czwartek, 11 maja 2017

Jak Michaś Krzycha matematyki nauczał

     Dzień za dniem płynie nieubłaganie i nasz pierwszoklasista Krzyś musi przyswajać tony wiedzy. Czasem idzie to prosto, łatwo i przyjemnie, czasem jest "pod górkę". Michałek od początku nauki szkolnej był bardzo obowiązkowy i jak mu coś nie wychodziło, pracował nad tym do momentu aż osiągnął perfekcyjny wynik. Krzyś natomiast albo nie przyznaje się, że ma z czymś problem, albo się złości na siebie i cały świat, albo szuka winnego swoich niepowodzeń. Biedne są nieraz jego książki wielokrotnie już rzucane z wściekłością na biurko, jeszcze biedniejsze kredki i ołówki zgryzione małymi ząbkami... Biedna ja, zmuszona zapanować nad sytuacją i biedny Michałek, którego młodszy brat próbuje wykorzystać do wykonywania zadań przeznaczonych dla niego. Tata Pawełek jest zwolniony z odrabiania zadań z chłopakami, bo to zajęcie za bardzo go stresuje.;)
    
    Ostatnim poważnym problemem naukowym Krzycha były matematyczne znaki większości i mniejszości (> <). Biorę zeszyt Krzysia do rąk i widzę, że poprawnych trafień ma tak mniej więcej pół na pół. Rozmawiamy. Robimy różne przykłady. Widzę, że Krzyś doskonale wie gdzie jest więcej, a gdzie mniej, ale znaki większościowe i mniejszościowe stawia na chybił - trafił. No to jesteśmy w domu - myślę sobie - przecież samo mylenie znaków można nadrobić w ciągu paru minut.

     Porobiliśmy jeszcze trochę przykładów, Krzysiowi jakby mniej się te znaki myliły. Miał już serdecznie dość przeliczania gdzie jest więcej, a gdzie mniej, więc dałam mu spokój, licząc na to, że załapał w którą stronę te dzióbki mają być otwarte, a w którą zamknięte. 

     Okazało się jednak, że przez kolejne dni Krzyś robił podobne zadania na takiej samej zasadzie jak dotychczas - raz dzióbek w jedną stronę, raz w drugą - równo po połowie. I wtedy z pomocą wkroczył Michaś. Mówi do brata tak: "To jest trudne. Też tego nie mogłem zapamiętać, ale coś sobie wyobraziłem." Słuchałam z takim samym zainteresowaniem jak Krzyś, bo tej historii nie znałam. A Michałek kontynuował: "Wyobraź sobie, ze po jednej stronie biurka masz 3 cukierki, a po drugiej 100. To gdzie bardziej otworzysz buzię do jedzenia?" Krzyś oczami wyobraźni widział już te sto cukierków i z rozmarzeniem w głosie odpowiedział, ze tam, gdzie więcej. Bo co sto cukierków, to nie trzy.;) A Michałek na to - "No widzisz, to tam, gdzie jest więcej, musisz szeroko paszczę otworzyć!" Krzychu odparł swoim standardowym "acha" i zapytał: "Mama! Masz coś słodkiego?" Byłam przekonana, że cała Michałkowa nauka poszła w las, bo Krzyś myślał już tylko o jedzeniu słodkiego, ale nie, zapamiętał sobie tę otwartą szeroko paszczę i od tej pory zadania ze znakami mniejszości i większości robi bezbłędnie.:)

1 komentarz:

  1. Brawo Michałek,prosto i na temat,też kiedyś miałam z tym problem,nawet długo hii.A potem musiałam auczyc dzieci i też sie nauczyłam hii

    OdpowiedzUsuń