piątek, 1 stycznia 2021

Pożegnanie roku korony

     Ten wyjątkowo wredny rok zaczęliśmy żegnać od rana. Krzychu obudził się przed szóstą i zanim jeszcze wyszedł z łóżka, zaczął chodzić po ścianach, żeby przyspieszyć wyjście , a tym samym spotkanie z koleżanką, z którą Krzychu bawi się lepiej niż z kimkolwiek innym. Argumenty, że i tak nie spotkamy się szybciej niż wcześniej ustalona godzina, zupełnie nie przemawiały, więc w ramach zajęcia czymkolwiek, szykował Krzyś prowiant na wyjście. Najważniejszym elementem był oczywiście szampan, trunek niezwykle atrakcyjny, bo rzadko dostępny. Wreszcie doczekaliśmy właściwej godziny i pojechaliśmy do Puszczy Niepołomickiej.

    Dojechaliśmy jako pierwsi i chwilę musieliśmy poczekać. Kiedy już był komplet spacerowiczów, rozpoczęły się zajęcia w podgrupach - dzieci poszły naprzód i szły w takiej odległości, ze nie byliśmy narażeni na wydawane przez nich kinderdźwięki. Panowie natomiast zostali z tyłu, równie daleko jak dzieci. Trzecią, środkową podgrupą byłam ja z Ingą.

     Wyjście było głównie spacerowe i grzybów za wiele nam w oczy nie wpadło, ale tradycyjnie parę sztuk na Sylwestra trzeba było przynajmniej obfocić.

    Nie podarowałam przepięknym rozszczepkom pospolitym, które wyrosły na drobnym patyczku i łatwo je można było poodwracać we wszystkie strony, żeby wybrać tę stronę najładniejszą.:)

    Z jadalniaków tylko boczniaki nam się trafiły. Były już niestety stare i na pewno kilkakrotnie zamarzały i rozmarzały, co spowodowała, że ich konsystencja dyskwalifikowała je w drodze na talerz.
   Na jednej z kłód leżących na ściółce wyrosły setki próchnilców maczugowatych. Pięknie takie skupisko wygląda i nie zdarza się za często.

    Zgromadzenia zrobiły też ruliki nadrzewne,które tak się pchały na siebie, że paru towarzyszy rozgniotły. 


W paru miejscach widzieliśmy też solidnie wyrośnięte  galaretnice.

    Dzieci długo zajęte były tylko rozmową, co było dla nas lekkim szokiem, bo ten zestaw do spokojnych zdecydowanie nie należy. Nawet stwierdziliśmy, że się zwyczajnie zestarzeli. Ale przyszła ta chwila, w której dzieciaki zaczęły być sobą i dokazywać na całego. Pobiegali solidnie.

     A na parkingu czekała nagroda w butelce. Krzychu oświadczył, ze będzie otwierał: "Tak będę trzepał, trzepał, a później wystrzeli!" Zapytałam go więc, czy chce zawartość butelki wypić, czy wylać. Chęć napojenia się słodkim, gazowanym płynem okazała się mocniejsza niż chęć strzelania.:)
    Tym słodkim akcentem zakończyliśmy sylwestrowy spacer i rozjechaliśmy się do domów.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz