wtorek, 29 października 2019

Koniec października na Orawie

grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
     Ostatni weekend października. Podobno ostatni taki piękny złotopolskojesienny. Marzył mi się wyjazd na moją ukochaną Orawę. To wyprawa na cały dzień, bez szans na zmieszczenie w nim jakiejś imprezy urodzinowej czy piłkarskiego turnieju (ostatnio ciągle coś w weekendowe dni wypadało i na las było najwyżej pół dnia) i w dodatku najlepiej byłoby wcześnie wstać i wcześnie wyjechać, żeby jak najlepiej wykorzystać ten dzień ograniczony porannymi i popołudniowymi ciemnościami. Myślałam, że się moi panowie (zwłaszcza ten największy) będą buntować, ale o dziwo przystali na pomysł. Co prawda rano nie obeszło się bez marudzenia, ale o szóstej udało nam się wyjechać z Krakowa.
    Mieliśmy informację od bacy Andrzeja, że jest jeszcze niewielka szansa na ostatnie w tym roku oscypki. Ze względu na doskonałą pogodę w październiku owieczki zostały na łąkach dłużej niż zazwyczaj i jeszcze trochę mleka można od nich pozyskać. Pierwsze kroki skierowaliśmy więc do bacówki, skąd zabraliśmy wszystkie serki, jakie były. Kiedy już było wiadomo, że nikt nas nie ubiegnie w zakupie oscypków, można się było zachwycić okolicznościami przyrody.
    A były cudne! Mgła unosząca się znad Jeziora Orawskiego rozpłynęła się po okolicy skrywając widok, do którego usiłowało się przedostać słońce zugające promieniami w mgielną zasłonę.
    Taka walka to była - raz górą było słoneczko, za chwilę nowa fala mgły napływała i triumfowała nad jasnością. Kilkakrotnie wydawało się, ze mgła już całkiem pójdzie sobie precz, a słoneczko rozpromieni tę sobotę na dobre, a jednak nocny opar nie dawał za wygraną i ponownie naciągał.
    O, tu na przykład było już bardziej słonecznie niż mgliście,
a za parę sekund białe mleko zalało okolicę.
    Jeszcze robiłam foty, a chłopcy już czekali, żeby iść dalej. Na nich też słoneczna jasność padła i stwierdzili, że już jest im cieplutko, a nawet gorąco.
    Ruszyliśmy razem w dalszą drogę do lasu, w którym miały być jakieś grzyby.
    Pawełek zrobił nam parę uroczych fotek. Szczególnie podobają mi się chłopcy na świetlistej drodze, idący ku zwycięstwu.:)
    Szliśmy powolutku, nasycając oczy pięknymi widokami. Oprócz nich, na każdym kroku rzucała się w oczy susza. Jedyna wilgoć na ziemi pochodziła z opadającej mgły, ale ona była bardzo powierzchniowa, zatrzymywała się na listkach i trawach. Ziemia i ściółka były suchuteńkie. O tej porze zawsze szlaki były błotniste i nawet w gumowcach miejscami trudno było przejść, a teraz podłoże jest okrutnie przesuszone.
   Cały czas robiłam skrupulatny przegląd traw i mchów, bo zdarzało mi się w nich znajdować w ubiegłych latach wilgotnice. Chętnie porobiłabym zdjęcia tym uroczym, kolorowym grzybkom. Znalazłam je tylko w jednym miejscu - kilkanaście zupełnie wyschniętych owocników, nie nadających się focenia, bo wyglądały jak pomarszczone łebki od szpilek. Cud, że w ogóle je dostrzegłam.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
     Za to zamiast wilgotnic, trafił mi się przydrożny prawdziwek. Susza również na nim odcisnęła piętno - miał rozwarstwiony kapelusz, od którego odklejał się hymenofor, a na bokach pojawiły się pęknięcia. Taki stan u grzybka rosnącego w wysokiej trawie, która przecież zatrzymuje wilgoć, nie jest normalny.
       Mgły przewiało na drugą stronę jeziora, w kierunku Tatr, a u nas zagościło piękne i ciepłe słońce. Chłopcy zdjęli wierzchnie warstwy ubrania, bo już im było za gorąco, a Krzyś stwierdził, ze będzie grzybem. Zrezygnował dopiero wtedy, kiedy mu powiedziałam, ze w ramach identyfikacji jakim jest gatunkiem, konieczne jest zrobienie przekroju wzdłuż i wszerz owocnika.
    Dotarliśmy do lasu. Resztki mgieł pozwoliły słońcu na stworzenie wizji promieni dotykających ziemi. Uwielbiam takie widoki. Co sobie upatrzyłam jakieś urocze smugi światła do zdjęć, już Pawełek podążał w ich kierunku z aparatem. W ramach żartu powiedziałam mu w końcu, ze to moje promienie i żeby mi je zostawił w spokoju. Szybciutko się odegrał - kiedy chciałam uwiecznić młode jodełki opatulone szczelnie pajęczynami, oświadczył, że to jego, bo był przy nich pierwszy.:) Zostawiłam więc pajęczyny i polowałam tylko na promienie. Te ze zdjęć były moje i tylko moje.
     Kiedy ja się uganiałam za smugami światła i cienia, Krzychu zbierał grzyby - dość licznie rosnące mleczaje jodłowe, czyli orawskie rydze, pojedyncze podgrzybki i pięknego szlachetniaka.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
     Zmobilizował mnie tymi znaleziskami do spojrzenia bardziej przyziemnego, czego efektem były kolejne mleczaje oraz kilka borowików ceglastoporych. Kiedy już sobie trochę pospacerowaliśmy, zdradziłam chłopakom mój tajny plan, nad którym myślałam od dnia poprzedniego. Otóż, obarczyłam ich wszystkimi dotychczasowymi zbiorami i wysłałam z powrotem do samochodu, rysując im przed oczami wizję rozpalenia grilla u naszych lipnickich gospodarzy i przyrządzenia sobie jakiegoś jedzenia zakupionego w sklepie po drodze. Bardzo im ten plan przypadł do gustu, a ja stałam się wolnym człowiekiem na najbliższe cztery godziny, bo Pawełek wyliczył, że za tyle czasu powinnam dotrzeć na lipnickie podwórko.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
     Rozdzieliliśmy się i każda z ekip pognała za swoimi pragnieniami. O czym myśli chłopcy to już wiecie, a co mnie się marzyło? Przede wszystkim spacering po ukochanych szlakach, a z grzybów to chciałam pozyskać pieprzniki trąbkowe. Prawda, że to zupełnie niewygórowane marzenie? Przecież tych pieprzników w każdym lesie całe stada były. Ale to było miesiąc temu i od tego czasu nie padało. Co się zatem stało z grzybkami? Uschły na wiór. Widziałam je w kilku miejscach; zupełnie nie nadawały się do pozysku. Liczyłam tylko na bagienne miejsca z mchem. Opracowałam w myślach trasę i szłam.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
    Najpierw w łapy wpadły mi kolejne rydze - duże, wyrośnięte, ale zdrowe. A nieco dalej trafiłam na stadko borowikowe. Zaskoczyły mnie, bo wyrosły w jednym z bardziej wysuszonych miejsc - na skraju lasu, na wzniesieniu, po którym oprócz słonecznych promieni szaleją jeszcze mocne wiatry. Ziemia wokół nich była twarda jak beton. Z trudem udawało się doprowadzić do rozłąki owocników z podłożem, w którym tkwiły jak w żelaznych okowach.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
    W sumie było ich tam osiem. Dwie sztuki odpadły na miejscu ze względu na bogactwo wewnętrznego życia. Reszta była zdrowa.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
    Dalej, w miejscach, w których powinny już być pieprzniki, zamiast nich wyrosły ceglasie. Niektóre dopiero zaczynały swój grzybowy żywot, co widać na powyższym zdjęciu. Gdyby nie ta susza, byłoby ich zdecydowanie więcej i mogłyby rosnąć jeszcze długo, długo.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
     Dotarłam do terenu bardziej podmokłego, ale i tu wilgoci za bogato nie było. Pieprzniki trąbkowe w przeważającej większości nieco podeschły, ale stwierdziłam, że jak mam ich uzbierać, to nie należy wybrzydzać, bo ładniejszych już pewnie nie trafię.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
    Trąbeczki to jedne z moich ulubionych grzybów do konsumpcji. Trzeba się trochę napracować, żeby ich nakosić, ale smak duszonych, marynowanych lub zupy z ich dodatkiem wart jest tego trudu.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
    Oprócz pieprzników znajdowałam też pojedyncze podgrzybki brunatne i całkiem młode jeszcze mleczaje jodłowe. Zbierałam sobie grzybki i było mi cudownie aż do momentu sprawdzenia godziny na zegarku. Okazało się, ze już minęły trzy z przyznanych mi czterech godzin na dotarcie do Lipnicy. A tu jeszcze kawał drogi był przede mną - całe łąki graniczne i las graniczny do spenetrowania.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
    Stwierdziłam, że dozbieram jeszcze pieprzników w ostatnim na trasie lesie i ruszyłam w dalszą drogę. Sfociłam jeszcze tylko wysuszone naziemki zielonawe, które bez trudu przetrwają zimę i będzie je można oglądać jeszcze w lecie przyszłego roku.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
    Maszerowałam przez słowackie łąki. Wygodnie, bo wszystko wykoszone. Na tle bezchmurnego nieba towarzyszyła mi Babia.
      Łąki, jako teren bezgrzybowy (na wilgotnice już przestałam liczyć), starałam się pokonać jak najszybciej, żeby mieć więcej czasu na penetrowanie lasu. W efekcie, kiedy dotarłam na skraj granicznego lasu, nieźle sapałam. Odetchnęłam z ulgą, kiedy weszłam między drzewa.
    Okazało się, że pieprzniki nie poczekały na mnie i wyschły zupełnie. Znalazłam też sporo gąsówek fioletowawych, którym zabrakło wilgoci i pomarszczyły się jak staruszki. Zaledwie trzy z kilkudziesięciu udało się wybrać.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
    Za to jeden muchomor czerwony nie poddał się suszy i był świeżutki, ale za to pokręciło go nieźle podczas wychodzenia z mchu.
grzyby 2019, grzyby w październiju, grzyby na orawie, borowiki, pieprzniki, rydze
    Ostatnim tegorocznym grzybkiem z granicznego lasu jest jakaś ciżmówka, która wyrosła na badylu leżącym na ściółce.
    Wyszłam z ostatniego lasu na trasie z Winiarczykówki do Lipnicy. Powitała mnie ponownie Babia. Napatrzyłam się na nią, żeby mi starczyło do kolejnej wizyty na Orawie, zerwałam kilka owoców dzikiej róży i zameldowałam się na lipnickim podwórku, gdzie Pawełek z Michałkiem i Krzysiem dojadali swój obiad samodzielnie przygotowany na grillu. Za chwilę trzeba było ruszać w drogę powrotną, chociaż ciężko się było zebrać z ławeczki wystawionej do słońca, które tak przyjemnie rozleniwiało.

6 komentarzy:

  1. Cudowne zdjęcia z promieniami słońca. Jesienne foteczki są przepiekne. Oczywiście jak ktoś umie je robić. Zazdroszczę rydzów. Ja cały tydzień przez cholerne żebra nie ruszylłam się z domu. Jutro planuję jakiś krótki spacer leśną drogą. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polska jesień jest przepiękna i tak mnie zauroczyła, że więcej na zdjęciach jesieni niż grzybów.:) Dobrej pogody na spacerek Ewciu życzę! Trzymam kciuki, żeby się wypad udał.:) Pozdrawiamy cieplutko!

      Usuń
  2. Też uwielbiam mgły i mgiełki i przeświecające przez nie słońce.... U nas też mieliśmy takie zjawisko, niestety nie dane mi było je sfocić bo padł mi na dzień dobry aparat (skleroza nie boli, nie wymieniłam baterii),a następnego dnia już tych uroczych cudów nie było... Ech! Ale przynajmniej napatrzyłąm się na Twoje fotki... :D
    Pozdrawiam Was serdecznie
    Brzęcąca Mucha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana! Aparaty robią takie psikusy; ja już parę razy tak miałam, że bateria padła w najbardziej niewłaściwym momencie. A Pawełek kiedyś karty do aparatu nie włożył. Raz nawet na wyjazd nie wziął całego spakowanego sprzętu i wracał po niego. Życzę Ci, żeby się jeszcze mglisty klimacik trafił, a aparat był gotów do współpracy. Pozdrawiamy z zimnego dziś Krakowa!

      Usuń
  3. Jakie urocze zdjęcia ,aż cofałam żeby jeszcze popatrzeć .Te Twoje grzyby są niesamowite.Te które widzę na zdjęciu ,oprócz prawdziwków ,każdy inny widzę jak po zjedzeniu ,czekam w szpitalu na przeszczep wątroby :)Może mimo tego ,że w życiu już bylam bardzo wiele razy na grzybach to biorę tylko te które znam .Bardzo bym chciala poznać gołąbki ,jak odróżnić od trującego ,kiedyś jadłam takie z blachy ze solą i nie mogę zapomnieć smaku-cudo.No i dlatego nie zrywam ale zawsze żałuję ,że nie potrafię odróżnić .Też jak pani Ewa zazdroszczę rydzów ,no uwielbiam z patelni z cebulą .Mgły są urocze ale nie lubię jak jadę autem,taki cykor kierowca -:)Dorotko dla mnie sezon grzybowy zamknięty ale chętnie o waszych przygodach leśnych poczytam.Pozdrawiam kasztanowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak jadę samochodem, to też za mgłą nie przepadam, ale jak się już do lasu dojedzie przez tę mgłę, to jest cudnie.:) Na gołąbki najlepiej wybrać się z kimś, kto je zbiera. Z nimi wcale tak trudno nie jest, tylko najważniejsze - trzeba mieć pewność, że znaleziony grzybek to na sto procent któryś z gołąbków. Jeżeli to już wiemy, można na surowo spróbować kawałeczek - wszystkie niejadalne gołąbki są piekące w smaku (ale żaden nie jest trujący), a gołąbki o łagodnym smaku można spokojnie jeść. Tylko teraz to już trudno o taki piec z blachą do pieczenia gołąbków; próbowałam na patelni rozgrzanej to zrobić, ale to już nie to samo. Pozdrawiam jeszcze październikowo!

      Usuń