piątek, 4 września 2015

Zniszczenia w Bosutowskim Lesie

konie, jazda konna, jazda w terenie, pensjonat dla koni w Węgrzcach
      Po powrocie z Lipnicy dałam moim kopytnym kilka dni na aklimatyzację w krakowskiej stajni i odpoczynek po wakacyjnych treningach. Upały się skończyły, koniska odżyły i znowu trzeba im umożliwić zaspokojenie naturalnej potrzeby ruchu. Najbardziej tę potrzebę odczuwa Latona, więc ona poszła na pierwszy ogień. I poszedł ogień, a nawet dym spod kopyt uderzających wysuszoną ziemię na ścierniskach.:)
konie, jazda konna, jazda w terenie, pensjonat dla koni w Węgrzcach
      Zboże z pól zebrane, teraz pora na korzystanie z dobrodziejstw szerokości na terenie w pobliżu stajni. Poszłyśmy trochę dalej - w kierunku Bosutowskiego Lasu. Już po zjechaniu z wykoszonych pól, widać było, że nikt podczas naszej nieobecności w Krakowie nie zapuszczał się konno w troszkę dalsze rejony - nieużytki zarosły, skrywając wydeptane kopytami Latony i Ramzesa ścieżki, a kukurydza wybujała wysoko. Prawdziwe niespodzianki skrywał jednak dopiero las.
konie, jazda konna, jazda w terenie, pensjonat dla koni w Węgrzcach
     Jadąc jego skrajem natrafiłam na pierwsze powalone drzewa zastępujące drogę.Bez większych trudności pokonałyśmy te przeszkody objeżdżając je lub przechodząc pod nimi.
konie, jazda konna, jazda w terenie, pensjonat dla koni w Węgrzcach
      Żeby wjechać do lasu od strony, którą sobie wybrałam, musiałyśmy pokonać wyrośnięte powyżej konia zarośla utworzone z traw i pięknie komponujących się z zielenią żółtych kwiatów. I tędy Latona zdołała sobie utorować drogę. Weszłyśmy między drzewa.
konie, jazda konna, jazda w terenie, pensjonat dla koni w Węgrzcach
     A tam, co kilka metrów, na znajomych ścieżkach drogę zagradzały nam wyschnięte już korony powalonych leśnych kolosów, które przegrały w starciu z burzą. Pogodowe zawieruchy, które w tym roku omijały Orawę, skąpiąc jej choćby paru kropel deszczu, wyżyły się w Krakowie i jego okolicach. Od razu przypomniały mi się netowe doniesienia o sierpniowej burzy, która spowodowała wiele szkód w mieście i najwyraźniej szalała również nad Bosutowskim Lasem, który wygląda strasznie.
konie, jazda konna, jazda w terenie, pensjonat dla koni w Węgrzcach
     Nie było mowy o galopadach po leśnych dróżkach, bo każda z nich była zablokowana przez zwalone drzewa i połamane gałęzie. włócząc się stępem po lesie, zaczęłam liczyć leżące na ziemi drzewa - przy pięćdziesięciu zrezygnowałam... Mój las wygląda jak pobojowisko po walce gigantów i sporo czasu zapewne upłynie, zanim ktoś posprząta te zniszczenia, a przyroda zastąpi pustkę nowym życiem.

2 komentarze:

  1. No niestety natura robi swoje, ale mówiąc szczerze wolę aby natura powalała drzewa niż mają robić to ludzie. Widoki pól piękne. Jestem miastowa, mimo to uwielbiam takie klimaty. Swobodny spacer koniem po lesie, ah marzenie, może kiedyś. ;)
    pozdrawiam.

    http://iknowhathis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzeniom trzeba odrobinkę pomóc, aby się spełniały.:)
      Ja też jestem miastowa, ale lepiej czuje się wśród pól, łąk i lasów niż między murami.
      Pozdrawiam:)

      Usuń