W niedzielę chłopcy wybrali alternatywne metody spędzania wolnego czasu i zrezygnowali ze spaceru w zimowej aurze. Ja nie miałam zamiaru rezygnować i pojechałam sobie do Puszczy Niepołomickiej. Na parkingu nie było nikogo, kiedy przyjechałam, ale po przejściu prawie kilometra zobaczyłam w oddali sylwetkę, do której dość szybko się zbliżałam. To była miejscowa pani, która nie musiała przyjeżdżać samochodem. Stwierdziła, ze strasznie się źle chodzi po tym śniegu. W momencie, kiedy to powiedziała, stanęła mi przed czami wędrówka przez ponad metrowe zaspy pod Babią. Tam się faktycznie kiepsko szło. A w puszczy śniegu było niewiele,znacznie mniej niż się spodziewałam.
Na początku spaceru było zachmurzone, a nad lasem unosiła się lekka mgiełka. Później zza chmur wyjrzało słońce i zrobiło się rewelacyjnie. Mróz trzymał cały czas, a śnieg skrzypiał pod butami.
Na śniegu widać było sporo śladów - gdzie ktoś szedł, a gdzie jechał na rowerze, czy jakie szło tędy zwierzę. :)
Tam znalazłam jedyne grzyby, jakie udało mi się wykopać spod śniegu. Na kłodzie leżącej na ziemi wyrosły uszaki. Te, które były na górze, przykrył śnieg i tylko nieznacznie wystawały spod niego. Nie dało się ich bardziej odsłonić do zdjęć, bo zlodowaciały śnieg przymarzł do nich, tworząc grubą warstwę ochronną.
W puszczy zima zmagazynowała sporo wody. Wszystkie rowy, bajorka i wgłębienia w ziemi są nią wypełnione i teraz zamarznięte. W kontekście kilku poprzednich lat, kiedy wiosna było w puszczy sucho, ta ilość wody z obecnej zimy jest bardzo optymistyczną perspektywą na najbliższe miesiące.
Idąc przez puszczę, nie da się zauważyć, że wycinka trwa bez ustanku. Wzdłuż dróg pełno jest pociętego drzewa przygotowanego do wywiezienia z lasu.
Również w środku lasu leżą przygotowane stosiki. Tutaj na granicy rezerwatu. Wycinka prowadzona była jesienią, uniemożliwiając kontrolę na paru ciekawych miejscówkach grzybowych.
Kolejne drzewa czekają na wycinkę.:( Sporo ich jest poznaczonych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz