wtorek, 1 lutego 2022

I po feriach 2022

 

    Zimowe ferie 2022 można byłoby zaliczyć do tych bardzo udanych, gdyby nie zawisło nad nimi widmo zdalnego nauczania przez następny miesiąc. Jak przeczytałam o kolejnym zmarnowanym miesiącu nauki i życia moich dzieci, to opadły mi ręce i nie tylko. Bez sensu, bez logiki, byle cokolwiek ogłosić i pozorować, że coś się robi. Tylko dlaczego po raz kolejny kosztem dzieci??? Ja się już wcale nie dziwię, ze im się nie chce. Tym razem nawet nie mają w domu książek i ćwiczeń, bo wszystko zostało w szkole przed feriami. I w sumie nawet byli zadowoleni, że nie trzeba wstawać i jechać do szkoły. Żeby tak całkiem nie zaginęła pamięć o tym, co było przyjemne, kilka migawek z drugiego tygodnia ferii.

    Taka ładna o poranku Babia była tylko dwa razy i to przez chwilę. Najczęściej nie było jej w ogóle lub była tak zasłonięta chmurami, że tylko jakiś kawałeczek się uwidaczniał. Sprawdzałam codziennie rano, czy stoi sobie Babia na swoim miejscu; chodziłyśmy z Zołzą za chałupę na codzienny, poranny spacerek, więc kontrola nad Babią była.:)
     A z tych chmur, co one Babią zabierały, wysypywało się tyle śniegu, że spokojnie można było uprawiać śnieżne szaleństwo. Do Lipnicy jechaliśmy w śnieżycy, z Lipnicy wracaliśmy w największej niedzielnej zawierusze, a i w tygodniu posypywało niemal codziennie. Zasypało nasz działkowy stół, a z posadzonych krzaków zostały tylko patyki - znaczniki. Dobrze, że je powbijałam, bo przynajmniej trochę widać, gdzie nie należy chodzić.
    Z tego śniegu powstało igloo, które budowaliśmy przez trzy dni w osiem osób. A w przypływie nawet dziewięć, jak ciocia Renia dojechała. Myślę, że przy takiej pogodzie, jaka jest prognozowana, igloo powinno wytrzymać ze dwa miesiące.

    Najbardziej ze śniegu cieszyła się Zołza. Początkowo miała problem z sikaniem w tym białym, bo zapadała się powyżej brzucha, ale szybko opracowała technikę udeptania śniegu w odpowiednim miejscu. Czysty śnieg tak wyprał Zołzowe futerko, że była idealnie biała. Po jednym dniu w Krakowie czysty brzuszek i łapki pozostały już tylko wspomnieniem.
    Zołza korzystała z igloo jak z budy, ale wolała leżeć przed wejściem, bo wtedy miała dobrą pozycję obserwacyjną na całą okolicę.
    W tym roku Krzyś stwierdził, że popróbuje jeździć na nartach. Takie próby już były podejmowane wcześniej, ale ten sport zdecydowanie mu się nie spodobał. A jak teraz zechciał, to proszę bardzo - dostał narty biegowe i zjazdowe, kijki miał trochę za długie, ale dał radę. Dorósł do tego, żeby mu się narty spodobały.:)
     Wyjeździł ładnych parę godzin na naszym stoku, złapał równowagę, nauczył się hamować i skręcać. A przede wszystkim miał zajęty czas i nie siedział przy komputerze.
    Michał też założył narty, ale się przewrócił i stwierdził, że to nie dla niego taki wysiłek.
Zołza cały czas pilnowała Krzysia podczas jego jazdy na nartach. Towarzyszyła mu podczas powolnego wchodzenia na górkę i podczas zjeżdżania, a kiedy się przewrócił, witała się z nim radośnie.:)
Tak to było na lipnickich feriach. A teraz chłopaki uziemione na zdalnym siedzą całymi dniami przy komputerze, zamiast korzystać z realnego życia.:(


2 komentarze:

  1. Piękne prawdziwie zimowe ferie.Czy wy ze swego okna będziecie widzieli Babią? Brawo dla Krzysia za nowe umiejętności.Pozdrawiam zimowo Menażerio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babiej niestety nie będzie od nas widać, bo ją Grapa zasłania. Za to dobrze widać Tatry. Pozdrawiamy i ściskamy serdecznie!

      Usuń