Dłuuuugo dojrzewałam do ostatecznej decyzji o rozpoczęciu pisania. I stało się - zaczynam. Początki bywają trudne, ale trzeba przez nie przebrnąć, żeby później było łatwiej. Czy będzie okaże się "w praniu".
A oto oni - moi bohaterowie, których przeróżne codzienne, ale jakże niezwykłe, perypetie staną się cegiełkami, z których zbudowana będzie ta stronka.
PAWEŁEK
A oto oni - moi bohaterowie, których przeróżne codzienne, ale jakże niezwykłe, perypetie staną się cegiełkami, z których zbudowana będzie ta stronka.
PAWEŁEK
Niedźwiedź polarny albo morski lew, wytropiony, ułowiony i ostateczne pozyskany ze stada morświnów (wytrwali poznają teorię morświństwa nieco później). Chociaż posiada wszystkie cechy standardowego samca, zwanego też bytem prymitywnym, jest najukochańszym Pawełkiem na świecie. Przez lata wspólnego bytowania zatracił wiele cech niedźwiedzich, na rzecz misiowatych, a z lwa przeistoczył się w przymilnego kociaka (nie dla wszystkich oczywiście).
Umie świetnie pisać, więc zapewne, kiedy go Wena nawiedzi,ubogaci ten blog swoim wpisem.
Umie świetnie pisać, więc zapewne, kiedy go Wena nawiedzi,ubogaci ten blog swoim wpisem.
MICHAŁEK
Jest bystrym sześciolatkiem, tkwiącym po uszy w świecie własnych myśli, projektów i marzeń o tym, czego dokona, kiedy już będzie duży. Po trzyletniej fascynacji wiatrakami i zieloną energią, "przerzucił się" na kolejki linowe i windy. Jest już oczywiście ekspertem w tych dziedzinach, o czym informuje każdego potencjalnego słuchacza. Codziennie zadaje miliony pytań, jest wegetarianinem z własnego wyboru i..... I tak można byłoby pisać o nim w nieskończoność, ale wtedy nic nie zostałoby na później.
KRZYŚ
Jako młodszy brat doskonale potrafi wykorzystać swoją pozycję najmłodszego członka stada, któremu należy się najwięcej, najlepsze, najszybciej, naj..., naj..., naj... Jest urodzonym sportowcem, dążącym do osiągnięcia celu (czyli bycia "naj") w każdy mniej lub bardziej legalny sposób. Jest przy tym takim słodziakiem, że bez problemu zmiękcza nawet najbardziej zatwardziałe serca. O Krzychu też mogłabym jeszcze wiele napisać tutaj, ale zostawię trochę na później.
A teraz stworzenia posiadające większą ilość odnóży.
OKA
Od ponad roku galopuje już po wiecznych pastwiskach, ale wciąż żyje i żyć będzie na zawsze w mojej pamięci. Spędziła ze mną prawie całe swoje życie, a ja z nią więcej niż połowę mojego. Była wyjątkowa pod każdym względem i wiem, że już nigdy, przenigdy nie trafię na konia, który przywiązałby się i kochał mnie tak bezwarunkowo jak ona.
Nie mogłam jej pominąć tylko dlatego, że już nigdy nie zarży, kiedy będę wchodzić do stajni.
RAMZES
Zwany przez wszystkich Ramziatym ze względu na swoje wrodzone gamoństwo - jak się można potknąć, zrobi to ze stuprocentową pewnością, zahaczyć o coś kantarem - proszę bardzo, jestem pierwszy. Jego ulubionym zajęciem jest tarzanie się w błocie. W tym zakresie mógłby spokojnie prowadzić szkolenia dla innych koni, bo żaden przedstawiciel tego gatunku nie potrafi nałożyć na siebie takiej dokładnej i w pełni dopracowanej panierki, jak Ramziaty. Kiedy już założy szczelną maseczkę błotną, marzy o przytuleniu się do jakiejś dwunożnej istoty, która zeskrobie z niego cały brud. Tą "istotą" bywam zazwyczaj ja, dzięki czemu po chwili upodabniam się do obiektu oskrobywanego.
LATONA
Trafiła pod moje skrzydła rok temu. Zyskała najcenniejszą dla konia rzecz - towarzystwo innych koni. Zanim przyjechała do nas, mieszkała samotnie.
Ma gabaryty modelki na niebotycznie długich nogach, które pozwalają jej na szybkie pokonywanie przestrzeni. W zamiłowaniu do szybkości jesteśmy bardzo zgodne; w innych kwestiach nie zawsze. Cały czas się "docieramy" i jestem pewna, że będziemy kiedyś w pełni zgranym duetem.
MANDI
Zwana przez wszystkich Mendą, ze względu na swój, delikatnie rzecz ujmując, niezależny charakter. Trafiła do nas na dożywocie, kiedy już nie radziła sobie, ze względu na wiek, w stadzie kucyków żyjących pod gołym niebem. Szybko stała się stajenną maskotką, którą wszyscy rozpieszczają. Tak sobie żyje już od roku i ma się całkiem dobrze.
Ktoś musi całe to towarzystwo ogarniać, opanować i trochę wytresować. To moja rola w stadzie - niełatwa, ale jakże przyjemna.
Mieszkam w wielkim mieście, jednak moim środowiskiem naturalnym jest las, łąka, przestrzeń, w której można pochwycić namiastkę wolności, odbieranej współczesnemu człowiekowi przez cywilizacyjne osiągnięcia.
Żyję moimi pasjami - końmi, leśnymi wędrówkami połączonymi z pozyskiem grzybów i oczywiście czasem spędzanym z moimi chłopakami. Często mam wrażenie, że zupełnie nie pasuję do współczesnego świata, z którym przecież muszę współistnieć, żeby przetrwać.Trwam zatem twardo w rzeczywistości, starając się nie stracić po drodze tego, co w życiu istotne i ważne. Tym wszystkim, z czego składa się codzienna nasza egzystencja, dzielić się będę z bratnimi duszami, których zapewne wiele krąży gdzieś w pobliżu.
Jeśli więc jesteś, Wędrowcze Netowy, jedną z nich i trafiłeś tu w swojej wirtualnej drodze, zatrzymaj się na chwilę albo zostań na dłużej.
jakie to szczęście Was znać i należeć do grona Waszych dobrych znajomych, a być może nawet przyjaciół, to my już dobrze wiemy - wielu może tylko pozazdrościć :) ściskam Was wszystkich!
OdpowiedzUsuńCiebie tez dobrze znać i lepiej mieć w gronie przyjaciół niż w obozie przeciwnym.:) Uściski również dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńBrakuje dwóch koników :)
OdpowiedzUsuńBędę uaktualniać, jak sytuacja prawna Żółtego zostanie wyjaśniona i "wyprostowana". Na razie sprawa jest w toku.:)
UsuńDorotko, świetne pióro, cudowne opowieści 🥰uściski zgadnij kto
OdpowiedzUsuń