czwartek, 15 września 2016

Krzychu zadziwia

     Wydaje się, że własne dziecko zna się tak dobrze, że bez trudu przewidzi się jego zachowanie, reakcje, postępowanie. I zazwyczaj tak właśnie bywa - z góry wiem, jak w danej sytuacji zachowa się Michałek, a jak Krzyś. Mimo, iż zewnętrznie są do siebie bardzo podobni i często jestem pytana, czy są bliźniakami, to ich charaktery, zainteresowania, upodobania i reakcje, są zgoła odmienne. Od momentu pójścia do szkoły każdego dnia odkrywam, że dowiaduję się czegoś nowego o Krzysiu, który wydawał się taki "książkowy" niemal od urodzenia. Ale po kolei.

     Krzychu, po reformie reformy edukacji nie musiał iść we wrześniu tego roku do pierwszej klasy, ale... Po pierwsze, kiedy zaczynał zerówkę, miał obowiązkowo rozpocząć naukę w szkole w następnym roku, więc się do tego przygotowywał. Po drugie przygotowania te nie sprawiły mu trudności, wiec na koniec zerówki znał wszystkie literki, zaczynał czytać i nieźle liczył - był zatem przygotowany do pójścia do szkoły. A po trzecie, wiedział, że ma pójść do szkoły rok później niż Michaś i to był chyba argument najsilniejszy - Krzyś ciężko by przeżył pozostanie w przedszkolu i powtarzanie zerówki. W efekcie wylądował w pierwszej klasie, jako najmłodszy uczeń - sześć lat skończy dopiero w ostatniej dekadzie listopada. 

    Krzyś to sportowiec - szybki, energiczny, muszący się wyładować w działaniu. Dlatego myślałam, że będzie mu trudno wytrzymać w czasie lekcji i nie pobiegać sobie. Tymczasem doskonale sobie radzi z koniecznością spędzania czasu nauki w jednym miejscu. Ale nie to skłoniło mnie do tego wpisu, lecz zadanie, które robił w domu kilka dni temu.

    Krzychu pilnuje swoich rzeczy i prędzej przyniesie do domu ołówek kolegi niż zgubi swój (w odróżnieniu od Michałka, który notorycznie gubi wszystko - od piórnika, po książki). Ma też zawsze spakowane ćwiczenia z zaznaczonym zadaniem i bez trudności odnajduje właściwą stronę, gdzie ma coś wypełnić. 

    Chłopcy są nauczeni, ze zadania robią zaraz po powrocie ze szkoły, więc i tym razem wyjęli swoje książki; Michał zabrał się za pracę samodzielnie, a ja zajrzałam co ma zrobić Krzyś - miał zaznaczoną stronę ze szlaczkami - kreski, zawijasy i takie tam. Pomyślałam - spoko, zrobi sam za 5 - 10 minut i będą się bawić. Okazało się jednak, że czas, który sobie wyliczyłam, byłby odpowiedni dla Michałka rok temu - Michaś robił zadania zawsze jak najszybciej, mało dbając o staranność (a mimo to został szkolnym mistrzem kaligrafii), aby jak najszybciej się bawić. Każde moje zalecenie, żeby wymazał i napisał/narysował ładniej, spotykało się z potężnym niezadowoleniem, zwanym popularnie złością (bo przecież szkoda czasu na zabawę).

    Tymczasem mój Krzysiu poświęcił na narysowanie strony szlaczków blisko dwie godziny. Jak mu się tylko coś nie spodobało, uznał, że nie jest doskonałe - mazał i zaczynał od nowa. Każda niedoskonała krzywizna, niedociągnięcie do linii albo wyjechanie za linię powodowało mazanie i poprawki, poprawki, poprawki... Żeby to jeszcze męczył się tak sam, ale gdzie tam - ciągłe: "Mama patrz!", "Mama ładnie?", "Mama, pomóż!" itp. uziemiły mnie przy Krzysiu na cały czas robienia zadania. Przy czym moje zapewnienia, ze jest wystarczająco równo i pięknie, na nic się zdawały, kiedy Krzyś uznawał, że jednak nie jest perfekcyjnie... Ze sto razy miałam już ochotę powiedzieć: "A dajże sobie Krzychu spokój, zrób szybko i się pobaw", ale nie chciałam go z kolei uczyć bylejakości, skoro sam dążył do ideału. Byłam zdumiona, że potrafił wytrwać tyle czasu przy jednej, "siedzącej" czynności, co w jego przypadku wydawało mi się niemożliwe. Zadziwiła mnie też staranność, o którą Krzysia nigdy nie posądzałam. Ambicja potrafi jednak zdziałać cuda.:)

    W efekcie nie zdążyłam posłuchać jak Michaś czyta, kolacja była opóźniona, a wszystkie "domowe roboty" spadły na mnie dopiero, kiedy chłopcy zasnęli. Nagrodą była szóstka, jaką Krzyś się pochwalił po szkole dnia następnego. 

    Po dwóch tygodniach od rozpoczęcia roku szkolnego, wiem, że decyzja o zapisaniu Krzysia do pierwszej klasy była ze wszech miar słuszna - radzi sobie nie gorzej od innych dzieci w klasie, lubi chodzić do szkoły, dobrze się w niej bawi i jest zadowolony, a nawet bardzo zadowolony ze swoich osiągnięć, na które naprawdę ciężko pracuje.:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz