Dwa, trzy lata temu, kiedy Michałek interesował się Titanicem i zgłębiał jego tajemnice, ta wystawa z pewnością zrobiłaby większe wrażenie, ale i teraz było sporo emocji. Zapraszam na rejs zakończony na dnie oceanu.
Wystawa Titanic w Krakowie od dawna była reklamowana na plakatach; została otwarta 9 lutego. Bilety zakupiliśmy przez internet, żeby nie okazało się, że nie możemy wejść, bo jest zbyt dużo zwiedzających. Wybraliśmy się do Titanica w tygodniu, bo bilety są nieco tańsze niż w weekend. Na starcie dostaliśmy karty pokładowe - każda z nich była wystawiona na konkretnego pasażera, który płynął Titanicem. Pani poinformowała nas, że w ostatniej sali będzie można sprawdzić na liście pasażerów, czy udało nam się uratować, czy też zginęliśmy na środku oceanu.
Trzeba było jakoś rozdzielić te karty pokładowe. Pierwszy losował Krzyś, później Michaś, Pawełek, a ja zostałam bez wyboru. Na tym jednak sprawa kart pokładowych się nie zakończyła, bo okazało się, że Krzyś ma być dziewczyną i płynąć w trzeciej klasie. Z tym Krzyś w żaden sposób nie mógł się pogodzić. Wymienił się najpierw z Pawełkiem; teraz był już w pierwszej klasie, ale nadal był dziewczyną. Nudził tak długo, aż Michaś oddał mu swoją kartę - Krzyś osiągnął zamierzony cel - teraz był chłopakiem i podróżował pierwszą klasą. Michaś też był w pierwszej klasie, ja w drugiej, a Pawełek w trzeciej. Rozpoczęliśmy podróż.
Dostaliśmy jeszcze gadające urządzenia spełniające rolę przewodnika - poszczególne punkty wystawy były ponumerowane i po wybraniu odpowiedniego numeru, urządzenie gadało. Rozpracowanie "gadaczy" zajęło nam chwilę, ale zakończyło się sukcesem.
Pierwsza sala, to ogólne informacje o budowie, wodowaniu i obsadzie załogi statku. Eksponaty, szczególnie te wydobyte z dna oceanu, są dobrze chronione - znajdują się oszklonych gablotach podłączonych do alarmu. Liczna obsługa cały czas pilnuje tych gablot i upomina zwiedzających, żeby ich nie dotykali, bo będzie wyło. Rekordzistą w ilości upomnień był Michaś, który MUSIAŁ przytulać się do kolejnych szyb. Tak się przecież lepiej widzi.:) Na szczęście robił to na tyle delikatnie, że nie udało mu się uruchomić alarmu.
Weszliśmy do pierwszej klasy. Tu było jasno, czysto i przyjemnie, a z głośników dobiegała muzyka.
Na korytarzu brakowało tylko wdzierającej się wody; poza tym wszystko odtworzone zostało tak, jak w dobrze znanym filmie o Titanicu.
Równie realistycznie wyglądały trójwymiarowe schody naklejone na ścianę.
Oprócz eksponatów i informacji o statku, można było zapoznać się bliżej z niektórymi pasażerami. To już nie są anonimowe postacie, tylko prawdziwi ludzie, ze swoimi pasjami, problemami, marzeniami.
W gablotach kolejne eksponaty wydobyte z wraku - biżuteria, pieniądze, karty... Aż dziw, że tak dobrze zniosły leżakowanie w słonej wodzie.
Jadalnia dla pierwszej klasy wraz z wyposażeniem pełna jest przepychu i elegancji.
Można też zobaczyć jak bogacze się myli i załatwiali swoje potrzeby. Krzysia bardzo rozbawił nocnik. Nie mógł uwierzyć, że najbogatsi ludzie korzystali z tego sprzętu.:)
Kajuta w pierwszej klasie wyglądał również imponująco.
W drugiej klasie zrobiło się znacznie ciemniej i oprócz muzyki słychać było pracujące na dnie statku silniki.
Jako pasażer drugiej klasy, nie miałam bieżącej wody i musiałam korzystać z takiej skromnej umywalki. Nocnika też nie było.;)
Niemniej i tu znajdowało się sporo ekskluzywnych gadżetów.
I nie brakowało kasy.
W klasie trzeciej i pomieszczeniach dla załogi było już taak ciemno, że zdjęcia z tej części Titanica zupełnie nie wyszły. Na wystawie nie można było używać lamp błyskowych, więc doświetlenie obiektów nie było możliwe. Tutaj już nie było słychać grającej orkiestry, tylko głośny huk pracującej maszynerii. Odczuwalne też były wibracje wywoływane pracą silników napędzających statek.
W kolejnej sali zrobiło się jaśniej i można było uwiecznić radiostację, za pomocą której komunikowała się załoga statku oraz górę lodową.
To jest jedyny eksponat, który można, a nawet należy dotknąć.
Góra lodowa jest naprawdę lodowata; została zrobiona z prawdziwego lodu.
Kolejna sala to historia eksploracji wraku i eksponaty wydobyte z głębin wraz ze zdjęciami dokumentującymi moment ich odnalezienia.
Jest też model wraku w stanie, w jakim został odkryty.
I wreszcie listy ocalałych i martwych pasażerów. Chwilę nam zajęło odszukanie nazwisk z naszych kart pokładowych. Okazało się, że Krzysia nie uratowało ani to, że płynął w pierwszej klasie, ani to, że był chłopakiem... Wszyscy poszliśmy na dno.
Na koniec można było odegrać jedną z najsłynniejszych scen z filmu "Titanic". Wszyscy skorzystaliśmy z tej możliwości.
Jeszcze fotka w strojach z czasów Titanica i trzeba było zakończyć rejs.
Wspaniała wycieczka! Jedyna przykrość to wiadomość o zamarznięciu...
OdpowiedzUsuńZ innej beczki- pierwszy raz w swoim życiu znalazłam uszaki! Sztuk sześć. Zostawiłam na krzaczku (suche, zmarznięte), a jutro wyruszam na dalsze poszukiwania. Cieszę się jak dziecko z kinderka! Pozdrawiam- Ewa.
Super! Gratuluję! Takie pierwsze cieszą bardziej niż jakiekolwiek inne.:) Takie suche i zmarznięte, po włożeniu do wody, będą jak nowe. Spokojnie można takie zbierać. Powodzenia w szukaniu następnych uszatych krzaków!
UsuńTak, te pierwsze dostrzeżone i rozpoznane uszaki dla mnie też były powodem niezwykłej radości. Po jakimś czasie moi znajomi, z którymi wybierałam sie "w teren" narzekali: czy ty musisz łazić po tych krzakach. No ja muszę, bo coś mnie tam ciągnie. Reakcje na takie zachowania są różne. Większość znacząco puka się w czoło. :-) Pozdrawiam, Inka
UsuńPukaczami czołowymi nie ma się co przejmować - nie mają pojęcia, o co chodzi w tej grzybowej bajce, dopóki sami w nią nie wdepną.;) Pozdrawiamy serdecznie!
UsuńA gdzie zdjęcie na dziobie Dorotki i Pawełka? Ogólnie wycieczka ciekawa,pozdrawiamy ze słonecznego i bardzo mroźnego Olecka
OdpowiedzUsuńKrzychu nam robił zdjęcia, ale poskracał nas o głowy, więc nie bardzo się do prezentowania nadawaliśmy.;) Zazdroszczę słońca - u nas znowu bure chmury i mróz też daje się coraz bardziej we znaki. Pozdrawiamy cieplutko mimo zimy.
Usuń