Krzysiowe pazerniactwo grzybowe rozwija się, aż miło. Doszliśmy do takiego etapu, że teraz najczęściej Krzyś wybiera las, do którego mamy iść w danym dniu. I czasem trudno jest go przekonać, że jego wybór nie jest najlepszym pomysłem... Często jednak trafia w dziesiątkę i udaje nam się zapełnić koszyk w miejscówkach wskazanych przez naszego najmłodszego-największego grzybiarza.
Ponieważ wciąż rosną w sporych ilościach koźlarze, mniej więcej co drugi dzień lub co dwa dni nawiedzamy ich miejscówki. Krzychu już z daleka dostrzega pierwsze "czerwone pałki" i w biegu zeskakuje z konia, aby dobiec do miejsca szybciej niż dotrą doń pozostali.
Odkąd Lipnicę opuścił Eryk, Krzychu praktycznie nie ma konkurencji i nie musiałby się tak spieszyć. Ja bowiem nie zrywam "jego" grzybków, tylko patrzę jak z entuzjazmem szuka i pozyskuje kolejne owocniki, a Michałek nie jest specjalnie zainteresowany poszukiwaniami - zatopiony we własnych myślach przemieszcza się z nami niczym błędny rycerz i znajduje grzybki wtedy, kiedy przez przypadek wpakują mu się pod same nogi.
Uwieczniłam kilka pazerniaczych chwil z Krzysiowych poczynań - zobaczcie sami. Tutaj porzucił grzyby, które już znalazł i biegnie do następnych, mimo iż "konkurencja" stoi i myśli.:)
W przygranicznych zaroślach wypatrzył wielkiego kozaczka, dotarł do niego i zdjął mu z kapelusza osikowy listek. (Widziałam w pobliżu kolejne grzybki i z zainteresowaniem obserwowałam i dokumentowałam poczynania Krzycha.)
W czasie tej czynności błądził wzrokiem po najbliższej okolicy - postępowanie godne rasowego grzybiarza. Efektem było wytropienie kolejnych koźlarzy.
Porzucił rosnącego jeszcze olbrzyma i zaczął zbierać grzybki z jego sąsiedztwa.Wreszcie przyszła pora i na tego pierwszego.
A później trudno było wyjść z krzaków z rękami obładowanymi pięknymi grzybkami.:)
Czasem brakuje Krzysiowi rąk - zajęte trzymaniem grzybów nie są już w stanie pozdejmować z kapeluszy listków i innych elementów ściółki. W związku z tym Krzychu opracował nową metodę i "oczyszcza" swoje znaleziska przy pomocy ust.:)
Oczywiście Krzysiowe znaleziska to nie tylko koźlarze. W tym roku ma na koncie całą masę gatunków, a grzyby rosną dla niego nawet na kamieniach - ten modelowy borowik szlachetny, to też Krzysiowe trofeum.
I tak przy okazji koźlarzy - małe zestawienie porównawcze - na dwóch poniższych fotkach są koźlarze świerkowe, z wyraźnymi brązowymi łuseczkami na trzonach.
A tutaj koźlarze czerwone, o zdecydowanie jaśniejszych kapeluszach i białych trzonach. Oczywiście wszystkie są jadalne i w jednym garnku się nie kłócą. Nie różnią się też smakiem.:)
Gdy byłem młodszy 30 kilku latek to często przynosiłem wielki kosz takich koźlarzy mieszanych bo tych brązowych i czerwone - Tylko droga była przez mękę - bo zajmowało to nie raz 90 minut do lasu - a później prawie wieczorem znów - te 90minut teraz ponad 60 lat - i zadyszka - pozostaje przeglądać strony grzybiarzy i cieszyć oczy
OdpowiedzUsuńCzasami przynosiłem też sporo prawdziwków --i czasami kurki -Pozdrawiam Serdecznie
Piękne wspomnienia.:) Tez sobie takie zbieramy razem z każdym znalezionym grzybkiem. Pozdrawiam gorąco z upalnej dzisiaj Orawy.:)
Usuń