W sobotę, zamiast udać się do lasu na kolejne bezowocne poszukiwania grzybów, których nie ma, pojechaliśmy do Zubrzycy, gdzie znajduje się parki linowy Wypasiona Dolina. Oprócz lin do spindrania jest tam również kilka innych atrakcji. Michaś i Krzychu nie ominęli żadnej z nich. Zobaczcie jak się bawili.:)
Już z parkingu Michałek wypatrzył kolorowe łódki unoszące się na niewielkim stawiku. Ponieważ statki i inne obiekty pływające prowadzą ostatnio w rankingach Michasiowych zainteresowań, właśnie w tamtą stronę chciał się od razu rzucić. Udało się go co prawda przekonać, żeby najpierw zobaczyć jakie inne atrakcje są w pobliżu, ale po pobieżnym przejściu całego terenu, wróciliśmy do łódek.
Dzieci w parku było niewiele, więc chłopcy bez oczekiwania w kolejce, zasiedli w swoich łódeczkach i rozpoczęli rozpaczliwe próby kierowania swoimi pojazdami. Michaś, który już kiedyś miał okazję sterować taką łódeczką, radził sobie początkowo zdecydowanie lepiej od młodszego brata, który kręcił się tylko w kółko. Wkrótce jednak okazało się, że Krzychu zsynchronizował ruchy swoich łapek i zaczął sprawnie kierować łódką w pożądanym kierunku.
Najbardziej bawiło chłopaków celowanie we wrogi okręt i torpedowanie burty przeciwnika. Każde zderzenie wywoływało salwy radosnego śmiechu.
Na tym samym akwenie można było pochodzić po wodzie w wielkiej kuli. Michałek od razu zdecydował się na skorzystanie z tej możliwości, ale Krzychu minę miał nietęgą i postanowił się najpierw przyjrzeć bratu biegającemu wewnątrz ogromnej piłki. Patrzył szeroko otwartymi oczkami i wreszcie szeptem zapytał:"Mama, a tam w środku jest oddychanie???" Zapewniłam go, że na pewno nikt się w środku kuli nie udusi, więc Krzychu zebrał się na odwagę i podjął trudną decyzję - też chciał spróbować pływania w dmuchanej kuli.
Wszedł do kuli, mina mu zrzedła już w momencie wdmuchiwania do środka "oddychania", ale wytrwał - co prawda niewiele się wewnątrz ruszał i z ulgą opuścił wielką piłkę, ale zaliczył kolejną atrakcję. Najważniejsze, że nie był gorszy od brata.:)
Z wodnych atrakcji chłopcy przenieśli się na plac zabaw, gdzie przystąpili do rozgrzewki przed pokonywaniem znacznie bardziej skomplikowanej trasy linowej dla juniorów.
Tak przygotowani wkroczyli na linową ścieżkę dla najmłodszych, wiodącą blisko ziemi i zabezpieczoną ze wszech stron. Rzucali się po siatkach niczym ryby uwięzione w sieci i szukali drogi prowadzącej do wolności.
Tor przeszkód można było opuścić na dwa sposoby - zjazdem na tyrolce lub wąską rurą. Wypróbowali wszystkie możliwe warianty przechodzenia i kończenia trasy, która wraz z każdym kolejnym jej pokonywaniem, stawała się coraz krótsza i prosta. Na koniec obydwaj stwierdzili, że ten cały park linowy to dla nich łatwizna.
Obejrzeliśmy tez gorące beki z podgrzewanymi kąpielami borowinowymi, na które nie byliśmy przygotowani. Teraz już wiemy, że następnym razem trzeba zabrać z sobą stroje umożliwiające wymoczenie sie w cieplutkiej kąpieli.
Dla dzieci nieco starszych od Michałka i Krzycha, Wypasiona Dolina ma w ofercie zdecydowanie trudniejsze trasy linowe, które obejrzeliśmy sobie z dołu. Michałek co prawda próbował się wspinać po linie, ale okazało się, że to już taką łatwizną nie jest.
W czasie zabawy trzeba było robić przerwy na uzupełnienie zasobów energetycznych, z czego korzystał głównie Krzychu. Umordowani zabawą chłopcy z ulgą przyjęli komendę pakowania się do wozu. Obiad i krótka sjesta okazały się doskonałą regeneracją sił, które chłopcy spożytkowali podczas wieczornych szaleństw podwórkowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz