W niedzielę 24 listopada mieliśmy do wykonania misję odstawienia Pawełka na doroczną regenerację do sanatorium w Busku Zdroju. A wyjazd na Ponidzie wiąże się zawsze z wyjątkowymi doznaniami i spotkaniem z królem Ponidzia - Zibim i jego świtą. Zazwyczaj gospodarz zapewnia w swoich lasach szereg atrakcji grzybowych i nie tylko, ale tym razem, zgodnie z moimi przewidywaniami, to Menażeria była największą atrakcją w ponidziańskich lasach. Zibi z Renią, największe pazerniaki pod słońcem, skutecznie wyczyścili swoje lasy i dla nas wiele nie zostało. Ale na spacer nas oczywiście wzięli i opowiadali, pokazując miejsca, w których jeszcze dwa dni temu zbierali borowiki, koźlarze i inne wspaniałości. Tak, żeby nam gul rósł na samo wyobrażenie.;)
Dojechaliśmy na sanatoryjny parking, Michał z Krzychem pognali na siłownie do parku, a Pawełek poszedł pobrać klucz do swojego pokoju. Parę minut po nas nadjechał Zibi z Renią i Miłoszem. Szybko zainstalowaliśmy Pawełka w pokoju i na dwa samochody ruszyliśmy na leśny spacer. Zibi z Renią ruszyli razem jako przewodnicy, ale szybko okazało się, że Renia pognała w jedną stronę, stwierdzając, że młodość ma swoje prawa, a Zibi kroczył dostojnie w stronę nieco inną.
Widząc, że się przewodnicy rozpierzchli w kierunkach różnych, poszliśmy w jeszcze inną stronę, a dzieci - Miłosz, Michał i Krzyś popędzili przed siebie, nie bardzo zwracając uwagę na to, gdzie znajduje się reszta towarzystwa. Liczyło się dla nich możliwość biegnięcia samego w sobie.
Starałam się kątem oka kontrolować gdzie są, ale kiedy zatrzymałam się na chwilkę przy pierwszym znalezionym grzybku - muchomorze czerwonym, Krzyś z Miłoszem zniknęli zupełnie. Tylko Michałek wypatrujący odpowiedniego do wspinaczki drzewa znajdował się w zasięgu wzroku. A muchomorek był piękny i całkiem świeżutki. Nie widać było na nim piętna odciśniętego przez przymrozek.
W młodnikach sosnowych chciałam znaleźć nie tylko pojedynczego uroczego muchomorka, ale coś do gara. Rok temu w takich miejscach rosło sporo wodnichy jasnożółtej później. W tym roku o ilościach znacznych można tylko pomarzyć, ale pojedyncze sztuki były. Lubię te poźnojesienne grzybki za ich kolorystykę i łagodny smak. Nie udało się ich jednak pozyskać na tyle dużo, żeby porządnie posmakować.
Kiedy ja szukałam wodnich, Renia, Zibi i Pawełek znaleźli sumarycznie pięć gąsek zielonek mocno steranych już życiem i jedną gąskę niekształtną niezwykłej urody.
Wydawało się, ze grzybobranie na tych znaleziskach zostanie zakończone, bo przez dłuższy czas nic zjadliwego już nie znaleźliśmy. Kiedy jednak wyszliśmy na polanę między zagajnikiem sosnowym i brzozowym, zobaczyłam najprawdziwsze w świecie czubajki kanie! Były dwie, a po chwili Krzyś dorwał trzecią. Jeszcze nigdy nie udało mi się czubajek pod koniec listopada znaleźć. A te były piękne - młodziutkie i świeżutkie.
Po raz kolejny przekonaliśmy się, ze w lesie nie tylko grzyby można znaleźć. O ile standardowe śmieci nie są niestety niczym dziwnym, o tyle eleganckie krawatów leżących na leśnej drodze do typowych znalezisk zaliczyć nie można.
Krawatowego odkrycia dokonali Krzyś z Miłoszem, a Michaś wykorzystał, przyozdabiając swój spacerowy strój seledynowym krawatem.
W dalszej części lasu świat grzybów był reprezentowany tylko przez lejkówki szarawe (dawniej gąsówki mgliste) rosnące w czarcim kręgu.
Opuściliśmy las i wróciliśmy do uzdrowiskowego centrum. Zibi pokazał nam jak od ubiegłego roku zmienił się teren wokół sanatoriów.
Zaprowadził nas również pod drzewo, na którym siedzą sowy. Chłopcy naliczyli ich 14. Ptaszęta nie bardzo chciały pozować i chowały głowy w pierze. Pawełek planuje powtórzenie zdjęć, jeżeli tylko sowy nie zmienią miejscówki.
Pożegnaliśmy najpierw Miłosza, Renię i Zibiego, a po pożegnalnych lodach również pacjenta Pawełka, który przez najbliższe dwa tygodnie pracuje nad kondycją.:)
No Pawełku ćwicz i nabieraj kondycji. Tak przypuszczałem że Renia wyczyscila lasy hii, widziałam ile zbierała. Czyja to ławeczka przy której stoją chłopaki?. Idą zimne dni i spacery leśne będą coraz rzadsze a szkoda. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMuszę Pawełka wysłać, żeby sprawdził tego gościa, bo nie pamiętam.:( Gorsze Ewcia od zimna są krótkie dni - w tygodniu roboczym nijak nie daje się upchnąć popołudniowego spaceru, bo zaraz ciemno się robi. Ściskamy wieczornie!
Usuń