W necie krąży mnóstwo pięknych zdjęć przestawiających czyściutkie, błyszczące i wręcz pachnące idealną świeżością koniki. Efekt taki można osiągnąć tylko na chwilę - po długim i żmudnym pucowaniu zwierzaka. Drugą możliwością jest zamknięcie konia w boksie i nie wypuszczanie go na padok. Wtedy jednak nigdy nie będzie szczęśliwy, chociaż z pewnością czysty. Zobaczcie co robią i jak wyglądają koniska, którym pozwala się na realizację pierwotnych instynktów, które czystość mają w głębokim poważaniu.
Pierwsze witają mnie w stajni kucory, które razem z Luftem mieszkają w boksie z bezpośrednim wyjściem na cudownie błotnisty padoczek. O dziwo, one nie brudzą się aż tak, jakby mogły - zazwyczaj są wytarzane jednostronnie, a czasem wcale. Luft nadrabia za nie i codziennie, niezależnie od długości i intensywności czyszczenia, robi swojej pani prezencik w postaci błotnistej skorupy.
Przez okres mrozów, kiedy ziemia była zmrożona na kamień, koniska były nieszczęśliwe - śniegu spadło niewiele, więc nie stanowił żadnej amortyzacji dla kopyt, którym kiepsko się drepcze po twardych nierównościach. Co gorsze, nie można się było porządnie wytarzać - bo jak tu trzeć swoim ciałem po zlodowaciałej grudzie?
Zrobiło się cieplutko (prawie jak na przedwiośniu), ziemia rozmiękła... Pierwszy dzień z miękkim podłożem upłynął koniom na padokowych szaleństwach i namiętnym tarzaniu się w cudownym błotku. Panierka, która zapewnia szczęście koniom, jest utrapieniem tych, którzy muszą z nią walczyć przed każdą jazdą. Mnie doczyszczenie Latony i Ramzesa zajmuje ponad godzinę.
Ale udało się - spod warstwy zaschniętego błota wyłoniło się właściwe umaszczenie. Można było iść na spacer. Na pierwszy ogień poszła Latona, która, widząc, że krzątam się po stajni, porzuciła jedzenie i niecierpliwie dreptała przed drzwiami boksu. Zgromadzona energia, powiew wiosny w środku zimy i moja obecność nie pozwoliły jej stać spokojnie i cierpliwie czekać na wyjście. Dopiero przy siodłaniu stanęła jak wmurowana, żeby było szybciej.
Chwilami w czasie spaceru miałam wrażenie, że siedzę na beczce prochu, która za chwilę eksploduje - widać, że Toncia świetnie się czuje, ma ochotę biegać i brykać. Naddłubniańskie łąki, zalane miejscami wodą z deszczu i roztopów, pozwoliły na częściowe rozładowanie końskich emocji.
Z łąk poszłyśmy w stronę lasu, a tam, na jego brzegu istna wiosna - leszczyna z daleka wybija się z tła swoją złocistością, a bazie rwą się do życia, niczym w marcu.
W środku lasu wiosny jeszcze nie widać, ale czuć jej obecność drzemiącą pod warstwą ściółki. Chwila, moment i wystrzeli w stronę słońca. Leśne ścieżki działają uspokajająco - nie tylko na człowieka, ale i na konia. Latona wyciszyła się zupełnie i spokojnie, po dwugodzinnej przechadzce wróciła do swojego końskiego stada, gdzie natychmiast poddała się zabiegowi panierowania.
Ramzes czekał na mnie w boksie - wyczyściłam go tuż po oskrobaniu Latony i nie wypuściłam na padok z resztą koni, bowiem doczyszczenie mokrego błotka jest już zupełnie niemożliwe. Popatrzył na mnie z wyrzutem - jak to? Ja tu stoję, taki czysty, zamiast być z kolegami i taplać się na padoku??? Udobruchał się na spacerze - podobnie jak Latonie, bardzo mu się chciało pobiegać.
Ale prawdziwe szczęście osiągnął dopiero po powrocie - wydawało się, że nie będzie końca namiętnemu wcieraniu błota w dopiero co wyczyszczone futerko. W ciągu dziesięciu minut czterokrotnie kładł się w wybranych miejscach (ze świeżutkim błockiem) i tarzał się na obydwie strony.
Ramzes jest mistrzem w dokładnym nakładaniu panierki - inne konie mogłyby brać u niego korepetycje w tym zakresie - na przykład Kiciuś, któremu jeden bok zostaje zawsze czysty.;)
Chcecie poczytać więcej o końskim zamiłowaniu do błotka? Zapraszam do "Panierki doskonałej".
Nie wiem czemu, ale od zawsze przekonany byłem, że konie to straszliwe czyściochy (takie wielkie odpowiedniki kotów z kopytami), dla których błoto to ostateczność, gdy robactwo latem żyć nie daje ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNiestety, do czyściochów im daleko... Uwielbiają być obklejone warstwą ochronną, nie tylko wtedy, kiedy atakują je owady. To nieco psuje ich medialny wizerunek ;)
UsuńPozdrawiam!
Ale za to jaki widok, taki tarzający się konik. Pewnie godzina czyszczenia to po tradycyjnej przejażdżce ale czego się nie robi z miłości do zwierzaków :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWłaśnie... Miałam dzisiaj przez chwilę pokusę, żeby po jeździe zostawić Ramzesa w boksie, a nie na padoku, żeby jutro rano nie trzeba go było skrobać. I żal mi się go zrobiło - poszedł do błotka.:) Pozdrawiam
Usuń