poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Pierwsze smardze 2021

 

     Wiosna w tym roku jakoś się zbytnio nie spieszy z ciepełkiem, kwiatuszkami i innymi atrakcjami. A mimo to, mimo nocnych przymrozków, dziennych temperatur niewysokich, wiosenne grzybki dają radę. W Krakowie znaleźliśmy parę dni temu sporo smardzówek, a dzisiaj, w lany poniedziałek, dzięki uprzejmości Pawła z Jaworzna (Paweł i Grzyby) mieliśmy możliwość pooglądać i obfocić pierwsze dla nas w tym roku smardze. Na naszych orawskich miejscówkach trzeba będzie na te grzybki jeszcze trochę poczekać, bo tam w dalszym ciągu leży śnieg, ale śląskie śliczności są już na świecie i cieszą oko.:)
    Z Krakowa wyjechaliśmy najwcześniej jak się dało, czyli parę minut po siódmej. Cała trójka moich panów marudziła okrutnie, że trzeba wstać, że trzeba się ubrać, że są święta, a oni na śniadanie mają jeść kanapki... A trzeba było wyjechać wcześnie, bo nasz gospodarz nie dysponował całym wolnym dniem. Miał też swoje świąteczne obowiązki do wypełnienie i nie wypadało się spóźnić na umówioną godzinę.
    Spotkaliśmy się na stacji w pobliżu lasu i szybciutko ruszyliśmy na sprawdzone wcześniej przez Pawła stanowiska. Początkowo miałam zamiar napisać o wszystkich ciekawostkach grzybowych w jednym wpisie, ale stwierdziłam, ze smardzom należy się specjalne wyróżnienie, więc o pozostałych gatunkach będzie później.
    Szliśmy szybko przez las, żeby się rozgrzać. Mrozik po nocy jeszcze trzymał i wiatr powiewał bardzo konkretnie. Zdecydowanie nie było to wiosenne ciepełko, ale słońce świeciło, więc było przyjemnie.
    Doszliśmy do pierwszej miejscówki. Paweł już tu był i miał przeliczone skarby ze swojego lasu. Okazało się jednak, ze największej sztuki (ze zdjęcia poniżej) nie widział. Tego smardzyka wypatrzył Krzyś.
    A jak się odbywało szukanie> Paweł pokazywał palcem - tu szukajcie. Do dzieła przystępowała nasza tajna broń menażeryjna, czyli Krzychu. Jemu najlepiej idzie wypatrywanie szarych, małych smardzyków na szarym tle.
    Spora chwilę zajęło wypatrzenie wszystkich owocników,jakie w tym miejscu wystawił nam Paweł.
     Jak już wszystkie zostały znalezione,można było przystąpić do zdjęć.
    Smardzyki były maleńkie, maksymalnie po dwa centymetry miały. Rosły w dobrze oświetlonym, wygranym przez słońce miejscu. Odchodząc od nich, przykryliśmy je wszystkie ściółką, żeby miały szansę przetrwać podczas mrozów, które są zapowiadane na najbliższe dni.
    Przeszliśmy do drugiej miejscówki. Rosnące tutaj smardze Paweł nazywa "perłowymi". Różnią się od owocników rosnących w innych miejscach - są bardziej pucate i mają bardzo jasne, niemal białe zabarwienie.
    Ilość owocników w tej miejscówce była imponująca. Na niewielkiej przestrzeni wyrosło kilkadziesiąt smardzowych maluszków. Jeżeli uda się większości z nich dorosnąć, widok będzie niesamowity.

    Niestety, większość owocników ma przymrożone wierzchołki. Nocne przymrozki odcisnęły na nich swoje piętno. Takie lekkie przemrożenie są w stanie pokonać i rozwijać się dalej, ale kiedy mróz potraktuje je dotkliwiej, nie rosną dalej, tylko zamierają.

    Część z nich został też pokiereszowana przez pazerne ślimaki, które obudziły się z zimowego snu i są strasznie wygłodniałe. Z takimi maluszkami smardzowymi mogą się rozprawić kilkoma gryzami.
    Aż strach pomyśleć ile jeszcze innych niebezpieczeństw i zagrożeń może czyhać na te małe, bezbronne smardzyki. Chcąc je nieco ochronić przed wszelkimi plagami, przykryliśmy je dokładnie liśćmi. Mam nadzieję, że uda im się przetrwać zimniejsze dni i rosnąć dalej.
    Kilka metrów dalej małe smardze mają już całkiem typowy wygląd - są szczuplejsze, mają dłuższe alweole i szary kolorek. Zostały okryte z taką samą starannością jak te perłowe.:)
    I trzecia miejscówka ze skarbami. I wielkie zdziwienie - owocniki z tego miejsca wyglądają na starsze o dwa - trzy tygodnie w porównaniu z grzybkami z wcześniejszych stanowisk. Takie cuda potrafi zdziałać słońce, które to miejsce wygrzało znacznie lepiej niż tamte poprzednie.
    Około trzydziestu smardzów osiągnęło pełną dojrzałość. Niektóre miały nawet po dziesięć centymetrów wzrostu.:)
    Ale to nie koniec obfitości w tym miejscu, bo spod liści wychylił się taki smardzyk żłobkowy. I pewnie więcej ich tam siedzi schowanych.
     Tutaj też szukanie odbywało się podobnie jak w pierwszej miejscówce - Paweł mówił gdzie, Krzychu wypatrywał, a ja z Pawełkiem robiliśmy zdjęcia. Michałek w tym czasie spacerował po okolicy i rozmyślał.:)

    Były też wspaniałe smardzówki, które jednak w porównaniu ze smardzami są mniej łakomym kąskiem do focenia, bo już w tym roku się załapały na sesję. I łatwiej je znaleźć niż smardze. Niemniej kilka smardzówek też sie na zdjęcia załapało.

    Obok smardzówek rosną sobie w dalszym ciągu wczesnowiosenne czarki. Niektóre rosna nawet bardzo blisko siebie. Taka przyjaźń międzygatunkowa.:)


    Oczywiście wielkie dzięki dla Pawła za przyjęcie nas na swoich grzybowych włościach! O innych grzybowych wspaniałościach będzie w kolejnym wpisie.:)


4 komentarze:

  1. Jeszcze wiele takich dni przed nami.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewa Juchniewicz6 kwietnia 2021 01:37

    PwidokPieknęi.I tak sporo ich.Szkoda by było zeby mróz im przeszkodził we wzroście.U nas dzis wiało,padało a teraz samochody mają czapy ze śniegu. Mam dość takiej pogody i tego co sie dzieje w kraju i na świecie. Pozdrawiam Pawła,Pawełka,Krzysia i Michałka myśliciela.A Ciebie sciskam serdecznie Dorotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakieś błedy sie wkradły,rany boskie

      Usuń
    2. Ewcia, urządzenia chcą być mądrzejsze od nas i robią takie błędy. U nas niestety też się biało przez noc zrobiło. Nawet wiosna nie ma litości nad nami.:( Mimo wszystko trzymaj się cieplutko! Ściskamy serdecznie z Krakowa.

      Usuń