Drugi dzień smardzowej majówki zapowiadał się znowu słonecznie, chociaz ranek był bardzo rześki. Chłopcy założyli ubrania warstwowo i pojechaliśmy do takiej słowackiej dolinki, gdzie przez ostatnie dwa lata nikt oprócz nas smardzów nie zbierał. Pawełkowi i Krzysiowi jawiło się, że grzybki będą na nas czekać, tak jak się z nimi umówiliśmy i bez trudu napełnimy koszyki. Ja miałam niejasne przeczucie, ze tak pięknie to nie będzie i jeszcze przed wyjściem z domu studziłam nieco bojowy zapał. Najgorszy jest bowiem zawód powstający ze zderzenia rzeczywistości z wyobrażeniami zrodzonymi z marzeń. Wiem, że kiedy Pawełek nastawi się na mega pozysk i nie udaje mu się tego dokonać, nie może się w pełni cieszyć spacerem, a Krzyś robi się marudny i wyrzeka na cały świat, że to nie jest sprawiedliwe. No bo cóż to za sprawiedliwość, kiedy on, Krzyś, król wszystkich grzybobrań, chce napełnić koszyk, a tu nie ma czym. Ja oczywiście też zawsze chcę ten koszyk napełnić, ale jak grzybków nie ma, to przyjmuję to z pokorą i cieszę się widokami, kwiatkami i czym tam popadnie.
Jechaliśmy uważając, żeby nie przekroczyć prędkości w słowackiej zonie i nie płacić mandatu. Ja prowadziłam, a Pawełek co chwilę mi przypominał, że to Słowacja i limity prędkości są inne niż u nas, a z policją się nie podyskutuje. Dzięki tym przypomnieniom, zaoszczędziliśmy na mandatach i mogliśmy spokojnie ruszyć w las. Tu gdzie rok temu nie dało się przejść przez strumień bez wlania wody do gumowców, było niemal sucho. Spokojnie można byłoby chodzić w trampkach.
Zaraz na początku nie było ani jednego smardza. Pawełek nerwowouwijał się między lepiężnikami i mimo uzyskania efektu wytrzeszczu oczu, nic nie wytropił. Pierwszymi grzybkami była gromadka pieniążniczek szyszkowych, która obsiadła starą szyszkę. Wyjęłam ją z podłoża, żeby pokazać Krzysiowi (Michaś i Pawełek nie byli zainteresowani), jak wyglądają strzępki grzybni.
Dopiero jakieś pół kilometra dalej, w górę strumienia, pojawiły się pierwsze smardze. Zaskoczył nas ich wiek - były same młodziaki w wieku żłobkowo - przedszkolnym.
Niektóre zostały nadszarpnięte ślimaczymi zębiskami.
Dopiero znacznie wyżej, w górnym biegu strumienia znaleźliśmy nieco starsze smardze. To było dla mnie spore zaskoczenie, bo zawsze było tak, że najstarsze egzemplarze znajdowało się na dole, gdzie jest najcieplej, a idąc do góry, gdzie śnieg topniał później, owocniki wyrastały w późniejszym terminie i były coraz to młodsze.
Stwierdziłam więc, że ktoś na pewno buszował po "naszej" dolince i wykosił NASZE smardze z dolnego biegu. Tych maluchów, które trafiliśmy, albo jeszcze wtedy nie było, albo nie zostały zauważone. Z drugiej strony, nie dostrzegłam śladów po pozyskanych owocnikach... Do przyjęcia jest zatem również wersja, że po prostu w tym roku nie wyrosły, a pogoda, bardziej letnia niż wiosenna, wpłynęła na zaburzenie kolejności wzrostu na poszczególnych wysokościach.
A tu zdjęcie poglądowe - typowe miejsce dla orawskich smardzów - strumień, różowe lepiężniki, a obok świerki. W tym roku smardze udaje się dorwać w jednym na dwadzieścia typowych miejsc, więc trzeba sporo cierpliwości do poszukiwań, żeby cokolwiek umieścić w koszyku. Moim chłopcom tej cierpliwości chwilami brakuje...
Smardze smardzami, ale show sobotniej wedrówki skradła salamandra, która wypełzła z jamki na bagiennym terenie. Wypatrzył ją Krzyś, który stał się mistrzem w dostrzeganiu wszystkiego, co może być w lesie interesujące.
Salamandra była dość ospała, bo promienie słoneczne nie zdążyły jeszcze odpowiednio rozgrzać jej ciałka. Dzięki temu mogliśmy udokumentować jej spacerek.
Na drodze stanął jej kaczeniec, ale pokonała przeszkodę bez trudu, a ja pomyślałam, ze wielka szkoda, że nie było na trasie smardzyka. Fotka salamandry ze smardzem mogłaby być hitem.:)
Salamandra pokonała tor przeszkód i schowała się pod lepiężnikiem. Pomyślałam sobie wtedy, że przecież mogłam nagrać film z jej udziałem zamiast robić zdjęcia.
Podczas spaceru, oprócz szukania smardzów, salamander i innych leśnych stworów, była oczywiście również zabawa. Huśtawka na pniu ściętego drzewa jest doskonałym miejscem do wyćwiczenia równowagi. Michaś coraz częściej wspomina o testach na kosmonautę i koniecznych do pokonania ograniczeniach, jakie stawia przed człowiekiem przebywanie w przestrzeni kosmicznej. Ćwiczy te umiejętności przy każdej nadarzającej się okazji i radzi sobie coraz lepiej... A ja wcale nie chcę, żeby mi odleciał w kosmos. Może mu się odmieni...
Krzyś też chciał poćwiczyć i wybrał bezpieczniejszą według niego pozycję.
Wylądował na glebie po trzech sekundach.
A później testowali swoje umiejętności równocześnie i trzeba było zażegnać konflikt wynikający z chęci bycia tym lepszym. No bo przecież każdy z nich twierdził, ze trzyma się lepiej.:)
Od godziny dziesiątej kurteczki musiałam nosić w plecaku. Chwilę później trzeba było zdjąć również bluzy. Pawełkowi też chyba dogrzało, bo zarządził odwrót. Wróciliśmy na kwaterę, nakarmiłam chłopaków i pojechałam jeszcze na samotne popołudnie w lesie. Nie znalazłam ani jednego smardza, ale co sobie połaziłam, to moje.:)
W smardzowych i nie tylko smardzowych miejscach tysiące skrzypów, a właściwie ich wiosennych pędów - kłosów zarodnionośnych. One są jadalne, ale jakoś nie zachwyciły mnie smakiem i wolę je tylko podziwiać, jak sobie rosną.:)
Salamandra cudowna.Ten jej żółty kolor taki sam jakie mają kaczeńce.Fajnie macie z tym lasem i wędrówkami a grzyby jeszcze będą nie raz.Mężczyźni to zdobywcy i dlatego pewnie tacy zawiedzeni jak nic nie uzbierają.Trzeba się cieszyć ,że jest fajnie.Moja wieś pachnie bzami,jakieś szaleństwo ,serio,bzów tu bardzo dużo i zapach nieziemski ,za kilka dni będzie po wszystkim i tak to się co roku nam ujawnia ten cud natury.Już konwalie czekają w kolejce ,potem piwonie i tak dalej.Chłonę tą naszą piękną naturę całą sobą ,no jest zachwycająco.Pozdrawiam całą Menażerię bardzo ciepło :)
OdpowiedzUsuńNatura jest niesamowita. W Krakowie bzy zaczynały kwitnąć przed naszym wyjazdem na majówkę; kiedy wrócimy, pewnie już będzie po nich. Przez te upały wszystko zakwita i przekwita szybciej niż powinno. A tak by się chciało zatrzymać tę wiosenną magię na dłużej...Pozdrawiamy orawsko!
Usuń