Na spotkanie z szatanami wybierałam się od trzech lat, ale ciągle los nam rzucał kłody pod nogi i albo one się nie zjawiały, albo ja nie mogłam do nich dojechać. Wreszcie zawzięłam się i obiecałam sobie, ze ten rok, tak obfity przez ostatnie tygodnie w grzyby, trzeba wykorzystać. Wracając z mazurskiego spotkania grzybiarzy, zadzwoniłam do Zibiego, sprawującego pieczę nad ponidziańskimi lasami i grzecznie poprosiłam, zeby sprawdził, czy są. Zibi pomarudził, że na poniedziałek miał w planie inny las i pozysk szlachetniaków, ale powiedział, że dla mnie zrobi wszystko, nawet zmieni grzybowe plany.
W poniedziałek odbieraałam kolejne telefony - "Są!". "Dorotka, biało od szatańskich łbów!" "To kiedy przyjedziesz?" Znowu odłożyłam parę innych spraw "na później",poprosiłam Pawełka, żeby zawiózł dzieciaki do szkoły i zaplanowałam wyjazd na środę. Wiedząc, że marzeniem Pawła z Jaworzna jest nagranie szatańskiego filmu, dałam mu znać. Szybko załatwił sobie dzień wolny. Do ekipy dołączył jeszcze Robert z Dąbrowy Górniczej. Dotarli do Krakowa parę minut po szóstej i trzyosobową ekipą wyruszyliśmy do szatańskiego królestwa.
Po drodze utrzymywaliśmy stały kontakt z oczekującym na nas Grzybowym Królem Ponidzia - Zibim. Po dotarciu na umówione miejsce, pojechaliśmy za naszym przewodnikiem do Szatańskiego Królestwa. Szybko się przywitaliśmy i w las! Zaraz na wstępie Zibi dorwał ślicznego szlachetniaka, a zanim dotarliśmy do pierwszych szatanów, już było wrażeń bez liku, bo co parę kroków trafiały się rozmaite rzadkości, które byle gdzie nie rosną. Wszystko oczywiście dokumentowaliśmy skrupulatnie na kartach pamięci, więc będziecie mieli okazję zapoznać się w najbliższym czasie nie tylko z szatanami, ale i paroma gatunkami kolorowych borowików.
W pewnym momencie Zibi powiedział: "Tam patrzcie! Zaznaczyłem złamaną gałązką." W ten sposób zobaczyliśmy po raz pierwszy w życiu tego legendarnego grzybka. I szczerze mówiąc byłam zawiedziona - to nie były szatany, tylko małe, słabiutkie szatanki, mocno nadwyrężone przez stada pazernych ślimaków. Jakoś tak nieco inaczej sobie ten pierwszy raz wyobrażałam. Zapytałam Zibiego, czy aby na pewno jakieś inne egzemplarze będą. Upewnił mnie, że tak. Znając jednak bajkopisarskie zdolności Zibiego, nie do końca byłam o tym przekonana i porobiłam sporo zdjęć tym pierwszym, poobgryzanym resztkom.
Poszliśmy dalej. Paweł wysforował się nieco do przodu i po chwili rozległy się jego okrzyki. Pognaliśmy za głosem. I tutaj było już tak, jak w moich wyobrażeniach - najprawdziwsze szataństwo panoszyło się na kilkunastu metrach kwadratowych - ogromne, masywne, dostojne szatany.
Przechadzaliśmy się między nimi, okrutnie rozemocjonowani, wypowiadając słowa zachwytu. Nikt już nie krzyczał. Wobec dostojeństwa tych grzybów jakoś tak samoistnie głosy się przyciszyły. Rozgarnialiśmy ściółkę, aby dokładnie obejrzeć najprawdziwsze na świecie borowiki szatańskie.
Dzień wcześniej przez kilkanaście godzin padał deszcz, więc owocniki były namoknięte, w dotyku brakowało im jędrności i twardości. Przypuszczam, że deszczówka pozbawiła je również nieco kolorków. Ale i tak były wspaniałe. Przystąpiliśmy do sesji zdjęciowych i filmowych.
Kilka owocników leżało przewróconych. Najwyraźniej ktoś, chodząc po lesie, sprawdzał co to za grzyby i nie zdecydował się ich zabrać. Te przewrócone sztuki wykorzystaliśmy do obejrzenia spodu kapeluszy i zrobienia przekroju. Po zdjęciach zabrałam je do koszyka.
Pożegnaliśmy w końcu tę pierwszą miejscówkę i poszliśmy do kolejnych. Były jeszcze trzy. Na każdej po kilkanaście - kilkadziesiąt owocników. Niestety, wiele z nich zostało przewróconych przez grzybiarzy szukających w tym lesie zupełnie czego innego. Wszystkie sfotografowane szatany leżące na ściółce, straciły kontakt z podłożem, zanim my do nich dotarliśmy. Nie wyrwaliśmy ani jednego owocnika; do zdjęć posłużyły te, które już wcześniej zostały przewrócone. Kilka z nich zabraliśmy do koszyków, żeby pokazać znajomym, którzy nie mieli przyjemności obcowania z nimi w ich naturalnym środowisku.
A tu już Robert i Paweł przy szatańskiej pracy.
Takie widoki trafiały się na każdej szatańskiej miejscówce.
Michałek i Krzyś zaraz po szkole przystąpili do szczegółowych oględzin borowików szatańskich, które przywiozłam do domu.
Teraz już każdy, kto obejrzał zdjęcia, wie jak wygląda szatan. Rozglądajcie się za nimi podczas leśnych wędrówek. Lubią wapienne gleby i towarzystwo dębów i buków. Miejsca, w których rosną, muszą być dobrze nasłonecznione, ciepłe. Może komuś z Was uda się znaleźć nową lokalizację borowika szatańskiego w Polsce. Powodzenia!
Super znalezisko! Szatany wyglądają magicznie :D
OdpowiedzUsuńNiesamowite są. Po prostu szatańskie.:)
UsuńPiękne spotkanie , wielu z nas marzy o nim .
OdpowiedzUsuńCzasem marzenia się spełniają.
Moje się spełniło. Trochę mu pomogłam.:)
UsuńPo co jechać tyle km zobaczyć trujące grzyby
UsuńPo to, żeby je zobaczyć.:) Poza tym to wcale nie było "tyle km", bo koło setki. Zdarzało mi się już czasem jechać ze trzy razy dalej, żeby zobaczyć i sfotografować niejadalnego grzybka.:)
Usuńszkoda że biało - czerwone
OdpowiedzUsuńod razu wiadomo, w jakim kraju rosną...
UsuńUwielbiam takie wpisy! Mam nadzieję kiedyś zobaczyć to cudo na własne oczy:) Ja sam kilka razy w roku poluję w swojej okolicy na piaskowca modrzaka - ostatni raz widziałem go z 10 lat temu! Pozdrawiam serdecznie :) Morfeusz.
OdpowiedzUsuńWczoraj znaleźlismy 4 szt.Szatana zas nigdy.
UsuńPiaskowca dawno nie widziałam.
UsuńCo do szatanów, to gatunek ten powinien się pojawiać coraz częściej w Polsce, bo klimat nam się ociepla, a grzyby bywają niezwykle ekspansywne.:)
Zapaleńcy,tak mnie wrobić na necie,trzy miejscówki dla was trzech,rany ale się wkopałam.Wiadomo że ja nie znajdę szatańskiego ale wam życzę abyście zaleźli nowe miejsce w którym rosną borowiki szatańskie,dla Krzysia tego życzę w przyszłości.Świetna opowieść Dorotko,zdjęcia świetne,uściski dla was wszystkich Moja Menażerio
OdpowiedzUsuńKrzyś bardzo chciał z nami jechać, ale i tak już miał dodatkowe wolne w szkole, więc nie chciałam go zabierać z lekcji kolejny dzień. Nadrabianie zaległości jest dla Krzysia niezwykle bolesne.;)
UsuńPozdrawiamy serdecznie!
Witaj!Czy one maja takie białe kapelutki jak na fotach?Powiem Ci ,ze jestem w szoku ,piekne a takie beeee.
OdpowiedzUsuńDokładnie taki mają kolor. Nic na fotkach nie poprawiałam, przede wszystkim dlatego, żeby było tak, jak naprawdę.
UsuńDużo ludzi nazywa szatanem tego grzyba Goryczak żółciowy (Tylopilus felleus) -mówią że podobny do prawdziwka ,szczególnie młode egzemplarze -mi bardziej przypomina podgrzybka brunatnego- nie z kapelusza -ale jego nóżka korzeń -ma podobny kolor do podgrzybka - Czasami było ich tak dużo jeden Goryczak żółciowy (Tylopilus felleus) - na trzy podgrzybki- całe szczęście - że nie w każdym miejscu lasu - niedawno znaleźliśmy we dwoje po 5 prawdziwków -kilka podgrzybków maślaki - i dużo bagniaków maślak pstry - trafiła się też jedna kurka - spotkaliśmy grzybiarza który kurkę pomylił z lisówką pomarańczową -miał ich kilka sztuk w koszyku -Dziś znalazłem sporo maślaków modrzewiowych - może 15 młodych kozaków i trzy rydze jeden robaczywy-spotkałem też pod brzozą kilka mleczaj wełnianka - też piękne -oczywiście zostały w lesie Pozdrawiam Serdecznie
OdpowiedzUsuńSzatanami nazywane są nie tylko goryczaki, ale również sporo innych gatunków - co się wydaje niezjadliwe albo zmienia kolor w przekroju, to dla niejednego szatan. A prawdziwego borowika szatańskiego mało kto widział.
UsuńKolejnych udanych wyjść do lasu i pełnych koszyków życzę! Pozdrawiam.