środa, 29 kwietnia 2015

Kwietniowa jeszcze majówka

Grzyby, Orawa, smardz stożkowaty, Morchella conica
      Ciocia Iza zalogowała się u nas wczoraj w Krakowie. Po wysłuchaniu tysiąca teorii Michałkowych mogła się trochę drzemnąć przed dzisiejszą eskapadą.
       Po śniadaniu wyruszyliśmy na naszą przedłużoną o dwa kwietniowe dni majówkę.

Grzyby, Orawa, smardz stożkowaty, Morchella conica
    Pojechaliśmy okrężną drogą, aby nie przyjechać do lipnickiego domku z pustymi rękami. Zarówno po drodze, jak i na kolejnych smardzowych stanowiskach było widać efekty niedzielnego i wtorkowego deszczu - utworzyły się kałuże, a suche jeszcze trzy dni temu drogi, stały się błotniste. Konieczne było założenie gumowców ułatwiających pokonywanie wodno - błotnistych przestrzeni.
    Pierwszego smardza dorwała Izeczka i wśród okrzyków radości obfociła starannie znalezisko, aby je z jeszcze większą radością pozyskać.
Grzyby, Orawa, smardz stożkowaty, Morchella conica
Grzyby, Orawa, smardz stożkowaty, Morchella conica
Grzyby, Orawa, smardz stożkowaty, Morchella conica
Grzyby, Orawa, smardz stożkowaty, Morchella conica
    A to już kolejne smardzyki z kilku odwiedzonych przez nas miejscówek. Wszystkie były młodziutkie i świeże; widać po nich, że wyrosły już po niedzielnym deszczu i nie zdążyły jeszcze obeschnąć.
Grzyby, Orawa, smardz stożkowaty, Morchella conica
    Najbardziej malowniczo wyrósł powyższy egzemplarz, który za towarzysza wybrał sobie kwitnącego jeszcze podbiałka. Zresztą widzieliśmy jeszcze sporo podbiałów i zawilców, które w okolicach Krakowa przekwitły już ponad miesiąc temu.
    Na podmokłych łączkach i przy potokach zakwitło mnóstwo kaczeńców, które filuternie mrugały do nas oczkami zachęcając do wkroczenia na ich niebezpieczny teren. Dobrze, że byliśmy wyposażeni w odpowiednie obuwie.:)
     Iza podziwiała i uwieczniała wiele kwiatów orawskich, ale najdłużej jej uwagę przykuły właśnie żółciutkie kaczeńce.
     Kilkakrotnie przekraczaliśmy dzisiaj granicę, której świadectwem są obecnie tylko słupki oddzielające Polskę od Słowacji. Michałkowi i Krzysiowi słupki graniczne służyły dzisiaj głównie jako krzesełka, na których chętnie pozostaliby dłużej niż mogłam im na to pozwolić. Wszak na spacerze nogi bolą okrutnie; dopiero na podwórku wracają do pełni sił i pozwalają ganiać do upadłego.:)
    Takie widoki są nader częste w lasach orawskich, szczególnie na Słowacji, gdzie pod hasłem walki z kornikami wycina się, karczuje i wypala ogromne połacie lasów.

     W drodze powrotnej do samochodu zrobiliśmy przerwę na wypas dzieci - najsmaczniejszą zieleniną okazał się szczawik zajęczy. Do skubania dołączyła ciocia Iza, która zadowoliła się kurdybankiem.
       Spotkaliśmy na naszej drodze wiele żywych stworzeń - niektóre z nich umknęły szybciutko nie dając się uwięzić w kadrze, ale były i takie, które ochoczo pozowały do zdjęć, jak chociażby ta żabka, która nadstawiała się ze wszystkich stron do focenia.
Orawa, żmija
      Nieco mniej ochoty do udziału w sesji wykazały żmijki, które na mój widok umykały szybciutko między suche liście i trawy. Jedną udało mi się jednak upolować.
Orawa, grzyby, maczużnik wysmukły Ophiocordyceps gracilis
Orawa, grzyby, maczużnik wysmukły Ophiocordyceps gracilis
     Na koniec jeden z trudniejszych do znalezienia grzybków - maczużnik wysmukły Ophiocordyceps gracilis. Jest maleńki i wypatrzeć go można bardziej przez przypadek niż wtedy, kiedy by się chciało.

    To już koniec dzisiejszej relacji. Jutro rano ruszamy na kolejne poszukiwania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz