jednego, a ludzi mieszka tu mnóstwo. I dochodzą jeszcze studenci z UJ. Myślę, że spokojnie zarobiłoby na siebie takie lodowisko na naszym osiedlu. U nas też zimy nie ma. Co prawda przebiśniegi nie kwitną, ale o śniegu nie ma co nawet marzyć. A dziś po szkole zaczynają się ferie. Pozdrawiam serdecznie w ten ciemny jeszcze poranek!
Usuń