niedziela, 27 stycznia 2019

W podziemiach Krakowskiego Rynku

Muzeum Podziemia Rynku
     W ostatni feryjny piątek nadal miał trzymać mróz, choć już nieco lżejszy. Stwierdziłam, że zrobię chłopakom do końca maraton miejsko-kulturalno-rozrywkowy i zarezerwowałam bilety do muzeum znajdującego się pod płytą Rynku Głównego i Sukiennicami. Ten oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa został otwarty w 2010 roku, ale tak jakoś szybko zleciało te parę lat, że nie zdążyliśmy go wcześniej zobaczyć. Czytałam tylko, że jest bardzo nowoczesne i bardzo oblegane. W związku z tym obleganiem, zamówiłam bilety dzień wcześniej, na pierwsze wejście o 10.15, bo kolejne godziny były już zajęte

     Mieliśmy wyjść z domu o dziewiątej, żeby na spokojnie dojechać do centrum i zlokalizować wejście do  podziemi, ale, jak to zwykle bywa z moimi skarbami, chłopcy mieli czasu pod dostatkiem i kiedy padło hasło do ubrania się i wyjścia, objawiły się naglące potrzeby skorzystania z toalety, napicia się, zmiany spodni... W związku z tym wyszliśmy nieco później, ze sporej odległości od przystanku zrobiliśmy pa, pa tramwajowi, który miał nas dowieźć przed Urząd Miasta i musieliśmy jechać innym tramwajem, który tak blisko Rynku nie przejeżdża. Krzyś z przejęciem śledził upływające minuty na tramwajowym wyświetlaczu i bardzo się niepokoił, że nie zdążymy. Po opuszczeniu wagonu tramwajowego musieliśmy z Michałkiem prawie biec za Krzychem, któremu bardzo się spieszyło i nie pomogły moje uspokajania, że tak wyliczyłam czas, żeby na styk zdążyć nawet przy melepectwie chłopaków.
Muzeum Podziemia Rynku
     Dobiegliśmy do Rynku i po chwili zlokalizowaliśmy wejście do podziemi. Na drzwiach była informacja, że po bilety trzeba iść na drugą stronę Sukiennic, do biura. Pani w kasie momentalnie znalazła nasz numer rezerwacji, wyliczyła nam, że taniej nam wyjdzie bilet rodzinny (przy rezerwowaniu nie było opcji 1+2, ale pani taką miała). Dzięki temu zaoszczędziliśmy całe 14 złotych.:) Po odebraniu biletów mieliśmy jeszcze 7 minut do rozpoczęcia zwiedzania. Weszliśmy do podziemi, a tam pan w szatni kazał zostawić nie tylko kurtki, ale również plecak. Nie byłam na to kompletnie przygotowana i próbowałam wynegocjować z panem, żeby mnie wpuścił z plecakiem, bo mam w nim dwa aparaty, chusteczki, wodę dla dzieci i tak dalej. Pan był nieugięty, ale pozwolił mi wejść w kurtce. Upchałam więc do kieszeni, co się dało, do ręki wzięłam aparat i weszliśmy. Z tego szybkiego przerzucania rzeczy z plecaka do kieszeni, zapomniałam wziąć okularów, które bardzo by mi się podczas zwiedzania przydały.
Muzeum Podziemia Rynku
      Muzeum powstało w miejscu, w którym od 2014 roku prowadzone były wykopaliska archeologiczne. Znalezione pod płytą nowoczesnego rynku skarby okazały się na tyle wartościowe, że zasłużyły sobie na umieszczenie ich w jednym z najnowocześniejszych w Europie muzeów. Pod ziemią odkryto mury, z których zbudowane były średniowieczne kramy i to właśnie te pozostałości stały się wyznacznikiem kierunków, w których ciągnie się ekspozycja. Średniowieczny Rynek musiał być położony zdecydowanie niżej niż obecnie, bo muzeum usytuowane jest osiem metrów pod ziemią.
Muzeum Podziemia Rynku
     Całe muzeum zajmuje powierzchnią sześciu tysięcy metrów kwadratowych i składa się z ogromnej sali oraz trzech równoległych korytarzy, po których idzie się szklanymi kładkami, więc obiekty do oglądania znajdują się ze wszystkich stron - nad głową, po bokach i pod nogami.
Muzeum Podziemia Rynku
     Do głównej sali wchodzi się przez ekran wodny, na którym wyświetlają się sceny ze średniowiecznego targowiska. Krzyś miał z tym ekranem pewien problem, bo stwierdził, że to szkło i nawet próbował mnie odciągnąć, zebym nie przywaliła beretką w twardą powierzchnię.
Muzeum Podziemia Rynku
   Ten ekran na wejściu to jedyny gadżet elektroniczny. Muzeum jest naszpikowane nowoczesną technologią, która służy odtworzeniu atmosfery przeszłości. Podczas całego spaceru po podziemiach towarzyszą zwiedzającym odgłosy średniowiecznego targu i hologramy na murach. Brakuje tylko zapachu, chociaż może to i lepiej, bo przeciez średniowieczne miasta nie grzeszyły czystością.:)
Muzeum Podziemia Rynku
    Ekspozycja jest przystosowana w całości do zwiedzania przez osoby niepełnosprawne oraz rodziców z wózkami. Pod ziemię mozna zjechać winda i przemieszczać się po całej wystawie na kołach.
Muzeum Podziemia Rynku
    Strasznie żałowałam, że zapomniałam wyjąć z plecaka okulary i założyć je na nos, bo sporo podpisów wykonanych jest małymi literkami i musiałam się nieźle wysilać, żeby je odczytać.
Muzeum Podziemia Rynku
     Chłopcy bardziej interesowali się nowoczesnymi rozwiązaniami zastosowanymi na wystawie niż średniowiecznymi eksponatami. Michaś stwierdził nawet, że to może bardziej interesujące byłoby dla starszych dzieci. Pewnie ma rację. Za rok lub dwa przejdziemy się na wystawę ponownie, zabierzemy Pawełka i wynajmiemy sobie przewodnika. Taki jest plan.:)
Muzeum Podziemia Rynku
     Z takich elementów, które chłopcom najbardziej się spodobały, mogę wymienić czaszki wraz z opisem zabiegu trepanacji, o której musiałam opowiedzieć więcej, niż było napisane. Krzychu długo analizował budowę czaszek i sprawdzał na własnej głowie, czy ma wszystkie niezbędne części.
Muzeum Podziemia Rynku
     Podobały im się również kameralne salki kinowe, w których wyświetlane były sceny historyczne poparte naukowym komentarzem.
Muzeum Podziemia Rynku
     Zainteresowanie Michałka wzbudziła działająca maszyna do czerpania wody. Obejrzał ją ze wszystkich dostępnych stron i nawet przedstawił szereg uwag na temat jej udoskonalenia.:)
Muzeum Podziemia Rynku
    Zdecydowanie najbardziej przypadły im do gustu wirtualne zabawy. W ogromnej piaskownicy trzeba było odszukać dziesięć znalezisk archeologicznych i precyzyjnie je wydobyć. to wcale nie było takie proste! Długo się biedziliśmy nad ostatnim skarbem, który był schowany w dzbanie. Przy każdym kolejnym podejściu skarby były ukryte w innych miejscach, więc nie można się było "nauczyć" ich odnajdowania.
Muzeum Podziemia Rynku
Muzeum Podziemia Rynku
Muzeum Podziemia Rynku
     W salce dla dzieci można było poznać nazwy rzemiosł i dopasowując odpowiednie narzędzia, pomóc rzemieślnikom w wykonywaniu pracy.
Muzeum Podziemia Rynku
     Można też było ubrać księcia, rycerza, księżniczkę i mieszczkę, poznając nazwy poszczególnych części stroju.
Muzeum Podziemia Rynku
     Nie brakowało też tradycyjnych zabawek, jak chociażby sześciennych klocków, z których można było układać obrazki. Te "starożytne" zabawki w ocenie Michałka i Krzysia były nudne.
Muzeum Podziemia Rynku
    Mieliśmy juz wychodzić, kiedy pan pilnujący porządku zapytał nas, czy się zważyliśmy. Okazało się, ze ta atrakcja nam umknęła. Wróciliśmy więc, żeby otrzymać wydruki ze średniowiecznymi wagami. O istnieniu większości z nich nie miałam bladego pojęcia, bo o ile o funtach czy pudach  wiedziałam, to na przykład o wiardunku dowiedziałam się pierwszy raz.
Muzeum Podziemia Rynku
Muzeum Podziemia Rynku
     Przed opuszczeniem ekspozycji skorzystaliśmy jeszcze z toalet. Byłam nimi tak pozytywnie zaskoczona, ze nie odmówiłam sobie zrobienia dokumentacji - czyściutko, nowocześnie i elegancko.
Muzeum Podziemia Rynku
    Po wyjściu z ekspozycji trafiliśmy na korytarz, w którym są sklepy z pamiątkami, na które (o dziwo) nawet Krzyś nie spojrzał. Swoje stanowisko miał tam również pan, u którego można było wybić pamiątkową monetę. Chłopakom zaświeciły się oczy. Dopytałam pana, czy będziemy mogli wrócić do niego po odebraniu rzeczy z szatni, bo pieniądze zostawiłam w plecaku, a przecież za darmo się tych monet nie wybija.;) Pan zapewnił mnie, że do tej części spokojnie możemy zawrócić, więc po odzyskaniu ubrań i plecaka, poszliśmy wybijać monety.
Muzeum Podziemia Rynku
    Pan najpierw wyjaśnił chłopakom co i jak, a następnie przystąpili do dzieła.
Muzeum Podziemia Rynku
Muzeum Podziemia Rynku
    Krzyś był zachwycony, kiedy pan mu kazał przywalić z całej siły i nawet wydał nieco stłumiony okrzyk karateki. Po zrzuceniu zdjęć na komputer zawołałam Krzysia, żeby mu pokazać, jaką minę zrobił. Krzychu natomiast zwrócił uwagę na minę pana i stwierdził, że jest lepsza od jego.:) Przesympatyczny pan poopowiadał nam jeszcze o pracy średniowiecznych mincerzy, czyli rzemieślników zajmujących się biciem monet.
Muzeum Podziemia Rynku
     Po wyjściu z podziemi poszliśmy jeszcze na lodowisko, aby, jak stwierdził Michałek, doskonalić technikę jazdy.:) Ponieważ poprzednio strasznie zmarzłam stojąc przy lodowisku, kiedy chłopcy jeździli, tym razem też sobie pożyczyłam łyżwy i weszłam na lód. Jeździłam bardzo ostrożnie, żeby nie uszkodzić mojego zepsutego kolanka i udało mi się pojeździć bez urazu i nie zmarzłam. :)

2 komentarze:

  1. Super wyprawa.Nawet nie wiedziałam ,że takie cuda są pod Krakowem.Chłopcy mieli wrażenia ,zawsze to coś zupełnie innego.Wyobraźnia poszła w ruch i już sobie myślę jakie by to było szalenie ciekawe znaleźć się na jeden dzień w czasach średniowiecza i zobaczyć dawne ulice ,kupców ,jarmarki tak na żywo.Była bym ciekawa swoich wrażeń ,czy pięknie czy oby jak najszybciej wrócić do naszych czasów.Chłopcy rosną ,zmieniają się .Super macie synów.Pozdrawiam serdecznie ,jeszcze styczniowo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystawa robi spore wrażenie. Przy okazji wizyty w Krakowie naprawdę warto tam zajrzeć.:) Ferie niestety skończyły się za szybko i dzisiejsze wyprawienie chłopaków do szkoły było nie lada wyzwaniem. Po raz pierwszy od początku swojej kariery szkolnej obydwaj stwierdzili, że nie chcą iść do szkoły... Tłumaczenie, że każdy musi swoje obowiązki wypełniać, nawet, kiedy mu się nie chce, na wiele się nie zdało. Mam nadzieję, że za dwa, trzy dni wdrożą się z powrotem do szkolnego systemu. Pozdrowienia ślę po lodzie, bo u nas dziś marznący deszcz pada.

      Usuń